Rozdział 64

1.3K 89 47
                                    

Hej kochani! Ten rozdział chciałabym zadedykować mojej wspaniałej czytelniczce @justyna13579, która ma dziś urodziny. Życzę ci dużo zdrówka, spełnienia marzeń i wspaniałych przyjaciół. Wszystkiego najlepszego! 💕

A teraz już nie przedłużam i zapraszam do czytania. 

***

Wszyscy przyjaciele spędzili ostatni dzień szkoły doskonale. Nie dość, że porozmawiali ze sobą o wszystkim i o niczym, to zdążyli jeszcze zabawić się na całego. Zrobili kilka psikusów Ślizgonom, o dziwo nawet Lily się do nich przyłączyła.

Lena zauważyła, że między Potterem i Evans w końcu iskrzy. Może i nie pokazywali tego, ani nikt inny tego nie zauważał, ale blondynka po prostu miała co do tego pewność. Nie była obecna przy nich od miesiąca i dostrzegała niektóre rzeczy bardziej niż reszta Gryfonów. Z tego powodu robiła się coraz szczęśliwsza.

Przyszły rok szkolny według niej miał być najlepszym ze wszystkich. Wszystko zaczynało się układać i biec po właściwym torze. Jedyny problem jaki istniał, to to, że Voldemort coraz bardziej rósł w siłę. W Proroku zatajali większość morderstw. Ministerstwo wraz z Ministrem udawało, że nic się nie dzieje. Jednak ona wiedziała swoje. Ojciec nieraz uświadamiał jej, że w Europie nie jest dobrze. W końcu musiał nadejść czas, w którym wszyscy będą musieli wybrać po której stronie stoją. 

Wieczorem siedzieli przy kominku, zmęczeni całym dniem wybryków. Syriusz z Jamesem skołowali piwo kremowe, więc wszyscy wypili po kuflu. W pewnym momencie rozmowa zeszła na wakacje. Marlena powiadomiła ich, że jedzie do Grecji, w której mieszkali jej dziadkowie. Potter i Black mieli w planach odwiedzić kilka mugolskich klubów, ale McKinnon i Evans nie były tym zbyt zadowolone. Gryfoni chyba to zauważyli, więc przestali drążyć temat. Rebbeca stwierdziła, że będzie odwiedzać Lenę. Blondynka była zadowolona, w gruncie rzeczy dawno rozmawiała z przyjaciółką bardziej szczerze. Teraz wszystkie swoje troski kierowała w stronę Kylie. Starała się stawiać je po równo, ale nie zawsze jej to wychodziło. Zamierzała się poprawić. 

- Dobra, a wy? - zagadała Evans patrząc po kolei na Lupina, Pettigrew i Hederson. 

- Najpierw odwiedzę babcię w Norwegii, a potem wracam tutaj. Chcę pojechać do Leny. Muszę poznać Lottie. Z jej opowiadań jest naprawdę świetna, a ja wprost uwielbiam dzieci! Są takie słodkie. - zachichotała, a James szturchnął ją ramieniem.

- To może powiedz to Jasperowi? Myślę, że bardzo by go ta myśl zadowoliła i za parę miesięcy miałabyś bobaska. - wyszczerzył się, a Watson kopnęła go w kostkę. 

- A może ty chciałbyś bobaska? - poruszyła brwiami. - Jak tak to w klubie raczej zapewnisz ich sobie więcej. 

Okularnik spojrzał na nią spod byka i pokręcił głową. Dobrze widział, że takie dogryzanie trochę irytowało Lily, która już i tak wydawała się spięta. Nie mówił, że mu to przeszkadzało, bo to oznaczało, że dziewczyna jest o niego zazdrosna, ale nie chciał by była zdenerwowana. 

- Lencia, kochanie, zamknij się lepiej, bo zaraz powiem ci coś niefajnego za co zapewne mnie trzepniesz, więc proszę nie prowokuj mnie. - powiedział z ironią, a Remus parsknął. Temat dzieci wcale mu nie sprzyjał. To naprawdę nie była odpowiednia rozmowa w obecności wilkołaka. Na całe szczęście to nie było teraz ważne. 

- A więc, wracając. - podkreślił ostatnie słowo. - Ja mam super plany. Poczytam książki, trochę pogotuję, trochę zajmę się dzieckiem. Żyć, nie umierać - mrugnął dyskretnie do blondynki, która uśmiechnęła się pod nosem. - A ty Peter?

- Ja będę w domu. Nigdzie się raczej nie wybieram. 

- Okej. Ja jak zawsze będę pisać do was listy. - zaśmiała się Lena, a Evans pokiwała głową. 

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz