Rozdział 10

719 58 1
                                        

Harry przemierzał korytarz szkolny z ogromną złością. Malfoy go dziś wyjątkowo irytował. Doskonale zdawał sobie sprawę, że znajdują się w dziwnej sytuacji i nie powinni wykorzystywać napięcia seksualnego ich szesnastoletnich znajomych. Dodatkowo od tej sytuacji z rana próbował z nim normalnie porozmawiać, ale on zamiast tego tylko mu dogryzał. I jeszcze ta Hermiona! Traktuje Rona jak powietrze i klei się do tego oślizgłego węża. Harry wzdrygnął się delikatnie. Rozejrzał się gdzie jest. Nieświadomie dotarł aż na trzecie piętro. Malfoy tak go zezłościł, że nie wiedział co robi. 

- Cholera! - syknął, uderzając ze złością pięścią w ścianę. Jakiś obraz czarodzieja wiszący na ścianie, zachwiał się. 

- Uważaj, chłopcze! - krzyknął czarodziej, a na jego twarz wstąpił grymas. Kiedy tylko obraz przestał się trząść, w popłochu zniknął w tle, najprawdopodobniej przenosząc się do bezpieczniejszego miejsca. Harry oparł czoło o ścianę i wtedy poczuł, jak ktoś stuka go w plecy. Westchnął, doskonale wiedząc kim była ta osoba. W końcu od godziny snuł się za nim jak cień. 

- Potter, nic nie zjadłeś na obiedzie. Rano chyba też nie. Trzymaj, wziąłem jedno dla ciebie - mruknął Nott, podając czarnemu lśniące jabłko.  Harry zawahał się na chwilę, ale już po chwili z wdzięcznością przyjął owoc. Przyjrzał mu się uważnie, jakby zastanawiając się czy nie jest zatrute, ale potem przypomniał sobie, że to tylko Teo. Ugryzł kawałek, zapychając burczący brzuch. - Chciałem cię dziś o coś zapytać, ale ciągle ktoś nam przerywa i...- Harry spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem, ciągle analizując co począć z Draco. Najwidoczniej nie uda mu się z nim porozmawiać normalnie, bo Malfoy wyraźnie nie chce słyszeć nic o sytuacji z gabinetu. Ciągle unika tematu, a przecież muszą omówić ich dalsze ruchy. Do cholery! Dlaczego z Malfoyem tak ciężko się rozmawia?! - ... I tak sobie pomyślałem... skoro rano musiałem wyjść do biblioteki, to może jakoś po zajęciach... - ciągnął Nott, czerwieniąc się coraz bardziej. Harry'ego nagle olśniło!

- Jasne! Biblioteka! Dzięki Teo! - niewiele myśląc Potter pocałował Teodora w policzek i rzucił się biegiem w kierunku schodów. Teodor zamrugał kilkakrotnie, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Nadgryzione jabłko, które upuścił Harry potoczyło się po posadzce. Teo podniósł je i wsadził do kieszeni.

- To znaczy tak? - krzyknął jeszcze za nim, ale Harry już go nie słyszał. Po raz kolejny dzisiejszego dnia zignorował zaloty Notta. Zupełnie nie miał na to czasu. Musiał wrócić do swojego świata. I to już! Harry zbiegł zziajany po schodach. Schody po drodze wycięły mu numer i zamiast na pierwszym, wylądował na nieużywanej części korytarza drugiego. Czasem Potter naprawdę nienawidził Hogwartu. Nagle zatrzymał się przed drzwiami biblioteki. Dlaczego tak właściwie tak bardzo zależało mu, żeby wrócić? Skoro Malfoy się tym nie przejmuje, to czemu on powinien? On miał mniej do stracenia. Tam zupełnie nic go nie trzymało. Tu też miał przyjaciół. Może nie tych samych, ale patrząc na zachowanie Hermiony w tym świecie, jakoś mniej mu ich brakowało. Tam jego przyjaciele mieli swoje życie i mimo ich posiadania czuł się niesamowicie samotny. Ponad to, tu mógłby mieć Teo, a tam jest raczej dla niego nieosiągalny. Ma tu swoich rodziców i dom, do którego może wracać. Nikt nie umarł, nie ma Voldemorta. Ten świat jest piękny! Mimo tego Harry czuł dziwne kłucie w sercu, na myśl o tym, że Malfoy nie czuje się tu szczęśliwy.  Potter spojrzał z determinacją na drzwi biblioteki. Nacisnął klamkę, ale zaraz znowu się zawahał. Malfoy nie wygląda na nieszczęśliwego. Jakby był nieszczęśliwy, to nie obcałowywał by Hermiony na jego oczach! Cholerna gnida! Jak śmiał ją w ogóle dotknąć! Już się odwrócił i miał zamiar odejść, kiedy przypomniał sobie jak blondyn szlochał w gabinecie Dumbledore'a. Zdecydowanie miał za miękkie serce. Pieprzony gryfoński altruizm! Dopiero teraz Harry zrozumiał, że chociaż rozpaczliwie nie chce dorosnąć, to już to zrobił. Westchnął po czym wszedł do biblioteki i rozejrzał się w poszukiwaniu pani Pince. 

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz