Byliśmy w Polsce tylko pięć dni. Od pierwszego do piątego listopada. Tak się złożyło, że w środę było wszystkich świętych, czwartek zaduszki, a piątek zrobili nam wolny. Dodatkowo weekend. Bardzo się z tego cieszyłam.
Przez te czas przybliżyłam się do Saoudre i Eda, ale oddalilam się od Leo, co mnie zmartwiło.
- Siadam obok ciebie. - krzyknął rozbawiony Saoudre gdy wysiedliśmy z auta Sheerana.
- Ed, pogadamy? - spytałam rudzielca ignorujac słowa Smitha. Mężczyzna zgodził się i razem poszliśmy gdzieś na ławkę niedaleko lotniska Chopina.
- Słucham słońce. - wziął mój niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Nikomu nie powiedziałeś o studiach? - pokręcił przecząco głową - To dobrze. A czy pierwszego dnia, powiedzieliście coś Leonowi, że tak się ode mnie oddalił? - Sheeran spuścił wzrok .
- Tak, Saoudre na niego podniósł głos, bo Leo naprawdę... On naprawdę nie jest dobry... - popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Co?
- On chciał cię wykorzystać. Mówię poważnie. Jedyny z Saoudre znamy Leona. On nie jest święty. Annie już wykorzystał, i specjalnie wjechał w to drzewo. Wiem o tym, bo wtedy tam byłem. - łzy zebrały mi się do oczu - Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej. Po prostu nie mogłem. Saoudre mi zakazał. - kiwnęłam głową. Bardzo dobrze rozumiałam chłopaków.
- Dziękuję Ed. Odwiedzisz mnie kiedyś tam?
- Jasne kocie. I bardzo cię przepraszam. - pocałowałam chłopaka w policzek i poszła w stronę Leonarde.
- Perfidny dupku! - krzyknęłam na całe gardło, a Leo na mnie popatrzył zdziwiony. Tak samo jak Saoudre, moi rodzice i tata Smithów.
- Ja? - spytali bracia w tym samym momencie. Kiedyś bym się śmiała. Teraz płacze. Rozpłakałam się jak dziecko. Mój były od razu do mnie podbiegł ale go lekko popchnęłam i dalej szłam w kierunku Leona. Złożyłam dłoń w pięść i wycelowałam w jego twarz.
Boks się przydaje.
Mężczyzna cofnął się kilka kroków i przyłożył rękę do nosa.
- Zabiłeś moją siostrę ty pieprzony popaprańcu! - kopnęłam go w krocze, a jak ten upadł kopnęłam go w żebro. Po chwili ktoś mnie odsunął od niego i przytulił. Poczułam znany mi zapach perfum. Saoudre.
- Ed ci powiedział? - kiwnęłam głową zalana łzami. - Przepraszam.
- Sukinsyn! - krzyknęłam do Leona i ruszyłam w stronę naszego samolotu.
***
Wyszłam z samolotu pocierając łzy. Leo siedział na drugim końcu samolotu, ale musiał z nami siedzieć wracając do domu. Postanowiłam z nim porozmawiać. Ostatni raz.
Drogę powrotną spędziliśmy w ciszy. Jechaliśmy dużym samochodem, z siedmioma miejscami. Siedziałam pomiędzy Saoudre, a Angelicą. Na kolanach miałam mojego kochanego Pimpka.
Po kilkunastu minutach staliśmy pod moim domem. Rodzice wyszli, ale ja zostałam.
- Ver? Idziesz? - pokręciłam przecząco głową - Dlaczego?
- Chciałabym porozmawiać z Leonardem. - Wszyscy popatrzyli na mnie jak na idiotkę. Szczególnie Leo. - Nie patrzcie na mnie jak na jakąś jebaną idiotkę bez mózgu. - warknęłam zdenerwowana. Wszyscy odwrócili wzrok. Rodzice wyjęli torby z bagażnika i weszli do domu. Saoudre podał mi rękę, ale ją zabrałam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Proszę, zostaw. - powiedziałam, gdy on wziął rękę na moje udo. Odsunął ją i zabrał ze mnie Pimpka. Poczułam pustkę w tamtym miejscu.
Po chwili wysiadłam z samochodu ciągnąc za sobą Leona.
- Ja... Cię przepraszam. - wyszeptał, gdy ja usiadłam na polu
- Przyszłam tu tylko się z tobą pożegnać. Masz do mnie nie przyjeżdżać, nie dzwonić, nie pisać, nie wysyłać żadnych kwiatów, misiów ani żadnych rzeczy. Jesteś po prostu żałosny myśląc, że jestem tak naiwna.
- Ed nie to miał na myśli. Nie wykorzystałem Annie, nie zabiłem jej. Nie wiem...
- Nawet nie dokańczaj - przerwałam mu i odeszłam z dala od niego. Chwilę później podbiegł do mnie Pimpek i skakał na mnie. Zaśmiałam się przez łzy.
- Kotku, nie płacz przez niego. - przytulił mnie od tyłu Saoudre. Wtuliłam się w niego.
CZYTASZ
Simply Love 1&2&3
Teen FictionStara nazwa książki: Nic (chyba) z tego nie będzie *** Opis pierwszej i drugiej części Veronica chciała mieć spokojne życie z dala od problemów. Niestety przeprowadziła się do rodzinnego miasta, San Diego, gdzie musi stawić czoło z swoim wrogiem num...