Rozdział 44

1.4K 81 35
                                    

Od wydarzeń sprzed kilku tygodni już powoli znikał ślad. Syriusz i James starali się omijać Regulusa i Severusa szerokim łukiem. Wszystko wróciło do normy, a przyjaciele jak na razie cieszyli się brakiem problemów z jakiejkolwiek strony. Lily starała nie przejmować się zagrywkami Emmy i z dnia na dzień chodziła coraz bardziej szczęśliwa. James komplementował ją na każdym kroku, a ona, ku zdziwieniu przyjaciół, cieszyła się tym.

Lena i Remus do tej pory, niemal codziennie, wspominali swój pierwszy pocałunek. Z początku Watson starała się unikać wilkołaka, ale w końcu ten powiedział, że nic się przecież nie stało. Dla obojga był to, jak do tej pory, najlepszy moment w ich życiu, ale nie pokazywali tego nikomu innemu. Ich uczucia rosły z każdym dniem i tylko Kylie jakkolwiek to widziała. Przebywali ze sobą kiedy tylko było to możliwe, a za każdym razem czuli te same motylki w brzuchu. Lecz dalej okłamywali się co do najlepszych przyjaciół. Żadne z nich nie umiało posunąć się dalej, a to była jedyna przeszkoda. 

Lupin często próbował wybić z głowy zauroczenie wobec blondynki. Ona dalej nie znała jego największej tajemnicy... Wyznanie prawdy brzmiało dla niego jak horror z tragicznym zakończeniem. Mimo że Huncwoci wciąż starali się wbić mu do głowy, że to dobre rozwiązanie, i że nie zostanie odrzucony przez Gryfonkę, on wiedział swoje. Był potworem, a potwory nie zasługują na miłość.

- Ktoś wie gdzie podziała się Marlena? - zapytała Lily, podczas gdy cała paczka siedziała przy kominku w Pokoju Wspólnym. Lena wzruszyła ramionami, a Rebbeca zrobiła głupkowatą minę.

- Łapcia zaprosił ją dziś na randeczkę. Trwa już to około godziny i kazał mi pod żadnym pozorem mu nie przeszkadzać. - Potter wrzucił sobie do ust czekoladową żabę, a Watson na niego zerknęła.

- Podzieliłbyś się a nie. - prychnęła, a Remus kiwnął głową. Lily zaś zmrużyła oczy i zawiesiła wzrok na okularniku.

- Jak to zaprosił ją na randkę? Powiedziałaby mi.

- Zaprosił ją na randkę tuż przed samą randką. - zaśmiał się. - Nie miała kiedy ci powiedzieć, Liluś.

Dziewczyna przewróciła oczami i rzuciła w Pottera poduszką. Wydał z siebie oburzony okrzyk, a ta zachichotała.

- A co to za atakowanie przystojnych Gryfonów poduszkami, co Evans? - nagle znikąd obok nich pojawił się Syriusz. McKinnon zajęła miejsce obok rudej, a ta dopiero po chwili ją zauważyła.

- O wilku mowa. Gdzie wyście byli?

- W Pokoju Życzeń, a co? - wyszczerzył się Black.

- A co tam niby robiliście? - Lily nie dawała za wygraną.

- A czego myśmy tam nie robili. - zaśmiał się Łapa, a Marlena zachichotała zapinając ostatni guzik od koszuli. - Misiu, może się pochwalisz?

- Tak. - zachichotała słodko. - Syriusz w końcu zaprzestał w byciu singlem.

Wszyscy spojrzeli na parę z wesołymi uśmiechami.

- No w końcu! Długo się do tego zabieraliście. Gratulacje! - Lena przytuliła brunetkę, a ta się zaśmiała.

McKinnon rozejrzała się po Pokoju Wspólnym i zauważyła nienawistny wzrok niemal połowy obecnych dziewczyn. Jedna z nich zacisnęła dłoń tak, że przełamała na pół trzymany w niej ołówek. Odwróciła się szybko do swojego chłopaka i zagryzła wargę.

- Jeżeli dożyję jutra, to będzie jakiś cud. - zauważyła, a Huncwoci wybuchli śmiechem.

- No tak. Dziewczyna tego przystojnego Casanovy. - zaśmiała się Watson. - Zagryzą cię.

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz