Rozdział 40

529 49 5
                                    

Harry zlustrował promiennego staruszka, który stał za nimi. Kto by się spodziewał Albusa Dumbledore'a przechadzającego się ulicami Doliny Godryka najwidoczniej bez celu. Draco zamarł zaskoczony obecnością dyrektora, którego długie włosy powiewały na wietrze uciskane jego nieodłączną szarą czapką na czubku głowy. Jak zwykle dostojny w długiej, eleganckiej szacie i z laską w dłoniach. Pocierał sędziwą brodę, patrząc na nich pod połówek swoich okularów. Inteligentne niebieskie oczy przyglądały się im, kiedy Malfoy niechybnie chwycił Pottera za dłoń. 

- Ach! Miłość! - ucieszył się Albus, posyłając im nieodgadniony uśmiech. Blondyn wzdrygnął się lekko, ale Potter cierpliwie głaskał jego skórę, jakby sama bliskość miała go uspokoić. Tym razem jednak się nie udało, a Malfoy ze wstrętem oderwał dłoń od tej czarnego. Harry'ego to niesamowicie ugodziło, ale postanowił nie dawać po sobie tego poznać. W sumie czego miał się po nim spodziewać? Wyznań miłości nie było. Czysty zysk... znów zakołatało mu w głowie z goryczą. Najgorsze dwa słowa tego wymiaru. Mimo tego to nie było przyjemne. - Zaklęcie Obliviate jak sądzę, panie Malfoy? - zapytał Albus, nawet na nich nie patrząc. Przyglądał się sędziwemu drzewu, stojącemu w centrum placu Doliny Godryka. Harry pokusił się o myśl, że ich wiek jest zbliżony, na co musiał skryć swój delikatny uśmiech. Draco zamrugał kilkakrotnie, kiedy dotarł do niego sens słów dyrektora. 

- O nie - jęknął zrezygnowany. Wtedy wszystko stało się takie jasne. Namiar, różdżka, wszystko to było irracjonalnie głupie. Tak bardzo przyzwyczajeni do używania magii w każdym miejscu, w każdej sytuacji, zupełnie zapomnieli o rzeczy, która tak naprawdę sprowadziła ich do tej nieszczęśliwej chaty. Potter spojrzał na blondyna bezrozumnym spojrzeniem, nie rozumiejąc do czego to wszystko zmierza. - Myśl Potter, namiar, sam mnie upomniałeś kiedy chciałem się teleportować! - syknął wściekle Draco. Wtedy Harry'ego olśniło. Zaklęcie Obliviate, w dodatku tak fachowo użyte było czymś niebezpiecznym. Potter potarł skroń ze zmęczenia. Dlaczego wszystko tak trwale waliło się tu na głowę? Już zdążył zapomnieć, jak to jest być na wiecznym odstrzale. 

- Incendio pana Pottera, na pewno wam nie pomaga - wspomniał ukradkiem Dumbledore. Harry miał wrażenie, że słyszy w jego głosie nieopisaną satysfakcję. Jakby cieszył się z ich głupoty. - W takim razie zapraszam panów do Hogwartu, przecież musimy załagodzić to nieporozumienie, czyż nie? - roześmiał się ciepło dyrektor, wciąż patrząc na szeroki pień drzewa i jego pomarszczoną korę. Potter spojrzał na Draco, który wściekle zaciskał dłonie, a jego twarz jak zwykle przybrała chłodny wyraz. Tylko oczy płonęły nieodgadnionym uczuciem. Z tą miną wyglądał bardzo poważnie, a wręcz groźnie. Harry chciał przesunąć dłonią po jego policzku i jakoś go uspokoić, ale wtedy on po prostu ruszył przed siebie. Dłoń czarnego smętnie zawisła w powietrzu, jakby nie mając dla siebie miejsca.

- Hej! Malfoy, dokąd idziesz?! - krzyknął za nim czarny, zupełnie zbity z tropu. Blondyn zatrzymał się w pół kroku, lekko zgarbiony, jakby się nad czymś zastanawiał. Potter wcale nie dziwił się jego złości. W końcu to nie on zaryzykował, tylko Draco. Wykorzystał swoje zdolności Amnezjatora i po prostu zmodyfikował pamięć Remusa. Powoli ruszył w jego kierunku. Chciał dodać mu jakoś otuchy, bo przecież cały czas obiecywał, że będą w tym razem. To tyczyło się każdej sytuacji. Albus Dumbledore przyglądał się tej scenie z niemałą fascynacją i dzikim błyskiem w oku. 

- Jak najdalej od ciebie! - oświadczył zimno, nawet na niego nie patrząc. Harry zatrzymał się nagle, zaskoczony jego zimnym tonem. Nie spodziewał się ataku na swoją osobę. Myślał, że czasy nastoletnich dąsów i przepychanek słownych mają za sobą i mogę wreszcie egzystować jako przyjaciele... Nie! Jako bliscy znajomi. 

- Dlaczego taki jesteś? - zapytał Harry spokojnie, podchodząc do blondyna powoli. Nie chciał go spłoszyć. Doskonale znał jego ton, w takiej sytuacji Malfoy zawsze uciekał. Tylko do tego się nadawał - Potter skarcił się za tą okrutną myśl. 

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz