Harry szedł w milczeniu obok Mlafoya. Obaj co jakiś czas rzucali sobie ukradkowe spojrzenia, podążając za Hermioną, która dziarsko ruszyła do Wielkiej Sali. Potter bił się z myślami, na co Draco ciągle wysyłał mu sygnały. Obaj myśleli o tym samym i nie wiedzieli jak się do tego zabrać. W końcu blondyn szturchnął Pottera w ramię, sugerując by zapytał o nurtujące ich pytania.
- Aleś ty odważny - skwitował czarny pod nosem. - Hermiona...! - zaczął, ale po chwili zrozumiał, ze wyszło nazbyt entuzjastycznie. Granger zatrzymała się w połowie korytarza. Chłopcy w ostatniej chwili zrobili to samo, unikając z nią zderzenia.
- Wykrztuście to! Odkąd wyszliśmy z biblioteki, żaden nie odezwał się słowem - ponagliła ich, a jej żołądek jak na zawołanie zagrał swoją piosenkę. Draco zachichotał, na co szatynka zgromiła go wzrokiem.
- Syriusz Black - wydusił zawstydzony Harry, uciekając wzrokiem od jej twarzy. Dziewczyna wbiła spojrzenie w Malfoya w odwecie i wtedy nawet on poczuł się przy niej mały. Mimowolnie poluźnił swój krawat.
- Och! To ten przystojny ścigający Nietoperzy z Ballycastle? - dziewczyna zarumieniła się uroczo. - Reklamował ostatnio też nowe szaty od Emmy Vane, wyglądał na naprawdę... - powiedziała dziewczyna rozmarzona. - Znaczy WYGLĄDAŁY! Tak, zdecydowanie wyglądały na świetne! - szybko się poprawiła. Draco uniósł jedną brew, a Harry popatrzył na nią powątpiewająco. Granger chrząknęła. - Przystojny mężczyzna. Zdaje się, że twój chrzestny prawda, Harry? - Harry pokiwał powoli głową, na co ta posłała mu zawstydzony uśmiech. - Zazdroszczę tak bardzo... - wymruczała, a następnie przygryzła delikatnie pełną wargę. Draco nie mógł się już powstrzymać i wybuchł niepohamowanym śmiechem. Dziewczyna odwróciła zawstydzoną buzię.
- I nic więcej? - zapytał Harry, uderzając Malfoya między łopatki, bo ten zaczął właśnie krztusić się ze śmiechu.
- To znaczy? - zapytała dziewczyna niezrozumiale. Zatrzepotała rzęsami uroczo, a jej twarz zaczynała odzyskiwać normalną barwę.
- Nieważne... - wyrzucił z siebie Potter, zastanawiając się głęboko nad tym jak Syriusz mógł pozwolić Voldemortowi na jakikolwiek ruch. Ale w sumie nie dziwił się. Jego rodzice żyli, więc nie miał po co mieszać się w tą sprawę. - A może... Remus Lupin? - zapytał z nadzieją w głosie czarny.
- A to przypadkiem nie mąż Nimfadory? Draco? Mówiłeś, że Dora zabrała wreszcie resztę rzeczy i przeniosła się do... - ćwierkała Hermiona. Blondyn spojrzał na nią jak na wariatkę. - Och no tak! No w każdym razie, jest mężem kuzynki Draco - poprawiła się. - Chyba również przyjaciel twojego chrzestnego... - rozmarzyła się po raz kolejny Hermiona, wywołując u Draco kolejny napad niekontrolowanego śmiechu. Tym razem to Harry postanowił doprowadzić blondyna do porządku i mocno uderzył go w tył głowy. Malfoy fuknął obrażony i doprowadził się do porządku.
- Peter Pettigrew - powiedział stanowczo Malfoy, poprawiając z dumą wgniecenie na koszuli. Harry zamarł na chwilę. Przypomniało mu się, jak przeczytał list od rodziców.
- Syriusz i rodzice go szukają - mruknął pod nosem czarny. Draco przeniósł na niego chłodne spojrzenie. Wyglądał jakby miał się zaraz na niego rzucić. Szczeka drżała mu niebezpiecznie ze złości.
- I nic nie powiedziałeś? - wycedził blondyn. Wciągnął powoli powietrze, przymknął powieki i dopiero po chwili je wypuścił, jakby starał się uspokoić. Wymagało to od niego dużej dozy cierpliwości, żeby nie rzucić się na Pottera tym razem. Miał ochotę słono mu dołożyć, za to, ze miał przed nim sekrety. - Mieliśmy być w tym razem - wypomniał mu oskarżycielsko, a jego usta ułożyły się w pogardliwy uśmiech.
CZYTASZ
Zielony Lew
FanfictionWojna była i zniknęła. Harry Potter był narodowym bohaterem, a Draco Malfoy, jego największy wróg, dawnym Śmierciożercą. Powoli wszystko zaczynało się układać. Potter miał wianuszek fanów, a Malfoy grono nienawidzących go pismaków. Co się by jednak...