Rozdział 55

546 45 6
                                        

Potter obudził się wczesnym rankiem, rejestrując, że nie może się ruszyć. Był nieco obolały, śpiąc ciągle w jednej pozycji, ale rekompensował mu to widok leżącego obok Draco. Blondyn spoczywał płasko na brzuchu tuż przy jego prawym boku, z policzkiem odciśniętym na jego mostku i nogami ciasno oplecionymi wokół bioder. Czarnowłosy przez chwilę wpatrywał się w Malfoya, gładząc pieszczotliwie po włosach i wspominając burzliwą noc. Kiedy przymknął powieki, rozkoszując się bliskością, mógł słyszeć jego bicie serca i miarowy oddech. Draco Malfoy zdecydowanie podczas snu wyglądał jak anioł. Dopiero teraz, gdy jego umysł powoli wybudzał się ze snu, zrozumiał, że poczynili ogromny krok do przodu i zrobi wszystko, żeby udało im się to zatrzymać. Nie mógł pozwolić mu odejść, już nigdy. Ostatecznie zamknął oczy i zapadł w niedługą drzemkę, przerwaną delikatnym łaskotaniem w szyje. Okazało się, że jest prawie dziewiąta, a Draco już nie śpi, jawnie się nudząc. 

- Hej... - ziewnął czarny, starając się zlokalizować twarz chłopaka. Przetarł zaspane oczy i sięgnął po okulary w efekcie czego otrzymał niezadowolony pomruk. Dopiero wtedy zrozumiał, że blondyn wciska nos w jego ramię i kąsa wrażliwą skórę w jednym miejscu, zostawiając coraz bardziej trwały ślad, w postaci sporej malinki. - Ej! Boli! - syknął oburzony czarny, chwytając okulary i wciskając je na nos. Draco uniósł głowę niezadowolony i spojrzał na Pottera oskarżycielsko, a w jego oczach czaił się niewysłowiony bunt. Harry roześmiał się lekko, kiedy zauważył jak chłopak zabawnie marszczy nos  ze złości, a jego pełne różowe usta wręcz proszą się o pocałunek. Uniósł się na łokciach by sięgnąć po swoje i pozwolić sobie zawładnąć oszałamiającym Malfoyem, kiedy ten nieznacznie się odsunął. Zmrużył powieki, przyglądając się czarnowłosemu badawczo. - Coś nie tak? - zapytał nagle zestresowany, unosząc dłoń do policzka arystokraty i kładąc ją miękko na jego skórze, a następnie przesuwając kciukiem wzdłuż idealnej szczęki. 

- Wszystko gra - rzekł lekceważąco Draco, odzywając się po raz pierwszy tego poranka, błyskawicznie sięgając po okulary Pottera i wsuwając je na swój prosty nos. Na początku mrugał, przyzwyczajając się do dosyć sporej wady, której nie posiadał, ale już po chwili przyglądał się zaskoczonemu Potterowi z wyższością. 

- Wyglądasz... hmmm... ciekawie - zachichotał Wybraniec, przesuwając dłonią po żuchwie aż do karku blondyna. Oparł palce na ciepłej skórze tuż przy linii włosów i przyciągnął go do siebie. Chwilę zajęło im przyzwyczajenie się do przeszkadzających okularów na nosie Draco, ale zaraz potem całowali się w najlepsze, rozkoszując swoją bliskością. - Jak profesor, albo coś - filozofował Potter, chichocząc cicho pod nosem gdy pocałunek został przerwany. Malfoy zmierzył go surowym spojrzeniem zza grubych szkiełek, starając się wywrzeć na nim wrażenie inteligenta. Harry przy nim naprawdę czuł się na swoim miejscu po raz pierwszy w życiu, nawet gdy chłopak starał się zwracać na siebie jego uwagę, przybierając według jego mniemania profesorskie pozy. 

- Jesteś do bani! - burknął w końcu obrażony, ściągając okulary i wsadzając je Potterowi na nos. Harry zaśmiał się po raz kolejny, oplatając go dłonią w pasie i przyciągając do siebie, by pozwolić sobie jeszcze na chwilę wtulić w ukochaną osobę i zapomnieć o jakichkolwiek problemach. - Tak właściwie Potter, to jest pora śniadania, boli mnie tyłek i czekam aż się ruszysz po coś dobrego - prychnął nagle, zupełnie psując magiczną chwilę. Brunet westchnął, przewracając oczami, ale jego ramię mocniej zacisnęło się na biodrze blondyna, wciskając palce dłoni w delikatną skórę. -Ajć! Bolało - jęknął oskarżycielsko, uderzając go pieszczotliwie w ramię. Potter znowu zachichotał, pocierając nosem skroń Draco, który wzdychał z przyjemności. 

- Naprawdę? Bardzo cię boli, Draco? - zapytał zatroskany Potter, muskając ustami czule czoło blondyna, na co ten cicho zamruczał, przymykając oczy. 

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz