Harry tkwił w ramionach Draco, nie zamierzając go już nigdy puścić. Ignorował nawet gromki śmiech Blacka i niecierpliwe stukanie palcami w stół Rona. Severus prychnął pod nosem, ogłaszając światu swoje zdegustowanie krótkim "Żałosne". Lily natomiast w towarzystwie Dory zbierała w pośpiechu jedzenie ze stołu, rozstawiając zastawę, dzbanek z kawą, drugi z herbatą i ciasto.
- Myślę, że powinniśmy powoli się zbierać - oświadczył nagle Remus, zerkając na głaszczącego niezdarnie po plecach Pottera, Draco.
- Odkleisz się? - zaśmiał się chłopak, kiedy Potter mocniej wcisnął zimny nos w szyję blondyna, wywołując u niego gęsią skórkę. - Harry, no weź - jęknął zażenowany, obserwowany przez wszystkich obecnych. Dla Harry'ego to było wygodne, nie widział wszystkich tych zniesmaczonych twarzy, bo niemal skleił się z jego skórą. Malfoy powoli zaczynał się czuć zawstydzony, a bardzo tego nie lubił. Nagle Potter odsunął się a potem stanowczo przyciągnął ramieniem blondyna.
- Draco zostaje tu - oświadczył, po czym bezczelnie wyminął zaskoczonego Remusa i rozbawionego Syriusza, ciągnąc za sobą arystokratę w stronę korytarza. Potter najwidoczniej planował podporządkować sobie cały świat, skoro musiał tu zostać.
- Nie Harry, Draco wraca do wujostwa - oświadczyła chłodno Lily, nagle zastępując mu drogę. Czarnowłosy prychnął.
- Ach tak? Kto tak powiedział? - zapytał wyzywająco, niemal chamsko odzywając się do matki.
- Ja - oświadczył nagle James, wreszcie się wtrącając, chociaż do tej pory siedział cicho.
- Więc ja nie zostaję tutaj - poinformował Potter, uśmiechając się krzywo. Już po chwili puścił dłoń chłopca i wkładał wilgotną kurtkę. Severus w milczeniu obserwował determinację czarnowłosego, kiwając co jakiś czas głową z uznaniem.
- Zostaniesz, bo ja tak mówię - powiedział dobitnie ojciec, uderzając głośno gazetą o blat stołu.
- Kim jesteś, żeby mi mówić co mam robić?! - warknął Potter, wyciągając różdżkę. Miał gdzieś co sobie pomyślą jego niedoszli rodzice. Planował pieprzyć Malfoya do nieprzytomności, bo tylko na tym obecnie zależało mi najbardziej.
- Jestem twoim ojcem i masz robić co każę! - teraz już krzyczał, kiedy Harry wyzywająco patrzył mu w oczy, mierząc w niego różdżką. - I co zrobisz? Rzucisz na mnie drętwotę? - zaśmiał się szyderczo, zupełnie nie traktując go poważnie. - Jestem aurorem Harry, doskonale o tym wiesz - oświadczył ojciec chłopca, na co ten zaśmiał się histerycznie.
- Ja też byłem - z satysfakcją patrzył na zmieniającą się twarz mężczyzny. James chciał jeszcze coś powiedzieć, ale wtedy zatrzymał go Snape. Wybraniec z dziwnych powodów odczuwał nieopisaną ulgę, gdy wreszcie im to wykrzyczał. W tej chwili bardzo zależało mu na zranieniu niedoszłych rodziców, ze względu na to, że psuli jego wyobrażenie o tych nieżyjących.
- Na twoim miejscu bym się uspokoił - mruknął Severus w kierunku starszego Pottera, który zaciskał mocno usta ze złości. Harry schował różdżkę, po cichych namowach Malfoya w postaci szarpania za rękaw. - To nie jest wasz nieudany, płaczliwy potomek, a Potter z innego wymiaru, w którym zaczynam dostrzegać pewne atuty - Harry miał wrażenie, że przez twarz profesora przebiegł cień uśmiechu. Mimo to starał się w jakiś sposób ukryć rozgniewanie i dawne skłonności do bycia bezlitosnym.
- Severusie... - ostrzegła go Lily srogo, słysząc w jaki sposób wypowiada się o Harrym. Snape wzruszył ramionami. Najwidoczniej nic nie było w stanie przekonać go do zmiany zdania, Harry powoli zaczynał rozumieć czemu. Draco nagle chrząknął znacząco, przerywając krępującą ciszę.

CZYTASZ
Zielony Lew
FanfictionWojna była i zniknęła. Harry Potter był narodowym bohaterem, a Draco Malfoy, jego największy wróg, dawnym Śmierciożercą. Powoli wszystko zaczynało się układać. Potter miał wianuszek fanów, a Malfoy grono nienawidzących go pismaków. Co się by jednak...