Ania siedziała na łóżku z całkowitym przerażeniem. Skrzyżowała kruche ręce na kolanach, gdy nogi zwisały z łóżka, a buty ocierały się o drewnianą podłogę. Jej teraz sięgające do ramion włosy były nieuporządkowane i wystające ze zwykłych warkoczy. Wstążki, które były we włosach, leżały na podłodze obok jej stóp i najprawdopodobniej przypadkowo nadepnełaby na nie, gdyby nie ostrożnie zsunęła się z łóżka. Ania wyjrzała przez okno bez emocji w jej oczach. Była całkowicie zrozpaczona. Jej blada ręka nerwowo dotknęła rękawa sukni, czekając na wykład, który wygłosi Maryla. Nic w tej chwili nie mogło znów uszczęśliwić Ani. Zawsze. Oczywiście było to tylko w zbyt dramatycznych myślach Ani i wkrótce znów będzie szczęśliwa. Ania zwróciła szczególną uwagę na ramę okna, a nie na to, co było po drugiej stronie szyby. Nie mogła nawet cieszyć się pięknem przyrody w głębi rozpaczy. Maryla cicho otworzyła drzwi do sypialni Ani. Zobaczyła, że włosy Ani są w nieładzie, i westchnęła.
- Aniu Shirley-Cuthbert, co zrobiłaś swoim włosom? - zapytała, idąc do kasztanowowłosej dziewczyny. Ania nie odwróciła się od okna, kiedy weszła Maryla i zadała jej pytanie. Całkowicie zlekceważyła ją, gdy uniosła lekko brodę i odsunęła nogi od kobiety. Ania była pewna, że jest upartą dziewczyną.
- Aniu - powiedziała ostrzegawczo Maryla. Podniosła wstążki z podłogi. Ułożyła je na łóżku i położyła ręce na biodrach.
- Aniu patrz na mnie w tej chwili. - Ania zagryzła policzek z irytacją, po czym powoli odwróciła się do Maryli. Sapnęła i wymamrotała:
- Nie mogę mówić, gdy jestem w głębi rozpaczy, Marylo, po prostu nie mogę. - Położyła się dramatycznie na łóżku i spojrzała w sufit. Maryla wiedziała, że Ania szukała jakiejś reakcji, więc stała tam z rozczarowanym wyrazem twarzy.
- Aniu, musisz zaakceptować swoją karę. To jest sprawiedliwe.
- To niesprawiedliwe! - Ania wykrzyknęła i usiadła, odwracając się do Maryli z najbardziej dotkniętym bólem wyrazem twarzy.
- Marylo, proszę, pozwól mi pójść na piknik! To pani Stacy obiecałam, że pójdę. Nie mogę złamać obietnicy - to byłoby kłamstwo, a ja nigdy nie kłamię. Diana, Ruby i Gil- Diana i Ruby tam będą! Muszę iść. Od tego zależy moje życie! -
- Jesteś bardzo upartą dziewczyną, Aniu. Ale moja odpowiedź jest ostateczna: nie idziesz na piknik. Pozwolę ci pójść, kiedy szkoła ostatni raz będzie miała piknik - powiedziała surowo Maryla. Nienawidziła mówić Ani „nie", ale trzeba było to zrobić. Maryla prawdopodobnie i tak prędzej czy później ulegnie - zwłaszcza z tęsknotą, za jasnoniebieskimi oczami Ani wpatrującymi się w jej duszę.
- Ale to jest. - Ania zaczęła.
- Żadnych ale. Umyjesz się i przyjdziesz na obiad za pół godziny. Czy to jasne? - Maryla powiedziała jej i zaczęła iść do drzwi.
- Tak, Marylo. - Ania odpowiedziała cicho. Jej głos był przepełniony smutkiem i rozczarowaniem.
Maryla poczuła wyrzuty sumienia w sercu, ale odrzuciła ją i zamknęła drzwi. Za nią zeszła po schodach i zobaczyła, że Mateusz jest już na swoim miejscu przy stole. Czekał na kolację. Kolacja była gotowa, ale było trochę dziwnie widzieć go w środku, zanim go wezwała. Coś musiało się stać.
- Mateuszu, dlaczego już tu jesteś? - Zapytała i podeszła do małego piekarnika, wyjmując ziemniaki.
- Och, nic. - Mateusz odpowiedział cicho. Zamierzał przekonać Marylę, że Ania powinna iść na piknik. Zawsze chciał, żeby Ania była szczęśliwa, a po jej załamaniu podczas śniadania, gdy Maryla powiedziała dziewczynie, że nie wolno jej iść, nie mógło go zmylić.
- Nadal myślisz o Ani, prawda? - Maryla użyła szczypiec, by wyjąć ziemniaki z wrzącej wody i umieściła je w dużej misce, w którą je rozwaliła.
- Powiedziałam dziś rano. To ona jest winna, nie ty czy ja. - Wyjęła ostatniego ziemniaka, wzięła łyżkę i zaczęła je zmiażdżyć.
- Myślę, że nauczyła się swojej lekcji - powiedział Mateusz. Patrzył, jak przeciera ziemniaki:
- Co robisz? - zapytał.
- Puree ziemniaczane. Bash i Gilbert przychodzą na obiad. - odpowiedziała chłodno Maryla. Mieli zwyczaj rutynowego przychodzenia na kolację w każdy wtorek wieczorem, więc Maryla zadbała o to, aby we wtorki była jak najładniejsza.
- Będziemy mieli z nim zieloną fasolę i brokuły.
- Zgadza się, jest wtorek. - Mateusz odchylił się na krześle i usłyszał kroki na górze. Ania szykowała się na obiad.
--------------------------
Hejo 🌸 Pierwszy przetłumaczony rozdział, jejj 😂 Jutro następną część, bajoo ☀️
CZYTASZ
I am NOT a Gilbert Blythe fan- Tłumaczenie Pl
RomancePo tym, jak Gilbert decyduje się zostać w Avonlei, on i Anne spędzają więcej czasu razem, spoglądając na zachody słońca, książki i te głupie, stare wtorkowe kolacje w Zielonym Wzgórzu. To oczywiście tylko duże, stare, puszyste fikcyjne szaleństwo. O...