Rozdział 68

547 38 3
                                    

Zewsząd słychać było trzask ognia w kominku i czuć zapach rozgrzanych ciał. Idąc tutaj, Draco nie spodziewał się żadnej reakcji. Znał Pottera, na tyle by wiedzieć, że był słowny i godny zaufania. Nic więc dziwnego, że oplatając nago jego biodra nogami czuł dziwne wyrzuty sumienia - zdeprawował złotego człowieka. Co lepsze, nie dbał o to. Harry znaczył jego skórę swoimi ustami, poruszając się w jego wnętrzu coraz szybciej i mniej składnie. Cały ten czas Draco swobodnie wtulał się w niego, wydając z siebie kolejne błogie jęki. Czuł się bosko wypełniony i na chwilę zapomniał, że w każdej chwili może go stracić. Delektował się chwilą bliskości i momentem zespolenia ich ciał w jedną całość. Potter zacisnął dłoń na jego sztywnym penisie i zaczął przesuwać nią rytmicznie w górę i w dół. Obaj dyszeli ciężko, cały czas patrząc sobie w oczy. Malfoy jak zahipnotyzowany nachylił się by złączyć ich usta i wtedy poczuł jak ciepła sperma rozlewa się w jego wnętrzu, a sam strzelił lepkim nasieniem w dłoń Pottera. Prawy kącik ust czarnowłosego uniósł się w lekkim uśmiechu, kiedy ich usta wreszcie się dotknęły. Czuł się jak oderwany od rzeczywistości element boskiej układanki, kiedy Harry powtarzał jego imię targany orgazmem. Godzinę później oniemiały i spocony leżał rozciągnięty na skórzanej kanapie, unosząc się na łokciach i patrząc jak jego nagi kochanek siada w jego nogach.

- Ale nie dochodź - zastrzegł sobie Harry, otwierając pudełko z lodami waniliowymi. Draco sapnął w przerażeniu, bo tylko na to mógł się zdobyć w obecnym stanie. Sam się dziwił, że jest chętny i nie czuje się wyczerpany, a wręcz podekscytowany. - Chcę cię widzieć i słyszeć, daj mi wszystko - poinformował go z drapieżnym uśmiechem. Draco chciał zaprotestować, ale już po chwili zwinne palce oplotły kostkę blondyna, ściągając w dół po skórzanym obiciu, przez które miał wrażenie, że jego tyłek płonie. Ręka Pottera znajdowała się teraz na wysokości bioder Malfoya, a on sam był idealnie wyeksponowany na jego spojrzenie. Zażenowany próbował zmienić pozycję, jednak nieustępliwe zielone spojrzenie szybko dało mu do zrozumienia, że nie powinien. Pierwsze - łyżka zanurzyła się w lodach, a potem wylądowała na języku Harry'ego. Draco obserwował jak nachyla się nad nim by poczęstować go wprost ze swoich ust. Z radością posmakował waniliowych warg, pod którymi czuł pierwotny smak kochanka. - Smaczne? - zapytał rozbawiony, widząc czerwone z wysiłku policzki blondyna i jego błyszczące kryształowe oczy. Blondyn ochoczo kiwnął głową głową w odpowiedzi, rozpromieniając się. Drugie - czarny znów zanurzył łyżkę w lodach, oblizując ją dokładnie, ale nie dzielił się z nim. Zamiast tego przesunął zimnym językiem wzdłuż mostka, aż do brzucha i na sekundę zagościł nim w jego pępku, wywołując tym bezkształtny jęk. - Nic nie słyszę - szepnął wrednie, przykładając zimną łyżkę tuż nad jego wrażliwym penisem, który znów twardo prężył się do góry. Potter postanowił dotknąć go, zsuwając kciukiem napletek i musnął łyżką najbardziej wrażliwą żołądź. Malfoy krzyknął głośno, dysząc przy tym nieubłaganie. - Lepiej - oświadczył usatysfakcjonowany i już po chwili znów wrócił do jedzenia.

- Przestań mnie torturować - wykrztusił Draco słabo, co spotkało się tylko z jego pobłażliwym śmiechem. Szacunek Malfoya do Pottera wzrósł, kiedy widział jego opanowanie mimo wyraźnego podniecenia, które wystawało spoza ud. Trzecie - Harry nabrał na łyżkę sporą ilość lodów, a potem przesunął po rozgrzanej skórze blondyna pomiędzy nogami, nie oszczędzając wrażliwych jąder. Draco mocno zaciskał usta, gdy lody topiły się w połączeniu z jego rozgrzaną skórą. Zniósłby to, gdyby Potter nagle nie zaczął ich zlizywać, smakując przy tym jak najlepsze danie.

- Nie dochodź - syknął, czując jak Malfoy wyrzuca biodra do góry, w odpowiedzi na jego zwinne liźnięcia. Jedno jądro, potem drugie, wzdłuż trzonu i na koniec główka.

- O... Nie! Czekaj! Tak! - krzyczał nieskładnie, wplatając palce w jego czarne włosy i pociągając za nie. - To takie trudne - pisnął nagle, niemal bliski płaczu. Wszystko powoli zaczynało go boleć, a świadomość tego, że dotyka go Harry, tylko wzmagało to uczucie. - Proszę, Harry... proszę - jęknął błagalnie, gdy Potter nieustępliwie pieścił go językiem. Zamknął oczy, wyplątując dłonie z czarnych kosmyków i przenosząc je płasko na kanapę, by jakoś powstrzymać zbliżający się orgazm. Urywany oddech i szybkie bicie serca skutecznie zagłuszało głodne pomruki czarnowłosego.

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz