Rozdział 14

1.1K 69 0
                                    

Weszłam do domu i westchnęłam. Miałam iść do Leonarde, ale nie mam siły. Ledwo co wpadłam do pokoju, a już prawie zemdlałam. Co się ze mną stało? Może to przez to, że wracając upadłam na bruk? Nie wiem. Od razu poszłam spać.

***

Obudziłam się w nocy. Sprawdziłam telefon. Ja pierdole. Trzydzieści nieodebranych połączeń i z dziesięć smsów.

Nieodebrane połączenia:

Od: Leonek (15)

Od: Mamuśka (5)

Od: Dupek zwany Saoudre (10)

Od: Leonek

15:40 Ver gdzie jesteś?

16:39 Kotku, co się stało?

18:27 Vera, Saoudre i twoja mama do ciebie dzwonili. Co się stało?

Od: Smith

18:28 Parker Leo wychodzi z siebie. Weź zadzwoń przynajmniej.

Od: Leonek

22:48 Kurde, Zaraz się wkurzę. GDZIE TY JESTES?!

4:55 Dobra, twój tata powiedział, że jesteś w domu. Nigdy więcej tak nie rób.

Upsss. Napisałam szybko do Leo, że zaspałam i dalej poszłam spać.

***

Od dwóch minut dzwoni telefon. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka do biurka, więc zignorowałam go.

Wreszcie wstałam z mojego ukochanego łóżka bo już pół godziny dzwoni ten cholerny telefon.

- Kto śmie przerywać mój sen - ziewnęłam nie patrząc kto dzwoni.

- Dziewczyno jest siódma pięćdziesiąt dziewięć. Czemu nie jesteś w szkole? - wrzasnęła Camille.

- Źle się czuje - złapałam się za brzuch. Nagle opuściłam telefon i pobiegłam do łazienki. Oparłam przed kiblem i zaczęłam wymiotować. Co się do cholery dzieje?!

- Vera? - podeszła do mnie mama - Veronica! - podbiegła do mnie i przytrzymała włosy. Po skończonym rzyganiu podniosłam się  i wymyłam twarz wodą.

- Przepraszam. Pójdę się położyć...

- Dobrze córciu. Coś się stało? Martwię się.  - powiedziala, gdy weszliśmy do mojego pokoju

- Ym... Wczoraj upadłam na bruk. Wtedy walnęłam głową w.. kamień? Nie pamiętam - starałam się przypomnieć o co się walnęłam, ale słabo mi to wychodziło.

- Gdzie się walnęłaś? - spytała rodzicielka z troską w głowie. Pokazałam jej tył mojej głowy. Mama dotknęła tam ręką, i od razu cofnęła. Spojrzała na dłonie, które były w krwi.

- Mamo? - popatrzyłam przerażona na jej rękę. Ona znowu przyłożyła palce. Było więcej krwi.  Spojrzała na poduszkę na moim łóżku. Dopiero teraz zauważyłam, że była cała w czerwonej cieczy.

- Jedziemy do szpitala - oznajmiła i pomogła mi się ubrać, bo coraz słabiej się czułam. Nagle poczułam, że bardzo chce mi się spać. Zamknęłam oczy. Więcej nie pamiętam.

Saoudre

Siedziałem na tej okropnej lekcji zwanej matematyką i patrzyłem na pana, który chce nam przekazać jakieś informacje, ale słabo mu to wychodzi. Nagle zadzwonił mi telefon. Wyszedłem z sali pod pretekstem pójścia do łazienki. Oddzwoniłem do (jak się okazało) mamy Very.

- Słucham?

- Saoudre proszę przyjedź. - matka dziewczyny płakała w niebo głosy. Ledwo co rozumiałem jej słowa.

- Co się stało?

- Podwieź mnie i Vere do szpitala. Szybko. Ona zemdlała. - sparaliżowało mnie. Rozłączyłem się i sparowałem do sali. Szybko zabrałem plecak.

- Smith? - popatrzył na mnie zdziwiony nauczyciel.

- Muszę iść prze pana. Muszę zawieźć Veronicę do szpitala - powiedziałem wychodząc z sali z biegiem. Wyszedłem z szkoły i odpaliłem mój samochód.

Po dziesięciu minutach byłem pod domem Parkerów.

- Pani Grace! - wyszedłem z auta biegnąc w stronę drzwi.

- Podnieś ją i zanieś do samochodu! - krzyknęła zabierając klucze do domu. Zrobiłem to, co powiedziała. Po pięciu minutach byliśmy pod szpitalem. Mama powiedziała lekarzom, co się stało, a oni od razu wzięli ją na operację. No świetnie. Na dodatek jest tutaj Leonarde...

-----------------------------------------------------------
Robię trzyrozdziałowy maratonik. Zaczynam od następnego 😘

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz