Otworzyłam oczy. Przyznam, że nie był to zbyt dobry pomysł, gdyż jedyną rzeczą jaką czułam był przeraźliwy ból głowy. Oślepiający strumień światła bezczelnie padał mi wprost na twarz, przez uchylone zasłony powodując nasilenie objawów wczorajszego nadużycia alkoholu.
Dlaczego to sobie robisz, hm?
Po dłuższej chwili namysłu podjęłam kolejną próbę powrotu do rzeczywistości. Leniwie oderwałam głowę od poduszki i bezsilnie rozejrzałam się dookoła. Wokół łóżka porozrzucane były części mojej wczorajszej garderoby, jednak ten obraz nie wyrwał na mnie większego wrażenia, gdyż jednym z moich poimprezowych rytuałów było natychmiastowe pozbywanie się ubrań, tuż po przekroczeniu progu mieszkania
Zdecydowanie muszę z tym skończyć ...
Niechętnie podniosłam telefon, ze stojącej obok łóżka, szafki.
- Fuck ... -wyszeptałam dostrzegając godzinę ósmą trzydzieści, po czym bezwładnie położyłam głowę na białej poduszce.
Zmrużyłam oczy, gdy usłyszałam chwilowy zamęt dobiegający tuż zza drzwi mojej sypialni. Momentalnie zacisnęłam powieki najmocniej jak umiałam przeklinając w duchu, ponieważ doskonale wiedziałam, co to oznacza.
- I co wstajesz księżniczko? - radosna Kate krzyknęła wbiegając do pokoju i odsłaniając rolety.
- Tylko spróbuj dotknąć tych zasłon to pożegnasz się z życiem. - zagroziłam - Nienawidze cię ... - wymamrotałam, gdy pokój wypełniły promienie słońca. - Dlaczego zawsze mi to robisz? Czy moje cierpienie sprawia ci aż taką przyjemność?
- Bardziej bawiła mnie mina Sylwii, gdy weszłyśmy do mieszkania zmierzając do naszej sypialni - podkreśliła. - A zastała tam ciebie, w całej okazałości. - zaśmiała się rzucając się na łóżko.
Oh ...
- Myślałam, że sama się tu przyprowadziłam. - powiedziałam zmieszana. - Ale mam nadzeje, że w niczym wam nie przeszkodziłam. - uśmiechnęłam się lekko szyderczo.
- Spokojnie, poradziłyśmy sobie. Nie pierwszy raz znalazłyśmy zwłoki nagiej dwudziestokilkulatki zalegające na naszym łóżku. - roześmiała się głośno.
- Co masz na myśli? W sumie łazienkę mamy dość małą, a z tego co wiem, numerki pod prysznicem to nie do końca twoja bajka ... - zażartowałam chcąc zirytować przyjaciółkę.
- Tak, ale za to kuchnie przestronną. - spojrzała na mnie wstrzymując śmiech i unosząc brew.
- Mmm. - westchnęłam zasłaniając twarz rękoma. - Wiesz co? Dobrze, że się tylko przyjaźnimy. Czasami boje się, gdy pomyśle jakie jeszcze fantazje znajdują się w tej twojej głowie ... - powiedziałam przewracając się na bok. - A teraz błagam zrób mi kawę, bo o dziewiątej muszę być na treningu.
- Podrzucić cię? Jadę na uczelnie, w końcu mamy sobotę. - zaproponowała przeciągając się ospale.
- Jeśli zajedziemy jeszcze do Szczepana po notatki, które wczoraj zostawiłam, to bardzo chętnie! - zmarszczyłam brwi modląc się, aby się zgodziła.
- Zdajesz sobie sprawę, że to na drugim końcu miasta? - przerwała. - Wieczorem robisz pyszną kolację i dobre drinki! - powiedziała delikatne się uśmiechając. - Aa, prawie bym zapomniała. W lodówce mamy jedynie światło, więc zrób zakupy! - dodała błądząc spojrzeniem po białym suficie.
- A mogło być tak pięknie ... - uniosłam się na łokciach, po czym rzuciłam się na przyjaciółkę próbując ją pocałować i czekając na pierwsze oznaki irytacji.
CZYTASZ
Color of the Ocean
ChickLit*Dawniej Woods Coffee's* Panującą pomiędzy nami ciszę, której kompletnie nie byłam świadoma przez analizowanie każdego detalu ciała szatynki, przerwał jej zachrypnięty głos, z którego barwy wywnioskowałam całkowitą powagę wypowiedzianych przez nią s...