Rozdział 38

615 52 2
                                    

Harry Potter nigdy nie spodziewał się, że w jakimkolwiek świecie jego największy wróg czasów szkolnych, ten cholernie perfekcyjny dupek, wyidealizowany arystokrata i zadufany w sobie bufon przeleci go w wannie Remusa Lupina. Nawet w najśmielszych snach nie oczekiwał od niego żadnego dotyku. No może oprócz silnego ciosu w nos, w szczękę albo w brzuch, które zdarzało mu się otrzymywać za czasów szkolnych. Malfoy bezwiednie przesunął smukłym palcem od barku, przez ramię, a potem wzdłuż całej ręki, na koniec splatając ich dłonie razem. Potter zadrżał, zaskoczony tym nagłym gestem. Spojrzał na twarz blondyna, która nie wyrażała zupełnie nic. Draco miał zamknięte oczy, kiedy ściskał palce Wybrańca. Harry nie wiedział co myśleć. Z jednej strony siedział przy nim, dotykał go, czuł jego bliskość i ciało, które było idealnie dopasowane do niego. Z drugiej jednak Draco wyraźnie zastrzegł sobie, że to nic nie znaczy. Czy ta sytuacja go do tego skłoniła? W takim razie Potter miałby zapomnieć o tym co się zdarzyło? Harry był dużym chłopcem i wiedział, że czasem takie rzeczy się zdarzają. Nigdy nie był jakoś zbytnio przywiązany do swoich przygód. Jednak teraz było zupełnie inaczej. Nie chciał traktować go jak przygodę. Chciał, żeby był blisko niego. Czarnowłosy zacisnął usta, gapiąc się pusto w taflę zanikającej, lawendowej pianki. Po chwili zdeterminowany Potter, pchany przez urażoną męską dumę wstał i skierował się ku wyjściu z wanny. Chwycił się krawędzi bali, jakby wahając się czy powinien. To zupełnie wystarczyło. Draco niemal błyskawicznie znalazł się przy nim i już po chwili uniemożliwił mu opuszczenie balii, obejmując go zgrabnymi palcami za biodra. Harry zamarł, ale nie miał zamiaru odpuścić. Planował odejść jak najszybciej i spróbować zebrać rozszalałe myśli. Bez upierdliwego ślizgona. Ale blondyn nie zamierzał mu na to pozwolić. Przesunął językiem wzdłuż jego lewego pośladka w górę. Z ust czarnego wydarł się jęk irytacji, ale Draco był jak w transie. Wcisnął wścibski nos w rowek i wciągnął głośno powietrze.

- Lawenda - mruknął rozbawiony, a Potter mimowolnie się zaczerwienił. To było poniżej pasa. Dosłownie. W dodatku to było zupełnie nieprzyzwoite. Bezwstydne. Może jednak te orgie w pokojach Slytherinu za czasów Hogwartu to prawda? Bo jeżeli tak, to Draco Malfoy byłby królem imprezy! - Dokąd to? - zapytał melodyjnie, przygryzając ciepłą skórę na jego tyłku. Na pośladku wykwitł czerwony odcisk równych zębów arystokraty.

- Jest mi zimno, wychodzę - oświadczył sfrustrowany. Nie miał zamiaru być seksualną zabawką tego wrednego węża. A już na pewno nie planował udawać, że świetnie mu w jego ramionach, nawet jeżeli tak było. Och cholera, on naprawdę był nieziemski!

- Och no proszę, Potter! To tylko seks! Swoją drogą najlepszy jaki może cię spotkać - cmoknął czule jego jędrny tyłek, a Harry spontanicznie się roześmiał. To było irracjonalne. Blondyn składał pocałunki na jego skórze w górę, w stronę pleców, a potem w dół, bliżej uda.

- Eee tam, od razu najlepszy! Taki sześć na dziesięć - oświadczył rozbawiony, czując jak uścisk się wzmacnia, a blondyn zamiera na ułamek sekundy. Potter jeden, Malfoy zero - pomyślał z satysfakcją. Już po chwili po raz kolejny, tym razem mocniej wgryzł się w jego tyłek. Potter pisnął, czując jak zasysa delikatną skórę, tworząc sporą malinkę. Próbował się wyrwać, ale na próżno. Malfoy był nieugięty. Po chwili to samo zrobił wyżej, a potem wyżej, aż dotarł do linii jego pleców. Za każdym razem Harry mocniej się wyrywał, a w zamian otrzymywał większy ból. Cholerny dupek! Jego nos wsunął się złośliwie między pośladki czarnego, wyrywając z jego ust lekkie sapnięcie. Niemal czuł do czego zmierza. Znów próbował uciec, kiedy język blondyna wtargnął bezceremonialnie w jego dziurkę. Harry szarpnął się, na co palce mocniej wczepiły się w jego biodra. Poczuł krótkie liźnięcie, a potem uczucie zniknęło. Niemal odetchnął z ulgą. Na chwilę poczuł jak woda faluje, a już po chwili Draco przesuwał dłońmi wzdłuż wilgotnego ciała Pottera, aż oparł je na jego brzuchu, dosyć nisko. Harry znów wciągnął powietrze, czując jak jego kark owiewa ciepły oddech o zapachu mięty. Potter zrozumiał, że w tym momencie to jego najbardziej znienawidzony zapach świata. Mięta od tego dnia, już nigdy nie będzie taka sama.

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz