Rozdział 16

1.8K 100 84
                                    

Lily i Marlena weszły do domu po wcześniejszym zbadaniu terenu. Gdy nie było nikogo kto mógł stanąć im na drodze, skierowały się do pokoju rudej dziewczyny. Weszły do niego i zamknęły za sobą drzwi. 

- I co? Jak gdyby nigdy nic mam zejść jutro na śniadanie i siedzieć przy jednym stole z Jamesem? - spytała podirytowana. 

- Tak. To jest część planu. Jeżeli nie zejdziesz, reszta będzie się o ciebie martwić i pomyślą, że coś jest nie tak. 

- Ale jak ja mam spojrzeć mu w oczy?

- Nie patrz na niego. - przyjaciółka wzruszyła ramionami. - Zajmiesz się rozmową z kimś innym. Albo w ogóle się nie odzywaj, to chyba najlepszy pomysł. Chyba, że ktoś odezwie się do ciebie. Wtedy udawaj, że wszystko jest w jak największym porządku. 

- To nie jest takie proste, Mar...

- Jest. Jest prostsze niż ci się wydaje, jeżeli mi zaufasz. 

- Ufam ci. 

- Doskonale. Przedstaw nasz plan od nowa. 

- Rano jak gdyby nigdy nic schodzę na śniadanie. Siadam jak najdalej Jamesa i staram się na niego nie patrzeć. Gdy będziemy jedli śniadanie, ty pytasz Syriusza czy może wyjść z tobą na chwilę, on ma się zgodzić i wyjść. Wtedy pogadacie, ty z niego wszystko wyciągniesz i przekażesz mi. I tu jest jeden haczyk. Co jeżeli Syriusz z tobą nie wyjdzie?

- Ja już mam swoje sposoby Lils. O to się w ogóle nie martw. 

- Dobra. Niech ci będzie, ale co jeżeli jednak...

- To wtedy wdrążę plan B i złapie go gdzie indziej, a nie na śniadaniu. - brunetka wstała. - Teraz chodźmy spać. Jutro rano przygotujmy się na niezły ból głowy. Dobranoc Evans. 

- Dobranoc McKinnon. - ruda zachichotała, a brunetka wyszła z jej pokoju.

***

- Czyli jeszcze raz. Jaki mamy plan?

- Powtarzałem to już pięć razy, James. 

- Powtórzysz szósty. - okularnik przewrócił oczami. - Chyba nie chcesz bym coś pomieszał. 

- Uhh, dobra. Normalnie idziesz na śniadanie. Starasz się nie zwracać na Evans uwagi, chyba że cię o coś spyta. Wtedy krótko odpowiedz. Nie patrz na nią, nie przyglądaj się, bo wiemy, że to w twoim stylu. Jak będziemy przy stole, wyciągnę Marlenę i zabiorę ją do pokoju by z nią pogadać. Gdy wszystkiego się dowiem, wracamy na śniadanie, a potem wszystkiego dowiadujesz się ty. Jasne?

- Jak słońce. Ale jak wyciągniesz stamtąd Marlenę?

- O to się nie martw. - Black mrugnął okiem. - Już ja mam swoje sposoby. A teraz spać. Idę zobaczyć czy moja czarnowłosa już śpi. - zaśmiał się i wyszedł z pokoju Jamesa.

Wszedł do swojego pokoju, który dzielił razem z Marleną. Na jego szczęście brunetka już spała smacznie na łóżku. Położył się obok niej, objął dziewczynę ręką i schował twarz w jej cudnie pachnących włosach. Nie potrzebował wiele czasu by zasnąć.

*** 

Lena przebudziła się i otworzyła oczy. Jej wzrok od razu skierował się na leżącego obok niej chłopaka. Przyglądała się jego unoszącej się klatce piersiowej, zakrytej białą koszulką. Dziewczyna dalej nie mogła uwierzyć, że przyjaźni się z kimś tak mądrym jak on. Czy to mogło być choć trochę realne? Skierowała wzrok na jego usta. Wczoraj po raz pierwszy mogła poczuć ich smak, nawet jeżeli był to tak krótki moment. Dalej nie czuła się za dobrze z tą całą sytuacją. W końcu byli tylko przyjaciółmi, a ona nie mogła wyobrażać sobie więcej. Odwróciła się i spojrzała na zegarek. Była już 8:30, czyli za pół godziny miało być śniadanie. Postanowiła zrobić przyjacielowi nietypową pobudkę. Wzięła pluszaka siedzącego na półce obok łóżka i po cichu usiadła. Miś miał szklany nos, więc był dostatecznie zimny by dać upragniony efekt. Złapała zabawkę tak by mogła dobrze ją pokierować i przejechała jego nosem po czole chłopaka, który jedynie mruknął. Następnie pojechała nim po policzku, zahaczyła o usta i zjechała do szyi. 

- Lena... - wymamrotał. - Mmm. - odchylił lekko szyję. Dziewczyna zachichotała cicho, najwyraźniej wczorajszy alkohol uderzył mu do głowy. 

Wróciła z powrotem na twarz i tym razem przejechała po drugim policzku, po czym pojechała do ucha. Chłopak otworzył oczy i rozejrzał się dookoła. Zobaczył swoją przyjaciółkę trzymającą w ręku misia. Dziewczyna bawiła się doskonale. Gdy tylko zobaczyła, że chłopak się obudził, wybuchnęła głośnym śmiechem.

- Lena... mmm. - naśladowała chłopaka, śmiejąc się w najlepsze. 

- Ty mała..! - zerwał się. - Już po tobie! - złapał dziewczynę za ręce i przywiązał je zaklęciem do ramy łóżka. Usiadł na jej nogi by nie mogła nimi poruszyć i zaczął łaskotać ją po szyi i brzuchu. - Przeproś ładnie. 

- Remus! Nie! Przestań! - nie miała jak się obronić, chłopak był silniejszy. - Proszę!

- Przeproś. - nie przestawał jej łaskotać. Teraz on się dobrze bawił.

W tym momencie do pokoju wpadł James wraz z Syriuszem. Rozejrzeli się po pokoju i ujrzeli przyjaciółkę leżącą na łóżku, tuż pod ich przyjacielem, ze związanymi rękami.

- O kurczę, Remus. - zagwizdał Potter. 

- Lubisz aż tak ostro? - uśmiechnął się łobuzersko Black. - Chodźmy James, nie przeszkadzajmy im. 

- Jak coś to w półce na samym dole. - mrugnął do nich Potter, a po chwili już ich nie było. 

Remus odskoczył jak oparzony. Właśnie do niego dotarło jak wygląda ta scena. Rozwiązał dziewczynie ręce. Lena wstała szybko i poprawiła włosy. Była czerwona niczym burak, ale Remus wcale nie inaczej. 

- Oni zawsze muszą wejść w najmniej oczekiwanym momencie. - zagadnął chłopak. 

- Pewnie dlatego, że zbyt głośno się śmiejemy. - zachichotała dziewczyna. 

- Możliwe. Jak myślisz? O co chodziło im z tą szafką na dole? - Remus kucnął przy półce i otworzył dolną szafkę. Spojrzał do jej środka i wyjął z niej paczkę gumek. - Patrz. - wystawił rękę w stronę Leny. - U nich to jest chyba norma, prawda?

- Ta. U nich to jest norma. - przewróciła oczami. - To trochę żałosne. 

- Tak. - schował paczkę z powrotem i zamknął szufladę. 

- Za dziesięć minut jest śniadanie. Trzeba się ubrać. 

- To ty leć pierwsza, a ja pościelę łóżko by niczego sobie nie wyobrażali.

- Jasne. - przewróciła oczami, złapała ubranie i zniknęła za drzwiami. Ubrała się, umyła zęby i poczesała włosy. Po kilku minutach z powrotem wróciła do pokoju. 

- Szybka jesteś. - uśmiechnął się lekko. - Ja się ubrałem tutaj, więc możemy już iść. - wstał i poprawił jeszcze włosy ręką. 

- Chodźmy. 

Wyszli razem z pokoju i zniknęli na schodach.


Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz