Rozdział 59

1.4K 88 20
                                    

- Merlinie. - zaczęła zapłakana Lily. - Przecież to straszne! Przecież jej mama była młoda...

- Była. - wychlipała Rebbeca. Ona bardzo dobrze znała matkę Leny. Widziała ją prawie codziennie zanim poszła do Hogwartu. W wakacje była również stałym bywalcem u swojej przyjaciółki i jej rodziców. Nie mogła sobie wyobrazić, że Katherine już nie żyje. - Jak oni poradzą sobie z Charlotte? Jest taka malutka. 

- Nawet nie będzie pamiętać mamy. - mruknęła smutno Marlena. - Los nie jest sprawiedliwy. 

- Jeszcze po tym wszystkim co się stało... - zagadała Emma. - Biedna Lena. Jak ona się pozbiera?

Dziewczyny spojrzały jednogłośnie na rudą, o której obecności w ogóle zapomniały. White już kilka razy próbowała tłumaczyć im, że nie zadaje się już z tamtą bandą. Przepraszała je ciągle, ale wciąż na próżno. Najbardziej zawzięta była Evans. Za wszelką cenę nie dała rady wybaczyć byłej przyjaciółce. 

- O czym mówisz? - zapytała po chwili McKinnon. - Co takiego się stało?

- To wy nie wiecie? - podrapała się po karku. - W takim razie przepraszam. Nie mogę wam powiedzieć, skoro Lena wam nie powiedziała. To jej prywatna sprawa...

- Ale jak zaczęłaś to skończ. - żachnęła się Lily, a druga ruda pokręciła głową. 

- Nie. To nie będzie fair wobec niej. 

- A od kiedy ty jesteś fair? - prychnęła Marlena. - Beca, powiedz jej coś. 

- Ale... tak właściwie to ja wiem co się stało... - powiedziała smutno szatynka, a trzy dziewczyny wybałuszyły na nią oczy. 

- Wiesz?! 

- Od Kylie... powiedziała mi. 

- Super. Wszyscy wiedzą, tylko nie my. Widzisz Marlena?

- Ta. Bardzo sprawiedliwe. To może nam powiesz, co Smith? - zrobiła maślane oczka, a ona westchnęła. 

Wytłumaczyła wszystko przyjaciółkom, a one pokręciły głowami, niedowierzając. To dlatego Remus wyprosił je wtedy z dormitorium. Chciał z nią pogadać. 

- Ale... - zaczęła Lily. - Cholera jasna! To nie tak miało się skończyć. Nie tak.

- To wina Kylie. To ona kazała im się spotkać. - prychnęła Rebbeca. - Gdyby nie ona... 

- Przestań. Ona nie chciała. - westchnęła McKinnon. - Na jej miejscu zrobiłabym tak samo. 

- Ta, świetnie. - mruknęła pod nosem, a Lily przewróciła oczami. Dobrze wiedziała, że Smith nie lubi Hederson. Wiedziała też, że wynika to z zazdrości o Watson. 

- Wiecie co mnie najbardziej wkurza? Codziennie widzę się z Syriuszem, a dupek nawet słówkiem nie pisnął. Co za lojalny przyjaciel. - prychnęła brunetka. 

- Tu, jak dupek, zachował się tylko i wyłącznie Remus. Jak on mógł ją odrzucić w ogóle? - żachnęła się Evans. - Przecież widać, że ją kocha, nooo!

- Widać to bardzo. - Emma niepewnie kiwnęła głową. - Ale czemu zrobił inaczej, nie wiadomo. 

- Ta. Dowiem się tego za wszelką cenę. Może Kylie coś wie? - McKinnon podniosła się z łóżka i podeszła do drzwi. - Idziecie ze mną?

- Jasne. - Evans i Smith również wstały. White spojrzała na nie z nadzieją. Również chciała iść, ale nie wiedziała czy zyska pozwolenie dziewczyn. Lily spojrzała jej krótko w oczy i kiwnęła lekko głową. Uradowana dziewczyna ruszyła za dziewczynami z uśmiechem.

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz