Harry siedział na pryczy, oparty o bok nieprzytomnego Malfoya. Niemal z wdzięcznością przyjął kubek ciepłej herbaty. Oplótł go drżącymi z zimna palcami, przerywając na chwilę swoją opowieść. Oczywiście w całej tej historii, którą zapalczywie opowiadał Remusowi, pominął niewygodny fakt o zmieniaczu czasu i innych światach. Za to zagłębił się w szczegóły o cierpieniu Draco i tym jak Hogwart próbuje ich izolować, sugerując, że to on go otruł. Dodał też, że bardzo się o niego troszczy i nie pozwoli, by ktokolwiek go skrzywdził.
- Skąd niby miałbym mieć eliksir rozpaczy?! - niemal krzyknął, a gorący kubek sparzył jego mały palec u lewej dłoni. Syknął z bólu. Remus pokiwał głową z dezaprobatą i podsunął mu jedno z krzeseł, żeby mógł go odstawić. Lunatyk opierał się o ścianę tuż przy szafie, jakby kontrolował pogodę za oknem. - Sam rozumiesz... nie mogliśmy tam zostać. Byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś pokazał nam gdzie dokładnie mamy się kierować i my wtedy...
- Harry! - odezwał się nagle zgorszony Remus. Zmarszczył czoło, a jego oczy pociemniały gniewnie. Potter poluźnił krawat Slytherinu, smętnie zwisający z jego szyi, informując o głupiej przynależności do zamku, którego kiedyś nazywał domem. Automatycznie przewrócił oczami, widząc ten oskarżający grymas na twarzy Lupina. Brakowała tylko, żeby Remus pogroził mu palcem i kazał iść do łóżka. W czarnego znów wstąpił ten irracjonalny gniew. Zupełnie jakby podświadomość z tego świata, walczyła z jego własną. Wilkołak westchnął z rezygnacją. - Skontaktuję się z kilkoma osobami, powinni eskortować was jutro z powrotem do Hogwartu - oświadczył. Potter automatycznie się spiął. - I zanim coś powiesz Harry, to wiedz, że więcej sobie szkodzisz przebywając poza nim, niż wewnątrz - zakończył, a potem po raz kolejny zerknął za okno. Jakby cokolwiek dało się zobaczyć przez tą pieprzoną mgłę! Phi! I te żałośnie moralizujące gadki. "Och Harry! Tak jest lepiej dla was dwóch!" Gdyby tylko wiedzieli, ile rzeczy przez to nieszczęsne "lepiej" musiał poświęcić. Teraz sam postanowił robić swoje "lepiej" nawet jeżeli miałby brodzić w tej mgle bez celu! - Słyszysz mnie? - zapytał nagle mężczyzna, wyrywając Pottera z letargu. Harry zadrżał z chłodu. Wtedy uderzyło w niego miękkie zawiniątko czystych ubrań, wyciągniętych z szafy. - Dziś jest pełnia. Nie mogę z wami zostać, ale zjawię się rano. Sam rozumiesz... - spojrzał tęsknie na wrzosowiska tuż za oknem. I chociaż padało, a mgła utrzymywała się cały czas już od jakiś dwóch godzin, to doskonale wiedział, że się ściemnia. Lupin czuł zew przyrody, doskonale zdając sobie sprawę, że tam łatwiej jest mu pohamować swoje zwierzęce instynkty.
- Nie ma sprawy - wykrztusił wreszcie Potter, jakby przypominając sobie o jego obecności. Remus uśmiechnął się słabo i podszedł na sekundę do chłopca. Czarny zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem, jakby doszukując się czegoś obcego. Niestety nic takiego nie dostrzegł. Był to nadal ten sam mężczyzna, lekko po trzydziestce, o płowych włosach, wesołych, zielonych oczach i zarażającym wesołością uśmiechu. Uścisnął jego ramię, jakby starając się przejrzeć na wylot jego myśli, ale spotkał się tylko z nieukrywanym gniewem czarnego.
- Harry...
- Dziękuję Remusie - zakończył ostro Potter, po czym obrócił się do niego plecami i zaczął się rozbierać. Bez krępacji rozpiął kilka guzików koszuli, nie czekając aż Lupin opuści chatę. Już po chwili dało się słyszeć dźwięk otwieranych drzwi. Wiatr zawył niemiłosiernie, starając się wcisnąć chociaż na chwilę do ciepłego pomieszczenia. Harry obrócił się przez ramię, by zobaczyć jak Lupin znika za drewnianymi drzwiami myśliwskiej chaty.
- Pssst! - usłyszał nagle czarny, patrząc pusto na wyjście. - Poszedł sobie? - usłyszał głos blondyna, który powoli podniósł się do siadu.
- Najwidoczniej - rzekł lekceważąco, wracając do rozpinania koszuli. Malfoy poderwał się na nogi i skoczył do okna, by spojrzeć za oddalającym się kształtem mężczyzny, który powoli zniknął w mlecznej mgle.

CZYTASZ
Zielony Lew
FanfictionWojna była i zniknęła. Harry Potter był narodowym bohaterem, a Draco Malfoy, jego największy wróg, dawnym Śmierciożercą. Powoli wszystko zaczynało się układać. Potter miał wianuszek fanów, a Malfoy grono nienawidzących go pismaków. Co się by jednak...