Kiedy Harry Potter stanął przed domem rodziców w Dolinie Godryka, targały nim dziwne emocje. Nigdy nie widział go w takim stanie, tak zadbanego i pięknego. Był ogromny, jasny, a w tle rozpościerał się różany ogród. Ręka matki. Bardziej jednak obawiał się tego co jest w środku. Razem z Syriuszem przestąpił próg, z sercem na ramieniu. Przedpokój był dla niego wielką tajemnicą. Gdy zdejmował kurtkę, starał się zapamiętać jak najwięcej istotnych szczegółów, które z czasem będzie mógł sobie odświeżać. Te jasne, mocno oświetlone ściany, drewniana podłoga, plama nie do sprania na granatowym dywanie w białe, kwiatowe wzory... Zerknął ciekawie przez drzwi z lewej strony, prowadzące do kuchni. Dalej były kolejne, które prawdopodobnie zmierzały do jadalni. Na końcu były duże schody. Zawsze myślał, że widział już wszystko, ale to było nie do zniesienia. Drżał, kiedy Lily obejmowała go ciepłymi ramionami, witając w domu. Dawno go nie widziała. On nigdy jej nie widział. Potem krzyczała, że jest zawiedziona jego wybrykiem i nadal nie zapomniała. On tylko śledził jak jej idealne usta układały się w litery, słowa i zdania. Widział w niej tyle siebie. Zielone oczy były pełne życia i nagle poczuł, że reprymenda, jaką dostawał sprawiły, że pociemniały. Była żywiołowa, a jednocześnie opanowana. Kasztanowe włosy opadały na twarz, a kiedy je odgarniała, wyglądała jak anioł. Nosiła duży szary sweter i zwykłe jeansy, ukrywając sylwetkę. Harry niewiele myśląc przerwał jej monolog i wtulił w jej ciepłe ciało. Był nieco od niej wyższy, więc musiał się nieco przychylić, by całkowicie zniknąć w objęciach kobiety.
- Kocham cię, mamo - szepnął, czując jak pod jego powiekami zbierają się łzy. Chciał je zatrzymać, ale płynęły samoistnie. Nie znał jej, a mimo tego wiedział, że może tu czuć się bezpieczny. Nagle ten świat wydał mu się dużo przychylniejszy niż do tej pory. Po raz pierwszy poczuł, że mógłby zostać tu na zawsze. Nieważne czyim kosztem, chciał mieć rodziców. To było jego największe pragnienie. Żywych, nie takich na cmentarzu. A ten dom, był jego domem, którego zawsze chciał.
- Nie myśl, że zapomniałam - ostrzegła go surowo, z matczyną dokładnością głaszcząc po plecach. - A teraz zmykaj na górę się przebrać, niedługo zjawi się reszta - oświadczyła, klepiąc go pieszczotliwie po pośladku. Harry podskoczył zaskoczony, takim gestem. Lily zachichotała melodyjnie, a za chwilę zawtórował jej Syriusz. Szybko otarł łzy wzruszenia i kiwnął głową. Niemal błyskawicznie znalazł się na schodach na końcu przedpokoju. Wbiegał co dwa stopnie, głaszcząc drewnianą poręcz. - Powoli! - krzyknęła za nim, zapraszając Syriusza do kuchni. Na górze Potter omal co nie wpadł na ojca.
- Harry! - ucieszył się mężczyzna, ściskając go w niedźwiedzim uścisku. Czarnowłosy zamarł. Powoli przesunął dłonią po plecach ojca, klepiąc go delikatnie. Po chwili James puścił chłopaka, targając jego włosy. Czarnowłosy zauważył, że włosy jego ojca również są czarne i roztrzepane. Orzechowe oczy figlarnie patrzyły na niego zza rogowych okularów, a na twarz wkradł się szczery uśmiech. Harry chłonął każdą rysę jego twarzy, każdą zmarszczkę, a zwłaszcza te przy oczach wyrażające jego pogodną naturę. Już rozumiał, dlaczego Severus Snape tak bardzo go nienawidził. Wyglądał zupełnie jak starsza wersja jego samego. Był wyższy od Harry'ego praktycznie o głowę, a również nieco bardziej zbudowany. Wybraniec niemal tonął w jego objęciu. Miał na sobie koszulę w niebieską kratkę z podwiniętymi rękawami, które odsłaniały pokryte ciemnymi włoskami przedramiona i szwajcarski zegarek, a także nosił ciemne, wytarte spodnie.
- Cześć! - przywitał się nazbyt podekscytowany chłopak. Ogarniało go niesamowite szczęście, a z drugiej strony miał ochotę usiąść i płakać. To było dziwne, widzieć ich oboje - żywych. - Mama... - zamarł na chwilę, wymawiając już drugi raz to ważne słowo. James przyjrzał mu się z ciekawością. Chwilę walczył z palącymi łzami, ale szybko je odgonił. - Kazała mi się przebrać, pewnie w ten zielony sweter i trochę mi się... - mówił na wdechu Potter, wywołując u ojca salwę niepohamowanego śmiechu.
CZYTASZ
Zielony Lew
FanfictionWojna była i zniknęła. Harry Potter był narodowym bohaterem, a Draco Malfoy, jego największy wróg, dawnym Śmierciożercą. Powoli wszystko zaczynało się układać. Potter miał wianuszek fanów, a Malfoy grono nienawidzących go pismaków. Co się by jednak...