Epilog

1K 68 35
                                    

Draco zmierzał powoli do komnaty, podnosząc z progu brudną skarpetkę. Przyjrzał jej się z obrzydzeniem, wzdychając ciężko. Od wejścia od razu zauważył Pottera śpiącego rozczulająco na jego stronie łóżka, nieświadomie przytulonego do poduszki. Malfoy groźnie obserwował chrapiącego męża, który praktycznie półnagi mruczał coś pod nosem, całkowicie odkryty. I chociaż miał ochotę wrzeszczeć na niego, że nadal nie sprząta swoich brudnych rzeczy, w obliczu takiego widoku po prostu nie mógł. Na chwilę nakrył go kocem, a potem odzyskując swój dawny, złośliwy błysk w oku gwałtownie opadł obok mężczyzny, budząc go przy tym brutalnie. Harry podskoczył, ocierając wierzchem dłoni ślinę, która zebrała się w kąciku jego ust. 

- Dzień dobry, księżniczko - ziewnął nieelegancko w kierunku pobłażliwie uśmiechającego się blondyna. Draco w odpowiedzi wcisnął mu brudną skarpetę, karcąc go spojrzeniem. 

- Miałeś nie rozrzucać skarpetek - fuknął oskarżycielsko, kiedy chytry uśmiech rozpromienił twarz czarnowłosego. 

- Pan dał Harry'emu skarpetę, Harry jest wolny - zaczął, odrzucając skarpetkę na krzesło, a potem zaniósł się śmiechem. Oburzony blondyn pchnął go, przewracając na łóżko, a potem usiadł okrakiem na jego biodrach.

- Nigdy! Jesteś skazany na moją obecność do końca swoich dni - stwierdził figlarnie, łącząc ich usta. Harry zamruczał, przymykając powieki. Powoli objął go w pasie, wsuwając dłonie pod nie do końca zapiętą błękitną koszulę blondyna. Draco szarpnął się lekko, czując jak zimne dłonie suną po jego plecach. - Przestań Harry, nie mamy czasu - oburzył się, zerkając nerwowo na drzwi. 

- Myślę, że to zajmie tylko sekundkę... - namawiał go czarny, rozpinając ostatnie guziki ubrania blondyna. Mężczyzna westchnął błogo, kiedy usta czarnowłosego zaczęły zmysłowo sunąć po jego skórze na szyi. Przymknął powieki, dając się poprowadzić. Harry właśnie zmieniał pozycję, sprawiając, że to Draco był na dole, kiedy usłyszeli odgłos laski stukającej o podłogę.

- Wchodzę, obyście byli ubrani! - usłyszeli od progu, a potem drzwi otworzyły się gwałtownie. Do środka wszedł Zabini, ubrany w ulubioną letnią koszulę w kolorze czerwonym, jasne spodnie i mokasyny. - Kiedy przestaniecie witać mnie w ten sam sposób? - zapytał znudzony, rozsuwając drewniane żaluzje wielkiego okna. W ten sposób wpuścił ostre, lipcowe słońce, które domagało się uwagi, zwłaszcza ze strony Pottera. Harry zasłonił w panice oczy, krzywiąc się przy tym mało seksownie. 

- Wtedy, kiedy ty przestaniesz nas nachodzić podczas porannych numerków - burknął obrażony Potter, przenosząc dłonie na kark blondyna, a potem z całej siły przytulając go do swojej piersi. Malfoy rozpaczliwe łapał oddech, klepiąc przy tym męża po plecach. 

- Harry... - wyharczał słabo, a czarnowłosy uwolnił go z żelaznego uścisku. 

- Przepraszam - mruknął skruszony, obsypując pocałunkami twarz czerwonego z wysiłku blondyna. 

- Jak słodko - prychnął Blaise, zerkając na nich z dezaprobatą. - A teraz ruszcie się, bo jestem już głodny - Potter niechętnie zsunął się z ciała kochanka, całując na odchodne jego nagą pierś. Już po chwili słychać było jak odkręca wodę i wchodzi pod prysznic. Draco przeciągnął się niezgrabnie, grzebiąc w szafie, którą dzielił z Potterem. 

- Ej, Harry! Biorę tą jasną marynarkę, wiesz którą... Tą, którą miałeś na sobie gdy... - roztrzepana czupryna czarnowłosego wyjrzała zza drzwi łazienki. 

- Będziesz wyglądał w niej świetnie. - Blaise nigdy nie dowiedział się podczas czego Harry Potter Malfoy nosił tą kremową marynarkę. I może to i lepiej. 

***

Hermiona Granger Weasley siedziała na patio kawiarni, czekając aż Ron przyniesie jej ulubione ciastko. Harry przeglądał z zainteresowaniem kartę śniadań, z braku jakiegokolwiek innego zajęcia, natomiast Blaise rozmawiał przez mugolski telefon z Luną, która obecnie znajdowała się w Afryce, ratując stado buchorożców. Wszyscy cierpliwie czekali aż Zabini skończy żegnać się z narzeczoną, wylewnie powtarzając przez słuchawkę o nieodpartym uczuciu. Nagle do stolika podszedł Ron, podając żonie talerzyk z kremówką. 

Zielony LewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz