Rozdział 15 (maraton 1/3)

1.3K 75 1
                                    

Cztery godziny siedziałem pod salą operacyjną. Czekałem i czekałem ale nic. Zaraz się wkurzę.

- Saoudre? - popatrzyłem na matkę Veronicy - Proszę, wracaj do domu. Ja posiedzę.

- Nie. Zostanę. Obiecałem wczoraj Leonowi, że jej nie zostawię. Że nic jej się nie stanie. Złamałem obietnicę, przez co mam wyrzuty sumienia. Póki stąd nie wyjdzie, zostanę - powiedziałem stanowczo i jak na zawołanie, zza szklanych drzwi wyszedł lekarz. Od razu do niego podbiegłem.

- Veronica miała krwotok i wstrząśnienie mózgu. Nie wiemy dlaczego. Widocznie, gdy się uderzyła, coś się jeszcze stało.

- Można ją odwiedzić? - spytał ktoś za nami. Odwróciłem się i ujrzałem Dylana i Lorrisa, do których zadzwoniłem wcześniej.

- Stanowczo nie. Proszę poczekać do jutra. A pan - wskazał na mnie - Niech się położyć bo źle pan wygląda.

- Eh... No dobrze. Do widzenia - pożegnałem się z wszystkimi i wróciłem do domu.

Veronica

Obudziłam się w niewygodnym łóżku. No tak, szpital.

- Wody - chrypnęłam prawie niesłyszalnie. Nie wiem, czy ktoś był w sali ale muszę się czegoś napić. Nagle poczułam, jak ktoś mnie lekko podnosi do pozycji siedzącej przez co troszkę otworzyłam oczy.

- Pij - spojrzałam na jakiegoś chłopaka. Nie widziałam go dokładnie, ale po głosie poznałam Saoudre. Rozchyliłam lekko usta i po chwili poczułam wodę w gardle.

- Dzięki - oparłam się o ramę niewygodnego łóżka i zamknęłam znowu oczy.

- Matko jasna! Wybudziła się! - usłyszałam głos mamy. Po chwili usłyszałam mnóstwo kroków.

- Veronico, słyszysz mnie? - usłyszałam lekarza Georgina. Znam go od przedszkola. Kiwnęłam lekko głową. - Byłaś w śpiączce farmakologicznej. - znowu kiwnęłam głową.

- Ile? - cicho powiedziałam, a raczej zapytałam.

- Tylko tydzień. Proszę się nie martwić, jutro wyjdziesz. - kolejny raz kiwnęłam głową. - Zostawimy was samych. - Nie zrozumiałam o co im chodzi ale nie miałam siły żeby myśleć.

- Przepraszam, to moja wina. Zezłościłem cię. - Heh, Saoudre.

Kiwnęłam głową. Czy to jest normalne, że ciągle kiwam? Otworzyłam oczy i się przeraziłam. Smith miał podkrążone oczy i wory pod nimi.

- Jak ty wyglądasz. Co się stało? - cicho zapytałam.

- Nie mogłem przez ciebie spać. Hahaha, ale ty na mnie działasz - uśmiechnął się lekko i pochylił nade mną. Cicho jęknęłam, bo chłopak usiadł na jednym z palców. Szybko to zauważył i się posunął.

- Zimno. - stęknęłam. Saoudre otulił mnie kołdrą i lekko przytulił.

- Chcesz coś jeszcze?

- Nie. Idź spać.

- Nie dam rady. Muszę być przy tobie - zaśmiałam się cicho.

- No to śpij tutaj - wzruszyłam ramionami. Chłopak położył się obok mnie i usnęłam z usmiechem na twarzy.

***

- Panią powaliło za przeproszeniem - warknął głos mężczyzny. Leonarde.

- Muszę wyjechać. Zarobić. Nie powiem jej o Gregu...

- Tata? - zapytałam słysząc imię ojca.

- Córeczko, lepiej? - kiwnęłam uśmiechnięta głową. Otworzyłam oczy i usiadłam. Leo podszedł do mnie i mocno przytulił.

- Jutro pogrzeb Annie. Będziesz?

- Oczywiście. Chce do domu - normalnie wstałam. Bez normalnego problemu przeszłam przez pokój i założyłam buty - Co z tatą? Leo? - spojrzałam na przyjaciela. Ten tylko spuścił wzrok.

- Ja ci powiem. Gre... Tata się od nas wyprowadził - powiedziała cicho rodzicielka. Wytrzeszczyłam oczy i chwyciłam swój telefon. Wybrałam numer do taty.

- Cześć słońce - przywitał się rozbawiony ojciec.

- Tatuśku, wiesz, gdzie jestem? - spytałam rozwścieczona.

- W domu? Nie wiem, jestem w Nowym Yorku.

- Doprawdy? Pewnie posuwasz jakąś swoją nową żonkę, a co z twoją byłą miłością? - wysyczałam

- Ver! - krzyknęła spanikowana matka. Kocham ją za tę idiotkowatość.

- Nie rozumiem kotku. Dopiero teraz się dowiedziałaś o naszym rozwodzie? - wmurowało mnie. Spojrzałam na matkę.

- Co proszę?! - warknęłam wychodząc z sali.

- Grace Ci nie powiedziała? Słońce, nie zdziwiło cię to, że prawie nie ma mnie w domu? Byłem u mojej narzeczonej, która mieszka ze mną od pół roku. Rozwód wzięliśmy miesiąc temu. Myślałem, że mama Ci powiedziała. Przepraszam.

- Czekaj, czekaj. Ile byliście w separacji?

- Nie byliśmy w separacji. Prawa do ciebie wzięła matka, a ja wasz dom, chociaż przypomniało mi się o tobie i wam go zostawiłem - rozpłakałam się. - Kotku, przyjechać do ciebie? - kiwnęłam głową ale po chwili zrozumiałam, że ojciec mnie nie widzi.

Intelekt Veronici Parker

- Tak tatku, przyjedziesz dzisiaj?

- Oczywiście. Widzimy się za trzy godziny. Mam przyjechać z Angeliką?

- Kim?

- Z Angeliką. Moją narzeczoną.

- Tak, z chęcią ją poznam. Nie jestem na ciebie wkurzona tylko na mamę. Ukatrupię ją.

- Tak trzymaj, kochanie. Dobra, idę zarezerwować bilet. Widzimy się później. Papa - pożegnałam się z tatą i się rozłączyłam. Wyszłam ze szpitala i skierowałam się do Sary.

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz