- Proszę zapiąć pasy! Lądujemy. - tak dużo razy to słyszałam, że po prostu zapiełam pasy. Proste.
Wziełam moją torebkę i skierowałam się do wyjścia z samolotu. Schodząc po schodach zakręciło mi się w głowie. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Widzę uśmiechające się twarze fanów, którzy tylko czekają na jakikolwiek mój gest w ich stronę. Widzę moich chłopaków opartych o czarnego vana. Widzę masę ochroniarzy, dziennikarzy, fotografów. Widzę kolorowe plakaty. Widzę... No właśnie już nic nie widzę. Ciemność, krzyki, płacz.
Pov. Suga
Staliśmy oparci o nasze auto i zniecierpliwieni czekaliśmy na moją małą gwiazdę. Boże jaka ona jest piękna... Kocham ją najmocniej na świecie. Schodziła po schodach i wszystko z dokładnością obserwowała. Machała, uśmiechała się do fanów.
- Kurwa Yoongi! - usłyszałem głos Jina.
Ile sił w nogach biegłem do niej. Nie wiem co jej się stało. Nie wiem jak jej pomóc. Leży nieprzytomna... Ona leży nieprzytomna! Ona się nie rusza! Nie mogę jej stracić! Nie teraz!
- Dzwońcie po pogotowie! - krzyczeli coś tam z tyłu. Dla mnie liczyła się teraz tylko ona. Tylko Marnie... Proszę otwórz oczy! Nie zostawiaj mnie.
Leżałem nad nią i po prostu płakałem. Czuję się bezsilny. Nic nie umiem. Nic nie wiem. Nie mogę jej pomóc.
- Proszę się odsunąć! - odepchnął mnie jakiś facet w białym worku. Posłusznie wykonałem polecienie lekarza i na wszystko patrzyłem z odpowiedniej odległości.
- Nie wygląda to za dobrze... Zabieramy ją do szpitala!! Nosze!!! Szybko! Nie ma chwili do stracenia! - najpierw coś mówił pod nosem a teraz krzyczał.
Wpakowali ją do ambulansu i oczywiście ja też się tam wepchnąłem. Musiałem jechać z nią. Lekarz na początku był przeciwny ale gdy zauważył moje zawzięcie postanowił odpuścić. I tak by ze mną nie wygrał.
Łzy nie przestawały lecieć. Boję się, że nie zobaczę już jej uśmiechu. Że nie usłyszę jak śpiewa. Że po prostu nie będzie jej obok mnie, a ja bez niej już nie potrafię żyć. Ja bez niej nie jestem już tym samym człowiekiem. Ja bez niej nie istnieje.
Lekarz co chwile pytał się o puls czy tętno i inne tego typu rzeczy. Wymieniali między sobą takie wyrazy, że nie byłym wstanie nawet się domyślić co znaczą.
Szybko i zwinnie położyli moją miłość na szpitalnym łóżku. Od razu zabierają ją na jakieś badania. Sam już nie wiem. Co gdzie pójdę to zaczepiają mnie ludzi i pytają o stan jej zdrowia. A ja sam nie wiem... Ja sam bym chciał wiedzieć. Bez słowa odchodzę.
Siędzę niecierpliwie na tym cholernie nie wygodnym krześle i myślę. Zastanawiam się co może jej być. Obok mnie siedzą chłopaki, Amie, Lie i Emma. Z tego co wiem jej rodzice przylecą najbliżyszm samolotem.
- Masz i wypij... - podał mi napój w papierowym kubeczku.
- Dzięki Jin.
- Będzie dobrze. - wtrącił się Jungkook.
- Musi... - wyszeptałem.Lekarz nadal nie wychodzi a to czekanie wydaje się wiecznością. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
- Narzeczony Marnie Williams? - pyta mężczyzna.
- Tak. - odpowiadam.
- Proszę za mną.Idziemy korytarzem mijając chorych ludzi. Te widoki same powodują ciarki na moim ciele.
- Mam dwie wiadomości. Proszę zawochać spokój i jeszcze większy spokój.
- Postaram się.
- Pańska przyszła żona jest w ciąży.
- W ciąży?
- Tak. Co do tego nie mamy podejrzeń.
- Więc czym spowodowane są te omdlenia?
- Wykryliśmy torbiel na jajniku. Ma ona spore rozmiary.
- Czy to zagraża dziecku?
- Jeśli się nie powiększy bądź nie rozleje nic mu nie grozi.
- Wogóle co to?
- Torbiel to łagodny rak jajnika.
- Rak?
- Tak ale łatwy do wyleczenia. Niestety ciąża nam to utrudnia.
- Rozumiem.
- Co miesiąc będzie pan przychodził z narzeczoną i będziecie robić USG. Musimy kontrolować jej stan zdrowia.
- Dobrze. Czy ona już o tym wie?
- Tak. Proszę teraz do niej iść i razem możecie wracać do domu. A i gratulacje.
- Dziękujemy.Po wyjściu z gabinetu naszego lekarza prowadzącego byłem przestraszony. W sylwester... To musiało być wtedy. Na pewno. Wziełem kilka wdechów i ruszyłem po moją dziewczynę. Nie mogę pokazać jej, że się boję.
Przez całą podróż do domu ponowała kompletna cisza.
- Jestem w ciąży...
- Wiem.
- Ale mam...
- Dziecku nic nie grozi.
- Cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Nie mogę kontynuować kariery...
- Musisz się oszczędzać.
- Musimy przyspieszyć ślub.
- Czerwiec?
- Czerwiec.Jeszcze tylko kilka telefonów i ślub przełożony. Nie ważne co będzie potem. Ja ją kocham i będę kochał mimo przeciwności losu. Zawsze i wszędzie. Ona jest najważniejsza. Ona i dziecko. Nasze dziecko.
CZYTASZ
ZRANIONA?//BTS
أدب المراهقين" Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia ". Watro walczyć o swoje. Najlepszy: #177 w kategorii FIKCJA DLA NASTOLATKÓW