Rozdział 15

635 55 7
                                    

Harry Potter był człowiekiem czynu. Nic więc dziwnego, kiedy wpadł wściekły do pokoju wspólnego Slytherinu i od razu rzucił się na Teodora Notta, który spokojnie popijał szklankę ognistej, śmiejąc się do rozpuku z przyjaciółmi. Nott powiódł w zwolnionym tempie po czarnowłosym chłopcu i już po chwili Potter siedział na jego kolanach nieprzyzwoicie, całując żarliwie w jego miękkie usta. Do tej pory wtórujący w śmiechu Notta, Gregory Goyle jęknął z odrazą, a zawstydzona Millicenta Bulstrode odwróciła zaczerwienioną twarz. Harry wplótł palce we włosy Notta, powodując u niego dziki jęk, a wśród ślizgonów rozbawione pogwizdywanie. Przez chwilę w głowie Pottera pojawił się dzwonek alarmowy, ale szybko o nim zapomniał, kiedy Teodor objął go mocno w pasie, powodując, że Harry znalazł się jeszcze bliżej. Zaczął pozwoli rozpinać koszulę Pottera, guzik po guziku, doprowadzając go tym do szału. Jedyne o czym marzył teraz Potter, to ostry seks z Teodorem na odreagowanie sytuacji. Pomijał fakt, że ślizgoni nielegalnie spożywali alkohol w dormitorium, Teo jest lekko wstawiony, a on działał pod wpływem emocji.

- Zwolnij kociaku! -syknęła Pansy, ciągnąc Pottera za ucho i odrywając od oburzonego Teodora. Teo mocno ściskał Pottera za pasek od spodni, żeby przypadkiem Pansy mu go nie ukradła. Harry zacisnął ze złości zęby. Gdyby Pansy nie była dziewczyną, na pewno by ją uderzył. - Masz zamiar przelecieć go przy tych wszystkich sępach? - zapytała obojętnie, ale w jej oczach czaiło się niemałe rozbawienie. Potter mimowolnie rozejrzał się po pokoju wspólnym i pokiwał przecząco głową. Wstał powoli z kolan Teodora i pomógł chłopakowi się podnieść z kanapy. Wtedy Parkinson położyła wypielęgnowaną dłoń na klatce piersiowej Pottera, zatrzymując go w miejscu. Potter mocno zacisnął palce na dłoni Notta, nadal się nie odzywając. Był tak wściekły, że bał się co może wyjść z jego ust. - Nie mogę dopuścić, do tego, żeby to dziś się stało Harry Potterze, przykro mi, zmuszeni jesteście dziś spać oddzielnie - warknęła, widząc, że Potter nieustępliwie próbuje ją ominąć. Przez chwili mierzyli się wściekłymi spojrzeniami, po czym Potter skapitulował.

- Świetnie! - krzyknął sfrustrowany, wypuszczając powietrze ze świstem. Teo nachylił się nad Potterem i zaczął kąsać jego ucho. Harry nie myślał trzeźwo, ale wiedział, że chętnie wyładowałby złość pożytecznie. Niestety Parkinson wyglądała na nieustępliwą w swoim postanowieniu.

- Obaj do łóżka - zarządziła, zerkając na zegar. Była prawie dwudziesta pierwsza, ale ich zachowanie pozostawiało wiele do życzenia.

- Jest dopiero dwudziesta pierwsza, nie decyduj za mnie - syknął oburzony Potter, a potem złączył ponownie usta z Teodorem, dając tym samym ślizgonom niezłe przedstawienie. Pansy westchnęła nieznacznie, a Teo opadł na kanapę, przytłoczony emocjami i alkoholem.

- Jeszcze mi podziękujesz - rzuciła niedbale, opadając na kanapę obok niezadowolonego Notta, który zapinał koszulę pod szyją. Odebrała mu szklankę i już po chwili upiła łyk ognistej, krzywiąc się nieznacznie. Harry rzucił Teodorowi ostatnie pożądliwe spojrzenie, na chwilę przyciągając go za krawat i przygryzając jego dolną wargę. Millicenta zaczęła szybko wachlować się dłonią, a Gregory wstał obrzydzony z fotela i opuścił ten teatrzyk. Goyle zdecydowanie był heterykiem pokroju Rona, czyli lekkim homofobem. Potter fuknął urażony, że śmieli wykluczyć go z towarzystwa, po czym ruszył w kierunku pokoju.

- Harry! Czekaj! - krzyknął za nim Nott, chyba próbując wstać z kanapy, ale Parkinson w ostatniej chwili go zatrzymała, rzucając mu srogie spojrzenie. Harry burknął na nią pod nosem obraźliwie, ale dziewczyna udała, że tego nie słyszy. W całej swojej wściekłości ruszył do swojego pokoju, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Z tego wszystkiego zapomniał o liście od rodziców, który leżał teraz na jego szafce nocnej, prosząc o otwarcie. Harry szybko doskoczył do niego, w pośpiechu ściągając buty. Rzucił się sfrustrowany na łóżko, powoli rozrywając zapieczętowaną kopertę.

"Kochany Harry,

Wiem, że ostatnio często do ciebie piszę, ale bardzo za tobą tęsknimy kochanie..."

Harry mimowolnie się uśmiechnął, a złość która panowała nad nim sekundę temu od razu się ulotniła. Powiódł po liście wzrokiem, czytając dalej:

Ostatnio rzadko odpisujesz. Jesteś chory? Nie mogę się doczekać aż się zobaczymy Harry. Nasze sprawy nie posuwają się do przodu. Pettigrew nadal nam umyka, a Albus wciąż siedzi z założonymi rękami. Wiem, że tego nie znosisz, ale może byłbyś w stanie przekonać go do współpracy? Ojcu bardzo zależy na powodzeniu sprawy, sam rozumiesz. Cokolwiek wskórasz, nie wahaj się do nas napisać. Ostatnimi czasy w nasze szeregi wstąpił Ronald Weasley. Znasz go? Bo on twierdzi, że ciebie tak. Tęsknię Harry. James nie wie, że pisałam, nie lubi gdy cię w to wciągam.

Kochająca Mama

PS: Co tam u Severusa? On też rzadko odpisuje na moje listy. Nie pochwala naszych celów, nie dziwię mu się, ale czasem mógłby sobie darować te moralizujące teksty. Och Harry, naprawdę za tobą tęsknie. Kocham cię!

Potter zmrużył oczy, czytając list ponownie. Co jego matka miała na myśli, mówiąc "ich sprawa"? Czego chcieli od Dumbledore'a? I co do diabła miał z tym wspólnego Ron? Potter zdjął koszulę i odwiesił ją na wieszak. Wiedział, że rano zastanie świeże ubranie, dzięki wsparciu domowych skrzatów. Ruszył powoli do łazienki, przewieszając sobie ręcznik przez ramię. Wszyscy widzieli, że wyszedł z pokoju w o wiele lepszym humorze. Obserwowali jak powoli przemyka do łazienki. Teo zatrzymał wzrok na jego nagich plecach, oblizując się nieznacznie, za co został skarcony przez Parkinson. Odwrócił pospiesznie wzrok, kiedy Potter zniknął za drzwiami. Harry zachichotał, kiedy pozbywał się reszty ubrań, a potem zanurzył w ciepłej wodzie pod prysznicem. Kiedy ciepłe strumienie wody oblewały jego ciało, czuł jakby zmywał z siebie trudy dnia. Musiał przyznać, że powrót do nastoletnich czasów był na swój sposób zabawny. Szczególnie, że zbytnio nie zapomniał jak to jest być nastolatkiem, a wojna odebrała mu beztroskę tego czasu. Teraz mógł mieć wszystko, przecież Malfoy jawnie dał mu do zrozumienia, że nie życzy sobie ingerencji Pottera w jego życie. Harry mimowolnie zacisnął zęby ze złości. I przyjemny prysznic diabli wzięli. Wściekle opuścił pomieszczenie, owinięty tylko w ręcznik, bo okazało się, że zapomniał pidżamy. Trzasnął drzwiami, na co wszyscy zebrani znów na niego spojrzeli. Przypomniał sobie, że jest w ręczniku i boso podreptał do pokoju, rzucając Nottowi sugestywne spojrzenie. Czerwony z frustracji Teo taksował go wzrokiem, dopóki nie zamknęły się za nim drzwi. Harry westchnął, kiedy zrozumiał jak bardzo jest zmęczony. Wciągnął na siebie szarą pidżamę i ułożył wygodnie na łóżku, chwytając za książkę leżącą na szafce nocnej. Po chwili do pokoju wpadł Blaise. Omiótł pokój spojrzeniem, jakby się czegoś spodziewał. Kiedy zobaczył Pottera, który czyta jakąś książkę zmrużył oczy.

- Harry? Coś nie tak? Jesteś zły? - zapytał. Harry zmierzył go wściekłym spojrzeniem, po czym obrócił się na brzuch, totalnie ignorując przyjaciela. Zabini zachichotał.

- Malfoy? - bardziej stwierdził, niż zapytał. Harry sztywno kiwnął głową w odpowiedzi, ale nie miał zamiaru się nad tym głębiej rozwodzić. Natomiast mulat postanowił nie odpuszczać. - Och Harry, nieźle wpadłeś! - poklepał czarnego czule po plecach. Potter syknął na ten gest jak obrażona kotka. Postanowił się dziś do nich wszystkich nie odzywać. Malfoy doszczętnie zepsuł mu humor, a ci mieli jakieś filozoficzne ideologie. I jeszcze zabronili Teo się z nim pieprzyć. Harry był sfrustrowany seksualnie i psychicznie. Po chwili Potter zerknął, że Blaise rozpina koszulę. Jakoś momentalnie zaschło mu w gardle i zrobił maślane oczy do swojego kumpla. - Ble! Harry, weź! - jęknął, udając oburzonego Zabini. Potter spąsowiał, a potem odwrócił wzrok.

- Dobranoc! - oświadczył bezceremonialnie czarnowłosy, po czym zasłonił kotary wokół swojego łóżka.

- Och Potter, przecież tylko żartowałem, nie bądź baba... - śmiał się Blaise, ale Harry'emu wcale nie było do śmiechu.

- Powiedziałem DOBRANOC - dokończył nazbyt oburzony, co Blaise skwitował tylko śmiechem. Po chwili Harry usłyszał jak chłopak uchyla drzwi i wychodzi. Wybraniec odłożył książkę i ułożył głowę na poduszce, przymykając oczy. Wtedy stanął mu przed nimi smutny wyraz twarzy Draco, a potem ten wściekły grymas kiedy się kłócili. - Ugh! - jęknął Harry, nakładając poduszkę na głowę. Zdecydowanie bycie szesnastolatkiem miało swoje wady. Długo wiercił się tego wieczora zanim zasnął, ale w końcu udało mu się odpłynąć w krainę Morfeusza.

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz