- Do zobaczenia, skarbie. - Brandon pocałował mnie w usta popychając lekko na ścianę.
- Pa Brandon. Widzimy się jutro?
- Oczywiście. Pożegnaj się z małym, a ja pożegnam się z Pimpkiem. - kiwnęłam głową i podeszłam do synka.
- Pa maluchu. Widzimy się jutro. - przytuliłam Codiego, a potem Brandona.
- Do jutra kochanie. - pocałował mnie w czoło, wziął synka na ręce i wyszli z domu. Łzy nalały mi się do oczu.
- Ej mała, będzie dobrze. - przytulił mnie Ed i gładził ręką po plechach.
***
Obudziłam się z lekkim bólem kręgosłupa. Nie ma to, jak spać na brzuchu umięśnionego mężczyzny. Lekko wstałam z Eda i zajrzałam do lodówki w kuchni. Nie wierzę, nie ma żarcia!
Gdzie moje jedzenie?!
- Cześć mała. - ziewnął zmęczony rudzielec.
- Witam pana "mam pustą lodówkę i jest mi z tym dobrze". - zaśmialiśmy się - Daj kasę, a ja kupię trochę jedzonka.
- Pojadę z tobą. - uśmiechnął się i poszedł do pokoju, pewnie się ubierać. Zrobiłam to samo. Ubrałam czarny sweter, bo robi się już chłodno, jeansy z dziurami i nałożyłam na stropy moje kochane adidasy.
- Ej dziewczyno, musisz sobie kupić jakieś nowe ciuchy, bo w tym... - lustrował mnie wzrokiem - ...Wyglądasz źle.
- Tak, tak. Możemy pojechać. - mruknęłam. Po dziesięciu minutach wjechaliśmy na parking centrum handlowego. Weszliśmy do środka, a pierwsze gdzie skierowałam kroki to "tesco". Ed złapał mnie za nadgarstek i odwrócił twarzą do siebie.
- Ty idziesz sobie kupić jakieś ciuchy, a ja kupię jedzenie. - kiwnęłam głową i zadzwoniłam do taty, żeby przelał mi większą sumkę na konto w banku, żebym zrobiła sobie duże zakupy. Zgodził się i po chwili dostałam sms-a, ze mi przysłał.
- To ja lecę. Pa duży. - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
- Pa mała.
***
Zakupy zrobiłam dość duże. Około dwadzieścia bluzek, dziesięć par spodni, dużo bielizny i sukienek. Do tego buty i jakieś dodatki. Ed zaśmiał się, gdy zobaczył mnie z dziesięcioma pełnymi torbami, ale skarciłam go wzrokiem i od razu mi pomógł.
- Gdzie twoje zakupy? - spytałam, gdy szliśmy do auta.
- W samochodzie. - otworzył bagażnik, gdzie ujrzałam trzy duże torby jedzenia. Uśmiechnęłam się i położyłam tam swoje zakupy.
- Nie chcę mi się jechać do Brandona. Pojadę jutro. - mruknęłam ziewając.
- Okej, zadzwonię do niego, a ty się zdrzemnij. - kiwnęłam głową i od razu odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Brandon
Opiekowałem się małym Codim, szukając jednocześnie jakiegoś nowego auta, które mógłbym kupić Veronice na urodziny. Nagle zadzwonił telefon, więc odebrałem.
- Halo, Brandon? - usłyszałem głos Sheerana.
- No tak, co jest Ed?
- Veronica nie przyjedzie. Byliśmy na dość dużych zakupach i po prostu jest padnięta. - odpowiedział.
- No okej. Powiedz jej, że spotkamy się jutro. Trzymaj się.
- Dzięki, siema. - rozłączył się, a ja zadzwoniłem do mojej drugiej dziewczyny.
Tak, ma dwie dziewczyny. Vera tak naprawdę nic dla mnie nie znaczy. Jestem z nią przez Codiego. Za to Mia to moja "prawdziwa" dziewczyna. Obie o sobie nawzajem nie wiedzą, z czego się niezmiernie cieszę.
- Cześć kocie. - mruknąłem, gdy dziewczyna odebrała.
- Hejka. Co dzisiaj robimy?
- Masz ochotę na spacerek? - spytałem uśmiechając się.
- Jasne. Widzimy się za pół godziny tam, gdzie zawsze.- potwierdziłem, że będę i się rozłączyłem.
Hah, ale ten czas szybko mija. Jeszcze jeden rozdział, epilog i koniec pierwszej części! Nie martwcie się, będzie druga. Bye!
CZYTASZ
Simply Love 1&2&3
Teen FictionStara nazwa książki: Nic (chyba) z tego nie będzie *** Opis pierwszej i drugiej części Veronica chciała mieć spokojne życie z dala od problemów. Niestety przeprowadziła się do rodzinnego miasta, San Diego, gdzie musi stawić czoło z swoim wrogiem num...