Rozdział 86

1K 49 34
                                    

Nadszedł pierwszy kwietnia, a wraz z nim ulubione święto Huncwotów - Prima Aprilis. Zdradzili dziewczynom, że dziś mają wcielić w życie swój plan zmienienia hasła do lochów. Stwierdzili, że wiele czasu zajęło im rozszyfrowanie formułki, dzięki której to mogłoby się udać, ale oczywiście w dużej mierze zaradził temu Remus. Rano też nie obyło się bez psikusów na dziewczynach. Gryfonki wcale nie zdziwiły się gdy rano obudziły się z zielonymi włosami. Nie był to też koniec atrakcji. Z samego rana czekał ich prysznic w różowej wodzie i tym razem włosy w kolorze różowym. Najwidoczniej chłopacy trafnie przewidzieli, że przed wyjściem z dormitorium dziewczęta zechcą umyć włosy. Koniec końców chciały użyć swoich różdżek do źródła czystej wody, ale oczywiście Huncwoci to również przemyśleli. Różdżek nie było w żadnym miejscu. Były więc zmuszone do wyjścia z dormitorium w swoim zabójczym wyglądzie. W Pokoju Wspólnym było na szczęście mało Gryfonów, ale tak czy siak nie obyło się bez chichotów. Wdrapały się po schodach do pokoju chłopaków i weszły ostrożnie do środka. Było tam niemiłosiernie ciemno, więc Lena sięgnęła ręką do włącznika od światła. Odskoczyła gdy coś powędrowało w górę jej ręki. Krzyknęła i wbiegła do środka pokoju, próbując to z siebie zrzucić. Reszta dziewczyn poczuła jak coś śliskiego opatula ich nogi. Lily pisnęła przestraszona i potknęła się, tym samym upadając na ziemię. Marlena rozejrzała się, ale nic nie dostrzegła w panującym mroku. Stała wryta w podłogę, podczas gdy Kylie zrobiła kilka kroków w tył aż znalazła drzwi. Otworzyła je, a do pokoju wpadło światło z korytarza. Zauważyła na swojej nodze węża, ale dość szybko poznała, że to tylko zabawka ze sklepu Zonka. 

- Spokojnie dziewczyny! - krzyknęła w głąb pokoju. - To tylko zaczarowane węże! - spokojnie sięgnęła do włącznika i zapaliła światło. 

Lily migiem podniosła się z ziemi i odetchnęła z ulgą, zaś Lena usiadła na jedno z łóżek i przetarła twarz dłońmi. Marlena szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi do łazienki Huncwotów. Otworzyła je, a z pomieszczenia wyszczerzyli się do niej chłopacy. Rzuciła w ich zabawkowym wężem i prychnęła. 

- Oddajcie mi różdżkę bym mogła zmyć to gówno z moich włosów. - przewróciła oczami. 

- Wiesz, tak właściwie bardzo ładnie ci w kolorze różowym. - parsknął James. 

- Lily! - wrzasnęła. - Mogę zabić twojego chłopaka?! - powiedziała z powagą w głosie. 

- Nie krępuj się! - odpowiedziała jej ruda, a brunetka sprawnie złapała za okulary Pottera. Schowała je do kieszeni i zrobiła kilka kroków w tył. 

- Bez nich, biedaczyna, w końcu sam się zabije. - wzruszyła ramionami. 

- McKinnon, to nie jest zabawne. - chłopak powoli zrobił krok w przód, ale nie postał długo na nogach. Niemal od razu zahaczył o próg i upadł na ziemię. - Łapa, Lunatyk, Glizdogon, zróbcie coś! - warknął. 

Remus wyciągnął dłoń w stronę leżącego przyjaciela, ale Watson zaśmiała się szyderczo. Po chwili trzej chłopcy wisieli z nogami pod sufitem, a Lena kręciła w ręce różdżką Syriusza. Skrzyżowała ramiona i obeszła ich dookoła. 

- Co by tu z wami teraz zrobić? - uśmiechnęła się kpiąco. - Dziewczęta, jakieś pomysły?

- Jakim trzeba być debilem, żeby zostawić swoją różdżkę na szafce. - szepnął załamany Lupin. - Czasami w ciebie nie wierzę. - Black tylko uśmiechnął się niewinnie, a Pettigrew przewrócił oczami. 

- Cisza! - warknęła Kylie. - Bo kara będzie gorsza. - zaśmiała się szyderczo, a Gryfonki kiwnęły głowami. 

- Potter, gdzie nasze różdżki, bo zawiśniesz razem z nimi. - powiedziała stanowczo Evans, a okularnik się nie odezwał. Dalej próbował trafić do Marleny, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Gdy wstał na nogi i zrobił zaledwie kilka kroków w przód, już leżał na ziemi, gdyż napotkał przeszkodą w butach rozwalonych na środku pokoju. 

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz