Rozdział 47

473 46 3
                                        

Harry ulokował się w jadalni tuż po prawicy swojego ojca, jak najdalej od Draco. Postanowił unikać jego spojrzenia, a i sam nie obdarowywać go żadnym. Dzięki temu miał więcej czasu na rozejrzenie się po pomieszczeniu. Nie było to miejsce, które wyjątkowo przyciągało uwagę. Ściany pomalowane w odcieniu zielonego groszku, białe drewno na podłodze i białe meble. Wielki, biały, prostokątny stół w centrum, odznaczał się od ogromnego cytrynowego dywanu, który aż raził swoim jaskrawym odcieniem. Stół miał dostawione od lewej trzy krzesła, a z prawej cztery oraz po jednym na "piedestale", naprzeciwko siebie. Na jednym z tych głównych krzeseł siedział właśnie jego ojciec, jako pan domu, a na drugim Syriusz Black, jako najbliższy przyjaciel rodziny. Od prawej kolejno siedzieli Harry, Remus Lupin i Nimfadora Tonks, a od lewej jego ojca jedno miejsce było puste, kolejne zaś zajmował  Severus Snape, Ronald Weasley zapychający się babeczką i Draco Malfoy. Harry zrozumiał, że puste miejsce należało do krzątającej się w kuchni matki. Spojrzał spod byka na Malfoya, ale jego wzrok był pusto utkwiony w obrazie na ścianie, przedstawiający chłopów pracujących w polu. Harry skarcił się w myślach za to, że ośmielił się na niego spojrzeć i przeniósł wzrok na Rona. Co on tutaj robił? Jak to możliwe, że wcześniej nie zauważył jego obecności? 

- Lily, chodźże już - ponaglił kobietę Syriusz, donośnym głosem. Potter niemal podskoczył w miejscu, najwidoczniej równie zaskoczony co Malfoy, bo ich reakcja była podobna. James upił łyk złotego płynu ze swojej szklanki, obserwując syna podejrzliwie. 

- Jeszcze chwilka - zaśmiała się kobieta, najwidoczniej przygotowując ostatnie posiłki. Chłopiec powiódł wzrokiem po przygotowanej uczcie. Severus uśmiechnął się do niego kpiąco, kiedy zauważył gdzie ostatecznie wędruje wzrok chłopca. Nimfadora i Remus zawzięcie o czymś dyskutowali i chyba były to prywatne rozmowy, bo Dora co jakiś czas szczypała Lupina w zewnętrzną część dłoni. Ron starał się zagadywać Malfoya, który tylko pomrukiwał coś w geście "Yhym" bądź "Nope". Czarnowłosy zrozumiał, że to tylko garstka prawdziwego Zakonu Feniksa i składa się w większości martwych w ich świecie ludzi. To było tak głupie. Czuł się jakby siedział pośród trupów, a każda minuta sprawiała mu dziwny ból. Po chwili nieco chwiejnie weszła Lily, niosąc na tacy wielkiego indyka. 

- Nie przesadzasz? - zaśmiał się James, widząc promienny uśmiech kobiety.  

- Ojaaa - wydał się z siebie rozradowany Weasley, co oczywiście zostało skwitowane równoczesnym prychnięciem Malfoya i Snape'a. Harry parsknął cicho śmiechem pod nosem, ale matka zgromiła go spojrzeniem. - Ale to bydle wielkie - ucieszył się Ron, oblizując się. Harry znów się zaśmiał, co matka tym razem postanowiła puścić płazem. 

- Zacznijmy wreszcie te cholerne spotkanie, nie mam całego dnia - warknął nagle sfrustrowany Snape, na co kobieta powoli kiwnęła głową. Severus przewrócił oczami w geście irytacji. 

- Częstujcie się, w końcu dziś mamy święto - oświadczyła. Harry miał wrażenie, że chociaż to ojciec siedzi na honorowym miejscu stołu, to ona tu rządzi. Nawet bawiło go to, gdy matka nakładała ojcu na talerz coraz to nowe potrawy, a on niechętnie grzebał w nich widelcem, mrucząc pod nosem, że wystarczy. - Harry, schudłeś, zjedz trochę pieczeni - powiedziała kobieta, tonem nieznoszącym sprzeciwu i wyciągnęła w jego kierunku dłoń z wielkim talerzem. Czarnowłosy biegle go chwycił, w roztargnieniu rozlewając nieco sosu na obrus. Draco zachichotał cicho pod nosem, ale brzmiał jakby się krztusił, więc Ron zamaszyście uderzył go między łopatki. Blondyn poczerwieniał lekko, zaskoczony nagłym uderzeniem. Harry niechętnie pomyślał o jego nieskazitelnej skórze, która musiała poczerwienień pod tym mało subtelnym gestem. Rozmarzył się lekko, skubiąc zębami drobną wargę.

- W porządku stary? - zapytał rudy, a w oczach blondyna stanęły łzy. Zaśmiał się niemrawo, nic nie mówiąc. Harry uśmiechnął się do niego nieśmiało, ale ten odwrócił wzrok. Zirytowany Potter z całej siły wbił widelec w mięso. 

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz