Rozdział 13

1.9K 99 60
                                    

Emma odjechała kilka godzin temu, więc towarzystwo było trochę zmniejszone. 

Nadszedł wieczór, więc James zorganizował ognisko nad jeziorem obok lasu. Syriusz zabrał ze sobą zapas alkoholu, a dziewczyny zaopatrzyły się w kiełbaski oraz pianki. Remus zabrał ze sobą patyki i wszyscy wyruszyli w drogę do lasu.

Było po godzinie 21, więc na podwórku nie było ciemno ani jasno. Szli opustoszałą dróżką przez las, aż w końcu doszli do upragnionego miejsca.

Jezioro było śliczne. Dziewczyny zachwycały się widokami, a chłopcy w tym czasie rozpalali ognisko i szykowali wszystko na nie potrzebne rzeczy. W końcu wszyscy usiedli na rozstawionych, dookoła ogniska ławeczkach. Wzięli patyki, nadziali na nie kiełbaski i zaczęli je smażyć.

Po pewnym czasie James wstał i podszedł do Syriusza z niewesołą miną.

- Łapa? Chcesz się przejść? - okularnik spojrzał na przytulającego Marlenę przyjaciela.

- A nie możemy zostać tu? - jęknął cierpiąco dopijając szklankę Ognistej. - Jest ciepło i miło...

- Proszę cię, no...

Syriusz westchnął i wstał.

- Chodź.

Ruszyli w stronę lasu, milcząc przez dłuższy czas.

- No to Łapa... jak ci się układa z Marleną?

Black spojrzał na Pottera podejrzliwe, nie wiedząc o co mu chodzi. Dobrze wiedział, że James jest obeznany w temacie jego i Marleny. Jeżeli nie miał tematu do rozmów, to oznaczało, że musi go coś gryźć.

- Przecież wiesz, że bardzo dobrze. James co się dzieje? Jesteś jakiś niewyraźny. Powiedz mi co się stało, przyjacielu. - Black spojrzał na niego, a jego oczach malowała się troska.

- No, bo ja już nie wiem co mam robić! - wybuchnął w końcu Rogacz.

- W jakim sensie? - dopytywał go przyjaciel

- Staram się o nią, próbuję pocieszać, wspierać, a ona dalej mnie nienawidzi! Co ja jej takiego zrobiłem, Syriusz? Czy ona nie widzi, że mi naprawdę na niej zależy? Nawet już odpuściłem Smarkowi! Wszystko robię dla niej, a ona dalej ma mnie gdzieś!

- Chwila, chodzi ci o Evans?

- No, a o kogo innego? - powiedział załamany. - Ja naprawdę już nie wytrzymuje! Dlaczego ona jest tak skomplikowana?

- Tobie się akurat twarda sztuka trafiła... - parsknął Syriusz.

- Łapa... ja serio nie mam ochoty na żarty. Ja... ja... chyba sobie odpuszczę... - przełknął ślinę i zerknął na przyjaciela.

- Co sobie odpuścisz? - spojrzał na niego głupio.

- Lilkę sobie odpuszczę... - mruknął.

- Kim jesteś i co zrobiłeś z Jamesem Potterem?

- Dlaczego...?

- Nie, bracie, posłuchaj mnie. Nazywasz się James Potter. POTTER, rozumiesz? Wiesz jak bardzo to jest ważne? A tak, że ty się nigdy, przenigdy nie poddajesz, Rogacz! Jak możesz przestać walczyć o kogoś, w kim kochasz się od trzeciej klasy? Jeżeli ona nie widzi tego, że się starasz, to oznacza, że to właśnie ona jest głupia, a nie ty. Nie możesz zwątpić w swoje cele. Musisz wierzyć, że uda ci się ją zdobyć! Musisz dalej o nią walczyć, ze względu na wszystko! Rozumiesz?

- Ale...

- Nie, James, nie ma ale. Jeżeli się poddasz to nie jesteś sobą. Czy James Potter kiedykolwiek zwątpił w swoje ambicje? Nie! I właśnie o to w tym wszystkim chodzi!

- No i co ja mam robić? Nic nie pomaga... już nawet Marlena i Emma próbowały przemówić jej do rozumu. Ona dalej jest wkurzona na mnie za Smarka... przecież to nie jest moja wina!

- Nie. To absolutnie nie jest twoja wina. Słuchaj, a jeżeli zrobimy coś takiego, że po prostu przestaniesz pokazywać jej swoje starania? Może wtedy w końcu coś ją ruszy? Może zrozumie, że jej na tobie zależy?

- A jeżeli nie zależy... - Potter spuścił wzrok.

- Nie trać wiary. Ja osobiście uważam, że jednak w końcu ci się uda, że zdobędziesz swoją Rudą Evans. - Syriusz uśmiechnął się, a James to odwzajemnił.

Okularnik cieszył się, że ma kogoś z kim zawsze może pogadać, na każdy temat. Syriusz pomimo swojego charakteru i własnych problemów, nigdy nie odmawiał pomocy przyjacielowi. Był najlepszym bratem, którego James nigdy nie miał.

***

W tym samym czasie, przy ognisku toczyły się przeróżne rozmowy. Przyjaciele byli już lekko podpici. Alkohol piła nawet Lilka, co było sukcesem. Śmiechom nie było końca.

Lena nie pamiętała, kiedy ostatnio bawiła się aż tak dobrze. Dalej jednak gryzła ją myśl, że okłamała swoich rodziców. Jeżeli dowiedzieliby się, że cała jej paczka nie była tam pod jakąkolwiek opieką, wściekliby się i już nigdy jej nie zaufali.

W pewnym momencie, zamyślenia przerwała jej, pijana już, Marlena.

- A więc mam pomysł - wyszczerzyła się. - Gramy w zaczarowany garnek?

- W zaczarowany garnek? - spytała zaciekawiona Lily.

- Dokładnie tak.

- Na czym polega gra? - spytała Lena.

- Wrzucamy do garnka, karteczki z naszymi imionami, a garnek losuje dwie osoby, które muszą się pocałować. To jest świetna gra, ale musimy zaczekać na Syriusza i Jamesa, bo bez nich nie ma zabawy.

- Ale gdzie oni się podziali - zapytała zmartwiona Lily. - Długo nie wracają...

- Naprawdę aż tak długo nas nie było? - zaśmiał się Syriusz tuż nad uchem Marleny, która aż wstała przestraszona i przywaliła mu w głowę.

- Idioto! Wystraszyłam się!

- No i o to w tym wszystkim chodziło. - wyszczerzył się James, siadając z dala od Lily.

- Masakra - przewróciła oczami Marlena - Gracie w zaczarowany garnek?

- Tak! - odpowiedzieli zgodnie.

- Cudownie.

Marlena wzięła kartki i zapisała na nich imiona wszystkich zgromadzonych. Wrzuciła je do garnka.

- Jest już zaczarowany? - spytała Rebecca. 

- Tak, pomyślałam o tym wcześniej i zrobiłam to jeszcze wczoraj. Więc dobra, zaczynajmy.

Przez chwilę wszyscy patrzyli na garnek, czekając aż wyrzuci z siebie karteczki z imionami osób. Cała paczka uważała, że ta gra będzie dobra na rozluźnienie atmosfery, więc każdy chciał grać.

Tak naprawdę każdy miał ochotę na grę z jednego powodu... otóż każdy ze zgromadzonych chciał pocałować jedną z osób, która ciągle chodziła mu po głowie. Nawet Lilka wiedziała kim jest ta osoba.

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz