Rozdział 55

1.3K 77 135
                                    

Remus wyszedł z łazienki i rozejrzał się po pokoju. Huncwoci siedzieli na swoich łóżkach i żaden z nich nie odzywał się ani słowem.

- Chcecie może iść na kolację? - zapytał spokojnie, a James uniósł głowę. Nie rozmawiali odkąd wrócił z Wieży Astronomicznej.

- Nie jestem głodny. - mruknął pod nosem James i wrócił do zabawy złotym zniczem.

- Mhm. Syriusz? Peter? - spytał z lekką nadzieją i żalem w głosie. 

- Ja też nie jestem głodny. Byłem już z Glizdogonem na kolacji. - nie spojrzał na przyjaciela i poprawił włosy ręką.

- Zaczekaj.

Potter podniósł się ze swojego posłania i podszedł do Lupina.

- Jednak jesteś głodny? - uniósł brew.

- Nie. Chciałem tylko powiedzieć, że możesz spytać Leny czy chce się wybrać na kolację z jakimś wilkołakiem. Hm, a nie. Czekaj. Ona jeszcze nic nie wie. Zapomniałem. Wybacz. Mój błąd. - rzucił chamsko i spojrzał prosto w oczy likantropa, któremu aż świszczały pięści.

- Masz coś jeszcze do powiedzenia, Potter? - odchrząknął wrednie i popatrzył na okularnika. 

- Nie. A tak właściwie to mam. - dodał po chwili. - Jesteś tchórzem i wcale nie dziwię się czemu ludzie mają tak złe opinie o takich jak ty. Wszyscy jesteście bez serca. - warknął, a Lupin przypierdolił mu w twarz najmocniej jak tylko mógł. James zachwiał się, ale po chwili złapał równowagę i wytarł wargę, z której ociekała krew. - Nie boję się ciebie.

- Nie obchodzi mnie to. - warknął przez zaciśnięte zęby. - Dobrze wiedzieć co o mnie myślisz, przyjacielu!

- A żebyś wiedział, że jest twoim przyjacielem. - Syriusz podniósł się z łóżka i podszedł do chłopaków. - A przyjaciołom się ufa. Ty nam nie zaufałeś. Jak zawsze zrobiłeś po swojemu.

- A co miałem zrobić? Wy nie wiecie...

- ... jak to jest. Tak, ten tekst już znamy. - rzucił Peter.

- Właśnie chodzi o to, że wiemy i w pełni cię rozumiemy. Znamy cię cholerne 6 lat, Lupin! A Lena już prawie 2 i dalej nic wie. Myślisz, że to jest sprawiedliwe wobec niej? - zauważył James.

- Lily też znam 6 lat i też nic nie wie! O co wam chodzi?!

- Ale ty nie jesteś zakochany w Lily tylko w Lenie. Jak ty dajesz radę to tak zaprzepaszczać?

- NO WŁAŚNIE CHODZI O TO, ŻE NIE DAJĘ! - wrzasnął, a oni aż odskoczyli. - Myślicie, że mnie to nie boli? Mam ochotę płakać. Nawet teraz. Ciągle, ale tego nie robię, bo to wcale nie poprawi sytuacji. Uważacie, że jestem tchórzem, ale teraz się mylicie.

Wyszedł z dormitorium trzaskając drzwiami i wytarł zakrwawioną pięść o spodnie. Przetarł twarz i wszedł do pokoju Watson bez pukania.

Dziewczyny odwróciły się w jego stronę. Jeszcze żadna oprócz Emmy nie wiedziała co się wydarzyło. Uśmiechnęły się miło, a Evans mu pomachała.

- Cześć Remus.

- Wyjdźcie stąd. Teraz. - powiedział stanowczo, a blondynka podniosła się. Chciała go wyminąć, ale chłopak szybko ścisnął ją za nadgarstek. - Ty zostajesz.

Gryfonki spojrzały po sobie, a potem na zdeterminowaną Watson, która za wszelką cenę próbowała się wyrwać.

- Wiesz... nie chcę nic mówić, ale... - zaczęła McKinnon.

- To nie mów. Wyjdźcie. - rzucił ponownie, a one, nie czekając chwili dłużej, wyszły z pomieszczenia. Były zdziwione zachowaniem chłopaka, ale wolały go posłuchać. Zamknęły za sobą drzwi, a blondyn popchnął dziewczynę delikatnie na łóżko.

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz