Rozdział 53

525 48 1
                                        

Harry miał tak wiele do powiedzenia Lily Potter, jak również własnemu ojcu, jednak jeszcze więcej miał do powiedzenia Malfoyowi. Sytuacja z góry nadal nie dawała mu spokoju, szarpiąc go za biedne, podsycane nastoletnimi hormonami serce, dlatego od razu postanowił skonfrontować zasiane ziarno niepewności z siewcą, to jest Malfoyem. Wzburzony wszedł do pokoju, pragnąc mocno trzasnąć drzwiami, jednak kiedy zobaczył zwiniętego w kłębek na łóżku blondyna, przytulonego rozpaczliwie do poduszki, z twarzą wciśniętą w pluszowy koc, twarda, lodowa skorupa, otaczająca jego serce, nagle zupełnie stopniała. Westchnął cicho, przymykając delikatnie drzwi i rzucając niedbale dłonią zaklęcie wyciszające. Niczym kot, na paluszkach próbował wdrapać się na własne łóżko. Kiedy opadł obok Draco, spojrzał na jego wystraszoną twarz, pogrążoną we śnie. Wyglądał tak spokojnie, zupełnie jak nie on. Potter zauważył kapryśny biały kosmyk, opadający mu na oczy, który rozpaczliwie zapragnął zdmuchnąć, ale nie chciał go budzić. Śniący naprawdę wyglądał jak anioł, z którymi wizualnie mógłby konkurować, bo jeżeli istniały anioły, to zdecydowanie wyglądały jak on. Nachylił się nad nim cichutko, próbując zgasić magiczne gwiazdy, kiedy silne dłonie objęły go przez sen, jakby nagle wyczuły jego obecność i ścisnęło jak pluszową zabawkę. Harry sapnął zaskoczony gwałtownym uściskiem wokół własnej szyi, a kiedy próbował się wyplątać, unosząc powoli na zgiętych łokciach, poczuł jak ciepły oddech owiewa jego czoło i zrozumiał, że Draco wcale nie śpi. 

- Czemu tak długo? - wymruczał, z nadal zamkniętymi oczami, muskając nosem skórę na czole chłopaka. Czarnowłosy czuł ciepło ciała bijące od niego i chociaż bardzo chciał się na niego gniewać, to nie potrafił, poza tym był obecnie w takiej sytuacji, że ciężko mu było w jakikolwiek sposób się ruszyć. Czerwony z bezdechu Wybraniec, zaczął szamotać się w rozluźniającym uścisku, a jedno z do tej pory obejmujących szyję ramion odpuściło i zsunęło w dół po plecach chłopca, aż dłoń spoczęła na tyłku. Harry pisnął cicho, wiercąc się jeszcze bardziej, zupełnie unieruchomiony, tylko pogarszając swoją sytuację. Dłoń delikatnie wsunęła się pod luźną gumkę dresów i zatrzymała na nagim pośladku Pottera. Zaprotestował gardłowym warknięciem, ale nieświadomie wciągnął zapach skóry blondyna, przez co jego serce zaczęło obijać się w piersi w szaleńczym tempie, niemal wyskakując by być bliżej Malfoya. Jego umysł za to zupełnie się z nim kłócił, chcąc spokoju i ciszy od tych głupich wybryków. 

- Jesteś podstępnym wężem - wydyszał czarny, odzyskując powoli miarowy oddech. Draco zachichotał cicho, wybijając na jego pośladku nieznany nikomu, oprócz jemu samemu rytm. Nie poruszył przy tym palcami ani w dół ani w górę, tylko stukał, wywołując u Harry'ego delikatny rumieniec. 

- Ach, dziękuję za komplement - mruknął Malfoy, całując go czule w czoło. Potter westchnął po raz kolejny, przymykając na chwilę powieki i delektując się ciepłą, miękką skórą przyciśniętą do jego piersi i brzucha, a także swobodnym ramieniem, które obejmowało go nadal za szyję, paznokciami dłoni drapiąc skórę jego barku. Nagle poczuł jak ręka na pośladku przesuwa się nieznacznie niżej i niemal się nie opluł. Otworzył gwałtownie oczy, czując jak cały się spina, szczególnie pod stoickim spokojem blondyna. Draco wyglądał na zdecydowanie zbyt rozluźnionego, przez co Potter zaczął się znów wiercić, a uścisk ramienia na szyi wzmocnił się, ponownie podduszając zaskoczonego chłopca. Czarnowłosy czuł się jawnie molestowany, a co gorsza jego ciało reagowało na to żywym zainteresowaniem, ku zadowoleniu Malfoya, który spokojnie mościł udo między jego nogami. - Przepraszam - mruknął nagle wprost w czarne kosmyki, wciągając powoli zapach Harry'ego. Wybraniec na chwilę znieruchomiał, ostrożnie nasłuchując jakichś dalszych wyjaśnień, które nie nadeszły. Zmarszczył gniewnie brwi i posłał blondynowi oskarżycielskie spojrzenie, na co ten tylko się uśmiechnął, chociaż nawet go nie widział - przecież miał zamknięte oczy. Wścibskie palce na pośladku krążyły delikatnie po skórze, wokół rowka, powodując, że kilka kropel potu spłynęło po jego plecach. 

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz