Rozdział 59

432 35 1
                                    

Obaj wciągnęli na siebie pozostałe części garderoby. Harry uniósł się na łokciach, rozglądając po twarzach zebranych wokół siebie. Większość obecnych patrzyło na niego z czystą troską, oprócz Draco. Draco Malfoy był wściekły.
- Odholowałem cię tu - oświadczył chłodno, przeczesując nonszalancko włosy palcami. Harry prychnął pod nosem, nie mając zamiaru wdawać się w zbędną dyskusję. Doskonale wiedział co Malfoy chce mu powiedzieć i nie miał zamiaru prowadzić tej rozmowy, dopóki nie zamkną wszelkich spraw.
- Jasne, wielkie dzięki - oświadczył chłodno, powoli podnosząc się do pionu. Kilka osób pomogło mu, podciągając go za łokcie w górę. Skinął niemo głową na zebranych, a potem uśmiechnął się krzywo. Przez twarz Malfoya przeszło coś na kształt buntu i radości jednocześnie.
- Och doprawdy! Nic nie powiesz? - prychnął obrażony blondyn, łapiąc Pottera w pasie i pomagając mu iść za McGonagall. W ten sposób mogli rozmawiać na tyle cicho, by nie robić zbędnego widowiska. Draco co chwila rzucał mu wymowne spojrzenia, żądając odpowiedzi, a Harry twardo to przetrzymywał. Przeszli przez drzwi Wielkiej Sali i ruszyli za kobietą w bliżej nieokreślonym kierunku.
- To nie czas na takie rozmowy. Ponad to... czuję się świetnie, nie musisz mnie niańczyć - oświadczył, po czym odepchnął jego dłonie, wyprzedzając nieznacznie i równając się z Minervą w kroku. - Dokąd idziemy? - zapytał, rozglądającą się wokół siebie ostrożnie profesor. Kobieta spojrzała na niego z ukosa i tylko wymownie skinęła dłonią w kierunku jednej z pustych sal na końcu korytarza. - Jak do tego doszło? - kontynuował zupełnie niezrażony. Malfoy prychnął pod nosem.

- A czy to ważne? - syknął. Czarnowłosy posłał mu mordercze spojrzenie, ale Draco najwidoczniej poczuł się tylko nim zachęcony. - W końcu gdziekolwiek nie pójdziesz, sam doskonale wiesz co zrobić by wszystkim było najlepiej - wytknął mu, przepychając się w kierunku półprzymkniętych drzwi salki. Minerva przestąpiła próg jak gdyby nigdy nic, znikając w środku i pozwalając im na chwilę prywatności. Obaj mieli zrobić to samo, ale Harry postanowił na chwilę zatrzymać chłopaka, uznając moment za najbardziej odpowiedni i wygodny.

- Miałem ci powiedzieć, ale najpierw była ta kłótnia, a potem wyleciało mi z głowy - mruknął cicho, wzdychając ciężko. Malfoy zmarszczył brwi, a na jego czole pojawiła się cienka, prawie niewidoczna zmarszczka, gdy w zniecierpliwieniu przestąpił z nogi na nogę.

- Jak? - zapytał, siląc się na spokój.

- Co jak? - zmarkotniał czarny, podpierając się barkiem o ścianę tuż przy drzwiach. W tym momencie blondyn zupełnie stracił cierpliwość.

- Jak mogło wylecieć ci z głowy, że praktycznie tydzień temu dostałeś zmieniacz od martwego Dumbledore'a?! Jak?! No powiedz mi Potter! Bo ja zupełnie nie rozumiem jak jedyna szansa na nasz normalny powrót do domu może tak po prostu... - urwał na chwilę, przybierając sceptyczny ton. - Jak to się wyraziłeś? Wylecieć z głowy? Żałosne - prychnął arystokrata, udając, że jego dłonie są dużo ciekawsze niż twarz Pottera, ale kiedy już obdarzył go jakimkolwiek spojrzeniem, było w nim tyle pogardy ile był w stanie zmieścić.

- Zapomniałem! Sam doskonale wiesz, że nie jestem sobą, nie pamiętam wielu rzeczy z naszego życia i nie wiem jak to się stało, Draco! Przecież...!

- Dość! Nie mam zamiaru i nie chcę tego słuchać, zapomniałeś, świetnie, wrócimy do siebie, a ja zapomnę o tobie - oświadczył chłodno, popychając drzwi. Jego oczom ukazało się sześć znanych mu już postaci z domu Pottera. Zakon Feniksa. Wtedy ręka Pottera nieświadomie zacisnęła się na przedramieniu chłopaka.

- Naprawdę? Serio Draco? Zakończysz to tylko dlatego, że zapomniałem o cholernym zmieniaczu czasu, bo tracę tu pamięć? Bo ten świat wciąga mnie tak samo jak i ciebie? Bo nie pamiętam hasła do sejfu w mieszkaniu? Nie pamiętam już wielu rzeczy, a ty tak po prostu puszczasz to mimo uszu i widzisz tylko co chcesz! - warknął, zwalniając uścisk, a potem przepychając blondyna i wkraczając do sali lekcyjnej. Zaraz po nim do środka wszedł arystokrata z protekcjonalną miną.

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz