Potter zdecydowanie zaczynał tracić rachubę czasu, kiedy tkwili w tej chacie. Malfoy siedział na pryczy z wymalowanym na twarzy obrzydzeniem, opierając się o kamienną, zimną ścianę, nic nie mówiąc. Harry natomiast zajmował miejsce tuż przy oknie, niedaleko kominka, gapiąc się pusto we wrzosowiska owiane mgłą. Obaj zgodnie stwierdzili, że nie będą się odzywać, żeby jeszcze bardziej nie zirytować samych siebie. A to było naprawdę kłopotliwe, szczególnie, że obaj tkwili tutaj, zdani wyłącznie na siebie. Draco przymknął powieki, marząc o odpoczynku i kąpieli. Wiedzieli, że muszą czuwać, bo nigdy nie wiadomo kiedy Lupin postanowi wrócić. Wcześniej jednak omówili sobie dokładnie plan działania. Draco Malfoy jako doświadczony Amnezjator miał wyciąć fragment pamięci Remusa o ich obecności w chacie, a potem mieli po prostu wyjść. Osoba, która miała po nich rano przybyć, nie zastałaby nikogo. A nawet jeżeli udało by im się w jakiś dziwny sposób odzyskać wspomnienia, to będą już daleko stąd. Nagle Malfoy ostro podniósł swój tyłek i podszedł do szafy.
- Myślę, że... - zaczął Harry, ale blondyn uciął jego słowa, jednym gestem ręki, wsłuchując się w ciszę. Potter prychnął pod nosem, splatając obrażony ręce na piersi. Przecież nie musiał go upominać. Wcale nie obchodziło go co robił. Nic a nic. Blondyn otworzył drewniane skrzydła i rozejrzał się po wnętrzu. Jak się okazało szafa była magicznie powiększona. Razem z otwarciem wysunęła się niewysoka drabinka, która sięgała do górnych półek. Harry zdziwił się, bo wcześniej tego nie zauważył. Z ciekawością podszedł do niego i spojrzał na wnętrze. Na górnej, wysokiej półce znajdowały się pierzaste poduszki i wełniane koce. Z lewej strony był regał, na którym leżały ręczniki i przybory kosmetyczne, jak mydła, płyny i szampony. W centrum ogromnej szafy było wiele wieszaków z płaszczami, kurtkami i koszulami. Draco bezceremonialnie rozsunął ubrania na boki i wtedy ich oczom, ukazały się niewielkie drzwi we wnętrzu.
- Wiedziałem, że musi tu być łazienka - oświadczył zadowolony z siebie blondyn, przedzierając się przez płaszcze i naciskając na klamkę. Drzwi ustąpiły, lekko skrzypiąc i wtedy ich oczom ukazało się ogromne, jasne pomieszczenie. Było w zupełnie innym guście, niż cała chata. Wyłożone białymi płytkami niemal rozświetlało wnętrze. Na całej ścianie naprzeciw drzwi znajdowało się lustro, w którym widzieli teraz swoje zszokowane odbicia. Draco skrzywił się, widząc roztrzepane włosy i podkrążone oczy. - Ohyda! - jęknął zażenowany, starając się poprawić swój wizerunek.
- Co ty gadasz? Jest pięknie! - zachwycił się Potter, przesuwając wzrokiem po ogromnej, białej wannie w kształcie owalu, z szerokim brzegiem, na którym można było przysiąść w każdej chwili i się zrelaksować. W rogu znajdował się parawan w błękitno-złote wzory. Gdy Harry na niego patrzył, na myśl przychodził mu rajski ptak. Chronił swoim pięknem toaletę, do której równolegle stała umywalka z pozłacanym kranem. Na podłodze leżał niewielki, biały, okrągły dywan o puchowej powierzchni, który aż prosił się, żeby zanurzyć w nim stopy. Potter jęknął rozmarzony, wprost marząc o kąpieli.
- Myślisz? - z zamyślenia wyrwał go głos blondyna, który pocierał swój podbródek w roztargnieniu. - Wyglądam drapieżniej, ale czy pięknie... - zamyślił się Malfoy, co Harry skwitował krótkim śmiechem.
- Ja mówiłem o łazience - odparł rozbawiony, trącając go przekornie ramieniem. Już po chwili usłyszał krótkie burknięcie pod nosem, które brzmiało mniej więcej "A", ale postanowił tego nie skomentować. Nie czekając na nic podszedł do wanny i odkręcił wodę, a następnie zaczął odpinać dopiero co włożoną koszulę. Wtedy poczuł uścisk na ramieniu.
- Co ty robisz? - zapytał podejrzliwie Malfoy, gapiąc się z pożądaniem na ogromną balię, zapełniającą się czystą wodą. Harry spojrzał na niego zaskoczony.
CZYTASZ
Zielony Lew
FanficWojna była i zniknęła. Harry Potter był narodowym bohaterem, a Draco Malfoy, jego największy wróg, dawnym Śmierciożercą. Powoli wszystko zaczynało się układać. Potter miał wianuszek fanów, a Malfoy grono nienawidzących go pismaków. Co się by jednak...