Baseball

1.1K 71 10
                                    

Minął tydzień od odejścia Mateusza.  Ania nie poszła do szkoły i nie planowała w najbliższym czasie.  Cole oczywiście został z nią przez kilka dni, ale musiał wrócić do szkoły, więc to zrobił. Chodził z Dianą Barry codziennie, co nie było takie złe.  Diana była bardzo słodką dziewczyną i przez większość czasu lubił jej towarzystwo.  Zawsze pytała, jak się miewa Ania, a potem, jak sobie radzi, kiedy szli.  Czasami spotykali Ruby na szlaku, która również pytała, jak się miewa Ania.  Codziennie chodził do szkoły bardzo spokojnie, i nie mógł się doczekać, kiedy położy się spać w nocy.  Dzisiaj Cole siedział na zewnątrz na lunchu zamiast w środku z dziewczynami.  Czuł się, jakby nie pasował, kiedy Ani nie było.  Poza tym chciał sprawdzić, czy dla odmiany lepiej byłoby spędzać czas z chłopakami.  Skubnął kanapkę, niezbyt głodny.  Obserwował chłopców którzy uderzali patykiem w drzewo i patrzył, jak śmieją się histerycznie, kiedy spadła gałąź.  Prawie zabijali drzewa, co najmniej denerwujące. 

„Cześć, Rembrandt!”  Billy zawołał i podbiegł do Cole'a.  Widział, jak je.

„Chcesz się z nami pobawić?”  Wskazał na niego, a Gilbert rzucał baseball'em w tę i z powrotem. 

Cole przewrócił oczami na pseudonim.  Rembrandt van Rijn był dość znanym malarzem.  Ale dzięki Billy'emu nie mógł już malować.  Spojrzał na Billy'ego i potrząsnął głową.

"Nie, dziękuję. Nie robiłbym tego."  Odpowiedział tak samo jak za pierwszym razem. Billy westchnął i rzucił piłkę w powietrze, uderzając nią szybko. 

„No dobra”, powiedział i wrócił do miejsca, w którym był na pierwszym miejscu, i rzucił piłkę Gilbertowi. 

Cole usłyszał najmniejsze rozczarowanie w jego głosie. Co było z Billy'em?  On działał niesamowicie dziwne.  Nie bił go,nie śmiał się z niego, nie szarpał go… cokolwiek.  Czasami parsknął śmiechem, ale to nie było wredne.  Właściwie może to było wredny w swój  sposób. Może.

"Huh" powiedział Cole i wzruszył ramionami. 

Spojrzał z powrotem na swoją kanapkę i rzucił ją w krzaki.  Rzucił dobrze.  Był po prostu niepewny co do całej chwytającej części baseball'u.  Czy to nie boli?  Obejrzał się i zobaczył, że Gilbert zbliża się do niego, trzymając piłkę. 

„Cole, chodź z nami zagrać”.  Wyciągnął rękę, by wyciągnąć Cole'a z trawy. 

Cole niechętnie wstał i szybko oderwał rękę od Gilberta.  Podszedł bliżej i wziął piłkę od Gilberta, ciskając nią w Billy'ego.  Billy niespodziewanie złapał piłkę.

„Miły rzut!”  Rzucił piłkę Gilbertowi, uśmiechając się do nich obu. 

Dziwnie było widzieć Billy'ego, który był taki miły, ale to było dziwne.  Może w końcu odzyskał rozum. Przez resztę przerwy na lunch szło w tę i z powrotem, a Cole odkrył, że baseball wcale nie był taki zły.  W pewnym sensie podobało mu się.

I am NOT a Gilbert Blythe fan- Tłumaczenie PlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz