Harry nie chciał dać po sobie poznać, że sama sprawa niesamowicie go interesuje. Nie mógł ukryć jednak ekscytacji przed myślą, że to właśnie Severus Snape postanowił wsypać się przed niewtajemniczonym Potterem. Niecierpliwy chłopiec zaczął nagle szybciej pracować swoim umysłem, rozpaczliwie zastanawiając się co powiedzieć, żeby skłonić profesora do mówienia.
- Doskonale wiesz, że ojciec nie lubi gdy się w to mieszam - podchwycił nagle Potter, przypominając sobie ostatni list od matki. Snape pokiwał z dezaprobatą głową.
- Twój ojciec jest ignorantem. Zarówno ty jak i twoja matka znacie moje zdanie na ten temat. Nie rozumiem czemu nie chcą wykorzystać twojego talentu - Harry mimowolnie podskoczył na stołku z ekscytacji. Snape właśnie powiedział, że ma talent. Oczywiście nie uszło też jego uwadze, że profesor obraża jego ojca. - Mimo tego... nie rozumiem włączenia w to Weasleya. Ten chłopak jest totalnym półgłówkiem i nie sądzę, by potrafił cokolwiek więcej niż ślinienie się na widok Granger, albo kurczaka - mężczyzna skrzywił się z odrazą. Potter nagle zrozumiał, że ekscytacja minęła, a zamieniła ją niechciana gorycz. Nie znosił gdy Severus obrażał jego przyjaciół jeszcze za czasów jego przebywania w Hogwarcie, a tu tym bardziej drażniło go, że ktoś śmie mówić źle o jego wiernym mu przyjacielu. Ronald zawsze stał przy jego boku, nieważne czy pochwalał jego pomysły, czy nie.
- Severusie... - powiedział ostrzegawczo Potter, siląc się na zwyczajny ton. Nie dało jednak ukryć się tej nutki złości pobrzmiewającej w głosie Harry'ego. Snape skrzywił się nieznacznie, podnosząc się powoli z fotela. Stanął na chwilę, wpatrując się pusto w fiolki na szafce. Nagle w roztargnieniu obrócił się w stronę czarnowłosego chłopca i zbyt impulsywnie uderzył w blat biurka.
- Och, do cholery Potter! Nie mów do mnie po imieniu, bo aż mnie ręka świerzbi, żeby zdzielić cię w ten pusty łeb! Zarówno twój ojciec jak i ty marnujecie nasz czas! Nie dość, że muszę znosić obecność większości swojej przeszłości w Zakonie to jeszcze pakuję w to nieudolnego dzieciaka Weasleyów! O ile rozumiał bym jeszcze młodą Ginewrę, to jego zrozumieć nie potrafię - profesor potarł zmęczony grzbiet nosa i przymknął powieki. Potter drgnął. Snape powiedział Zakon. Czy to było to o czym myślał? Mimowolnie zbladł. To by znaczyło, że jego rodzice byli członkami Zakonu Feniksa. Kto jeszcze? Syriusz? Przecież szukał z nimi Glizdogona. - Black wspominał, że często bywasz ostatnio u Dumbledore'a. Po co? - mężczyzna zmienił temat, po czym wbił w chłopca uciążliwe spojrzenie. Harry poruszył się niespokojnie pod jego wzrokiem. Czuł, że Severus wypala w nim niewidzialną dziurę i przewierca się do wnętrza jego ciała. Niemal widział oczami wyobraźni, jak bawi się w ściskanie jego serca niewidzialną ciężką dłonią, dyktując jak długo pożyje. Potter zrobił się bardzo blady, przypominając sobie nagle czym tutaj był dokładnie Zakon Feniksa. Pozwolili umrzeć Malfoyowi. I chociaż nigdy nie odczuwał ogromnej sympatii do tego człowieka w prawdziwym życiu, Ba! nawet go nie lubił, to jednak czuł irracjonalnie narastającą złość. Kiedy tylko myślał, że dobrowolnie osierocili tutaj Draco dla wyższego dobra, zrozumiał, że nie różnili się jakoś wyjątkowo od Voldemorta, którego znał. On także poświęcał innych dla sprawy. Niejednokrotnie pozbywał się niewygodnych, poświęcał Śmierciożerców, torturował ich całe rodziny, dla wyższego dobra. Potter zacisnął pięści ze złości, a na jego twarz wstąpił charakterystyczny grymas.
- Nie twoja sprawa! - warknął, czując, że nie powstrzyma teraz swojej złości. Snape zacmokał z dezaprobatą. Po chwili westchnął zrezygnowany i przysiadł na brzegu biurka, łamiąc wszelkie swoje zasady znane Harry'emu w jego świecie.
- To ma jakiś związek z młodym Malfoyem? - zapytał mężczyzna, badając reakcje Pottera. Harry niezamierzenie odwrócił wzrok. Severus skrzywił się po raz kolejny tego wieczoru. - Och Potter, zupełnie nie różnisz się od tej swojej żałosnej imitacji wuja, którego nazywasz chrzestnym. Black daje ci zdecydowanie zły przykład, sprowadzając co raz to nowych mężczyzn pod swój dach. Nie wiem co Lily powie na te twoje schadzki z Malfoyem - Potter milczał. Nie wiedział co powiedzieć. Zupełnie go zamurowało. Profesor z taką czułością wyrażał się o jego matce. Oczywiście Harry doskonale wiedział, że Severus bardzo ją kochał, jednak nie sądził, że to przekładało się też na ten świat i jej szczęśliwe życie z jego ojcem. Miał wrażenie, że na myśl o matce, po twarzy Snape'a przeszedł nieznany mu wcześniej cień bólu. - Mam nadzieję, że to nic poważnego i szybko się odkochasz. Draco zdecydowanie nie jest dla ciebie - ciągnął dalej nauczyciel, zerkając co raz z odrazą na skulonego na krześle chłopca. Harry poczuł się jakby znów miał szesnaście lat, a Severus dawał mu reprymendę. Ale Potter wizualnie miał szesnaście lat. I to było ogromną przeszkodą do powiedzenia temu człowiekowi co tak naprawdę sądzi o jego pogardzie do gejów, jego przyjaciół i ojca. - Twoja matka ostatnio zasypuje mnie listami. Uważam, że to nie jest najlepszy powód do wplątywania cię w sprawę, ale zrobisz jak uważasz. Gdyby coś się działo, daj mi jednak znać, rozumiesz? A teraz zmykaj, nie chcę, żebyś tracił nasze punkty za to, że snujesz się po zamku w nocy - powiedział jakby mniej złośliwie niż zwykle, po czym jawnie wyprosił go z gabinetu. Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem. Potter stał na korytarzu, łapiąc z oburzeniem powietrze. Przez chwilę czuł się jak Hermiona, której odmówiono wiedzy. Nie miał możliwości powiedzenia czegokolwiek. Nie dowiedział się za wiele. Jasne, jego rodzina to Zakon Feniksa.
CZYTASZ
Zielony Lew
Hayran KurguWojna była i zniknęła. Harry Potter był narodowym bohaterem, a Draco Malfoy, jego największy wróg, dawnym Śmierciożercą. Powoli wszystko zaczynało się układać. Potter miał wianuszek fanów, a Malfoy grono nienawidzących go pismaków. Co się by jednak...