Malfoy siedział w swoim łóżku, gapiąc się pusto w okno. Na zewnątrz mocno padało. Cały czas przed oczami miał wizję swojego ojca, siedzącego w celi. Zamknął oczy i zacisnął mocno usta. Ten szept ciągle rozbrzmiewał w jego głowie. "Panie, dbaj o moją rodzinę...". Jego ojciec umierał. Czuł to. Deszcz głucho uderzał o parapet za oknem, mocząc świat swoimi żałosnymi łzami. Draco był pewien, że Lucjusz cierpi. Zacisnął mocno zęby, bo ktoś właśnie wszedł do pokoju. Blondyn odwrócił wzrok w stronę drzwi. Powiódł wzrokiem po milczącym Weasleyu, który odstawił bez słowa tacę ze śniadaniem na szafkę nocną Malfoya. Draco zauważył też eliksir. Już miał po niego sięgnąć, kiedy Ronald pospiesznie zabrał fiolkę. Blondyn zmrużył oczy.
- Nie chcę jeść - warknął naburmuszony. Rudzielec westchnął.
- Potter spodziewał się, że to powiesz. Na twoje nieszczęście kazał mi dopilnować, żeby wszystko zniknęło zanim to wypijesz - tu rudy wskazał na fiolkę, po czym wygodnie rozsiadł się na swoim łóżku. Malfoy niechętnie sięgnął do tacy. Zaczął w ciszy spożywać swój posiłek. Każdy kęs sprawiał mu fizyczny ból. Jedyne o czym marzył to zasnąć i zapomnieć o tym co przeżył ostatniej nocy. Ale upierdliwy wzrok Weasleya ciągle sprawdzał czy je. Draco ciągle burczał coś pod nosem, ale jadł. Kiedy wreszcie talerz był czysty, spojrzał na Weasleya z obrzydzeniem.
- Zadowolony? - warknął w kierunku rudzielca, a ten obdarzył go promiennym uśmiechem.
- Potter mówił, że czeka na ciebie jutro w bibliotece, liczy, że skontaktujesz się z nim do tego czasu - blondyn jęknął teatralnie. Rudzielec rzucił fiolkę w jego stronę, po czym zabrał tacę i wyszedł. Malfoy obracał ją chwilę w dłoniach i wyciągnął korek. Odetchnął głęboko i wypił eliksir do dna. Zasłonił zasłony wokół łóżka, resztkami sił nakrył się kołdrą. Zasnął. Eliksir był o tyle dobry, że nie wywoływał marzeń sennych. Draco tego dnia spał spokojnie. Wreszcie mógł odpocząć od tego co wydarzyło się w nocy. Od wszystkiego. Gdyby mógł, prawdopodobnie przespałby tak już resztę swojego życia. Obudził się w niedzielę rano. Był niesamowicie wypoczęty. Rozejrzał się po pokoju, a potem zerknął na zegar. Była dziewiąta. Odetchnął z ulgą, rozumiejąc, że większość jeszcze śpi. Cicho podniósł się z materaca i powoli ruszył do łazienki. Rozebrał się do naga, a potem spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Był rozczochrany, ale nie widać było po nim ani śladu zmęczenia. Uśmiechnął się nieśmiało sam do siebie, a potem zanurzył ciało pod ciepłymi strumieniami wody. Niewiadomą było dla niego ile tak stał, ale kiedy opuścił łazienkę czuł się o wiele lepiej. Wtedy znowu spojrzał na zegar. Była prawie dziesiąta. Weasley siedział na łóżku i przecierał zaspane oczy. Finnigan przekładał się z boku na bok, niezadowolony, że ktoś wpuścił światło dzienne do pokoju. Dean Thomas pogwizdywał, pisząc z czegoś esej. Longbottom mruczał pod nosem przekleństwa, szukając czegoś w pokoju.
- No proszę! Księżniczki powstawały - roześmiał się Draco w znakomitym humorze. Uchylił się przed poduszką lecącą ze strony Finnigana. Seamus nakrył się kołdrą, a Ron zachichotał.
- Świetnie wyglądasz, stary - mruknął z uznaniem rudy, zasłaniając usta ręką, bo właśnie ziewnął. Draco zmarszczył brwi obrzydzony, ale zaraz posłał mu lekki uśmiech.
- Potter był? - zapytał niby przypadkiem, ale tak naprawdę bardzo zależało mu, żeby przyszedł.
- Tak, a tak właściwie to nie - mruknął Neville. Malfoy jęknął sfrustrowany. Nikt nigdy nie rozumiał Longbottoma. Zawsze mówił głupoty od rzeczy.
- Do rzeczy - syknął nazbyt zjadliwie. Neville cały się spiął. Chyba nawet w tym świecie nie przepadał za blondynem. Ale w sumie Draco wcale mu się nie dziwił. Nie wiedział czy rodzice Longbottoma żyli w tym świecie, jednak wiedział, że Bellatriks nawet tutaj była śmierciożercą. Nie ważne jak długo. Ani czy żyła, czy nie.
![](https://img.wattpad.com/cover/180578341-288-k527282.jpg)
CZYTASZ
Zielony Lew
Fiksi PenggemarWojna była i zniknęła. Harry Potter był narodowym bohaterem, a Draco Malfoy, jego największy wróg, dawnym Śmierciożercą. Powoli wszystko zaczynało się układać. Potter miał wianuszek fanów, a Malfoy grono nienawidzących go pismaków. Co się by jednak...