Rozdział 67

485 42 9
                                    

Drżące palce musnęły ciężkie drzwi loftu, jakby nie były do końca zdecydowane czy spleść się w pięść i uderzyć z całej siły. Ostatecznie dłoń obiła się dosadnie o stalowe, magazynowe drzwi, domagając wpuszczenia. Draco przestąpił z nogi na nogę, rozglądając po korytarzu starej kamienicy. Nie rozumiał dlaczego Potter wybrał coś tak starego, kiedy mógłby mieć nowoczesne i drogie mieszkanie. Musiał jednak przyznać, że wielkie okna i stare mury z cegieł miały w sobie coś urokliwego, a szczególnie winda towarowa, którą się tu dostał. Ponownie uderzył pięścią, domagając wpuszczenia. 

- Już, chwila, już - usłyszał stłumiony głos, a potem drzwi przesunęły się dosadnie, oferując mu bogate wnętrze. Z zainteresowaniem wsunął głowę do środka, omal nie uderzając nią w pierś bruneta. 

- Draco? Co ty tu robisz? - zaskoczony Harry oparł się dłonią o framugę, blokując mu możliwość głębszego zajrzenia do środka. Skonsternowany blondyn przeniósł wzrok na swojego rozmówcę, lustrując go od stóp do głów. Harry stał przed nim w wyciągniętej szarej koszulce i dresach, a włosy miał roztrzepane, jakby dopiero co zwlókł się z łóżka. Dziwne, była dopiero siedemnasta. No może nieco zbłądził po drodze, bo nie do końca był pewien, czy powinien tu przyjść. Jednak dzika chęć zobaczenia Pottera jako "Pottera" a nie "Pottera Notta" była silniejsza.  

- Uważasz, że jestem gruby? - wymsknęło mu się, kiedy powoli dostrzegał piękno w nonszalanckim stylu gospodarza. Szczególnie w oczy rzuciły mu się jego bose stopy i z dziwnego sobie powodu miał ochotę przyjrzeć im się dokładniej. Spąsowiał przyłapany na gorącym uczynku, gdy Potter pstryknął mu palcami przed nosem. 

- Co? Przyszedłeś zapytać czy uważam, że jesteś gruby? - wykrztusił Harry z niedowierzaniem. Irracjonalność tej sytuacji tak go rozbawiła, że uśmiechnął się głupawo, robiąc z siebie kompletnego idiotę. 

- Tak - oświadczył, przybierając rozmarzony wyraz, który ostatnio nie opuszczał jego twarzy od kilku dobrych dni, gdy o nim myślał.  - Znaczy nie - poprawił się szybko, a kiedy czarnowłosy uniósł w rozbawieniu jedną brew, zrozumiał, że powinien zapaść się pod ziemię. - Cześć! - przywitał się nazbyt radośnie, przyjmując do świadomości, że gorzej być nie może. 

- Cześć - parsknął Harry zupełnie rozbawiony. - To chcesz wejść? - zaskoczony zrozumiał, że pytanie to brzmi zupełnie normalnie, a Harry przesunął się w progu, dając mu możliwość wsunięcia się do środka. Niepewnie zrobił pierwszy krok jakby bał się obracać do niego tyłem. Gospodarz zasunął ciężkie drzwi, gdy blondyn rozglądał się po mieszkaniu z czystym zainteresowaniem. Sunął wzrokiem po kuchni łączonej z salonem w sposób elegancki i nowoczesny. Nie docenił tego starego mieszkania. Jednak lofty były nad wyraz czarujące, a ich wnętrze zależało tylko od właściciela. Ten był naprawdę oszałamiający, ale za nic nie przypominał mieszkania mężczyzny po ślubie. Raczej kawalerskie lokum człowieka wyzwolonego i pewnego siebie. Podobało mu się połączenie niemal odczuwalnej magii z mugolskimi sprzętami. Po chwili poczuł palące spojrzenie na swoich plecach, które otrzeźwiło jego rasowy ogląd. - Zabiorę to - mruknął mu wprost do ucha, kładąc ciepłe dłonie na ramionach. Draco jak za dotknięciem magicznej różdżki udostępnił mu odzienie, zsuwając z siebie płaszcz. Zawiedziony zrozumiał, że nawet nie wyczuł żadnego więcej dotyku, a płaszcz już zniknął. Patrzył tęsknie jak jego smukłe ciało oddala się od niego, a ciepło, które jeszcze przed chwilą czuł, znika tak szybko jak się pojawiło. 

- Jesteś sam? - wypalił idiotycznie, starając się skupić maksymalnie wzrok w półmroku salonu. Podskoczył w miejscu, kiedy lampa przy schodach prowadzących na górę zapaliła się pod wpływem drobnego gestu czarnowłosego. 

- Nie bój się - powiedział rozbawiony Harry, podchodząc z gracją do kanapy na której prawdopodobnie stacjonował i szukając wzrokiem czegoś nieokreślonego. Po chwili chwycił pilot od mugolskiego telewizora i jednym guzikiem zgasił beznadziejny bełkot. Malfoy dopiero po chwili zrozumiał, że praktycznie nie oddycha, kurczowo trzymając w dłoni laskę. Nie potrafił oderwać od niego wzroku, a w ustach zaschło mu tak bardzo, że mógłby konkurować nimi z pustynią Gobi. - Napijesz się czegoś? - zwrócił się do niego, po raz pierwszy zwracając konkretnie. Draco bezwiednie pokiwał twierdząco głową, rozszerzając źrenice w celu przyzwyczajenia się do niewyraźnego światła. Harry znów się roześmiał, a jego ciepły śmiech ożywił na chwilę martwe serce, które zaczęło teraz gwałtownie wyrywać się z piersi. - No to czego? Rum, koniak, wino, whisky...? - wymieniał błyskotliwie, jakby był kelnerem i właśnie prezentował kartę trunków. 

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz