Rozdział 92

962 52 28
                                    

- Co wam strzeliło do głowy, by tam iść?! - wrzasnął Syriusz. - Przecież oboje mogliście zginąć!

- A skąd mogliśmy wiedzieć, że zaatakują?! - odpowiedziała krzykiem Lena, ale zaraz syknęła i  złapała się za klatkę piersiową. - Nie będę na ciebie wrzeszczeć, bo nie dam rady. - powiedziała spokojnie i napiła się wody. 

- Syriusz, oboje wiemy, że to był zły pomysł, ale ciesz się, że w ogóle żyjemy. 

- A gdybyście nie przeżyli?! Gdybyś ty dostał zaklęciem uśmiercającym, a Lena padłaby na operacji?! Co by wtedy było?! 

- Mielibyście pogrzeb. - blondynka wzruszyła ramionami, a Black prychnął. 

- Jesteście nieodpowiedzialni! 

- Dobrze, że ty jesteś nadzwyczaj odpowiedzialny. - prychnął Lupin. 

- Nie stawiaj moich argumentów przeciwko mnie!

- Ale taka jest prawda! 

- Zamknij się, Lupin! 

- Ty też, Black! 

- Oboje się uspokójcie! - podniosła głos Watson, a dwóch Huncwotów spojrzało na nią ze zdziwionymi minami. 

- Już cię nie boli? - prychnął Łapa, a Lunatyk zmroził go wzrokiem.

- Po co się kłócicie? Było, minęło. Jak na razie żyjemy, ale chcę zauważyć, że w dzisiejszych czasach jest to bardzo kruche. Jak skończycie szkołę i wstąpicie do Zakonu to co? Będziecie siedzieć w Kwaterze Głównej i pić herbatkę czy narażać się na niebezpieczeństwo?

- To nie to samo. - żachnął się brunet. 

- Może i nie to samo, ale tak czy siak wszyscy możemy stracić życie. Opanuj się, Syriusz. Ty też, Remus. 

- Jestem opanowany. - mruknął blondyn. 

- To czego się na niego wydzierasz? No właśnie! - Lena przewróciła oczami i padła na poduszki. - Wyjdźcie stąd i dajcie mi święty spokój. Widzimy się jutro na lekcjach. 

- Uhhh. - prychnęli oboje i skierowali się do drzwi. 

- A ty, Black, masz ani słówkiem nikomu nie pisnąć. Zrozumiałeś?

- Mają prawo wiedzieć. 

- Bo będziesz miał do czynienia ze mną. - dodała, a on niechętnie kiwnął głową i wyszedł wraz z wilkołakiem. 

Watson przykryła się kocem i przymknęła oczy. Niestety spokój nie potrwał długo, ponieważ w pokoju zjawiły się roześmiane Kylie i Marlena. 

- Ej no co ty! Będziesz spała o 20? - McKinnon usiadła na łóżko blondynki i nią potrząsnęła. - Wstawaj śpiochu. 

- Marlena! - pisnęła i cudem powstrzymała się, by nie położyć ręki w bolące miejsce. - Nie trzęś mną. Jestem zmęczona. - jęknęła. 

- Jak sobie chcesz. Chodź Kyl, idziemy do chłopaków. 

- No dobra. Dobranoc Lee. 

- Mhm. - mruknęła, a dziewczyny wyszły z pomieszczenia. Blondynka ponownie zamknęła oczy. Po niedługim czasie zmorzył ją sen. 

***

Kilka dni później nadszedł dzień owutemów. Przyjaciele od rana siedzieli zestresowani. Paczkę dzielnie wspierały Rosalia i Kylie. Pocieszały ich, że wszystko będzie dobrze i na pewno sobie poradzą. Lily i Lena od rana powtarzały sobie formułki, nawet podczas śniadania. O dziwo, nawet James i Syriusz dopytywali resztę o kilka rzeczy, których nie byli do końca pewni. 

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz