Była północ. Cole siedział na podłodze obok łóżka i pisał. Pisał list do swoich prawdziwych rodziców o swoim „miejscu pobytu" oraz o tym, jak był bezpieczny i znacznie szczęśliwszy. Powiedział im, że „tak bardzo za nimi tęskni", aby nie byli tak zdenerwowani, gdy otrzymają list. Prawda była taka, że nie był tam, gdzie powiedział, że jest i nie tęsknił za nimi. Cole usłyszał, jak Ania przesuwa się w łóżku i wstrzymał oddech, bojąc się, że zobaczy, jak pisze. Zacisnął mocno oczy, dopóki nie usłyszał, jak oddycha coraz głębiej. Dobrze. Zasnęła. Spojrzał z powrotem na list, ponownie go przeczytał dwa razy, a potem trzy razy, po czym złożył go i włożył do koperty. Zamierzał poprosić Jerry'ego, żeby przyprowadził jedno z jego rodzeństwa jego matka, żeby nie wiedziała, że zostaje u Cuthbertów. Cole powoli wstał i podszedł do swojej torby do szkoły na palcach, po czym włożył do niej notatkę, żeby pamiętał, by przekazać ją Jerry'emu. Miał nadzieję, że Jerry nie przeczyta tego, zanim da go rodzeństwu. Wrócił do łóżka i przykrył się kocem. Zamknął oczy, gdy wszystkie myśli z tamtego dnia powróciły. Rozlewając wrzącą wodę, dlaczego to zrobił? Mówiąc „pa" Billy'emu, dlaczego brzmiał tak dziwnie? Skoro wrząca woda spływała po ramieniu Gilberta, dlaczego był takim głupkiem? Boże, nienawidził siebie. Skulił się przy każdej zawstydzającej rzeczy którą zrobił i żałował, że nawet tego dnia nie wstał z łóżka. Co jeśli jutro zrobi coś krępującego? Co powie na następny dzień? Czy jego życie było zawstydzeniem? Czy Gilbert myślał, że ma w sobie jakąś dziwną gejowską sympatię? Może był dzieckiem wypadku. Może wszyscy jego przyjaciele go nienawidzili. Co jeśli wszyscy go nienawidzą? Co jeśli Billy chciałby go zabić?
Cole przytulił kolana, ponownie otwierając oczy i biorąc głęboki wdech. Nie mógł oddychać. Czy to był kolejny atak paniki? Usiadł i przełknął ślinę, kaszląc.
Ania mruknęła przez sen, odwracając się od Cole'a. Kaszel stawał się coraz głośniejszy, zanim zdała sobie sprawę, że to Cole. Usiadła i zwróciła się do niego:
„Cole?" Wyszeptała i położyła dłoń na jego ramieniu.
„Wszyscy mnie nienawidzą".
"Kto?" Ania wyszeptała i odgarnęła włosy z oczu.
Jeden z jej warkoczyków najwyraźniej wyszedł ze snu.
„Cole, o kim ty mówisz?" - zapytała, trochę głośniej.
"Wszyscy mnie nienawidzą." Cole odwrócił głowę i spojrzał na Anię ze łzami w oczach.
„Gilbert, Jerry, Billy ..."
„Billy? Naprawdę obchodzi cię, co myśli?" Ania pochyliła się, by usiąść obok niego, obejmując go ramieniem rozbudzona, ale wiedziała, co się dzieje.
Poruszyła ramionami:
„A Gilbert i Jerry cię nie nienawidzą. Mogę powiedzieć, że Jerry cię kocha. On jest po prostu bachorem". Cole otarł oczy, gdy łzy zaczęły spadać. Czuł przyspieszenie bicia serca.
„Gilbert mnie nienawidzi", powiedział jej:
„Rozlałem na niego wrzącą wodę... Ja też bym cierpiał". Ania pokręciła głową.
"Zwaliłam go do góry nogami, a on Cię lubi, Cole. Założę się, że nawet nie pamięta, że rozlałeś na niego trochę wody" wyszeptała, kładąc głowę na jego ramieniu, próbując sprawić, by poczuł się trochę lepiej.
Cole zakrył twarz dłońmi i oparł łokcie na udach. Nienawidził siebie. Dlaczego musiał być tak problematyczny i denerwujący? Czy lepiej Ani bez niego? Zabrał jej sypialnię, jej lustro, a nawet zbliżał się do Diany i Ruby, jej najlepszych przyjaciół.
„Kocham cię, Cole. Wszyscy inni też" - powiedziała szeptem Ania i odsunęła rękę od chłopca.
„Teraz idź spać". Ziewnęła i wczołgała się z powrotem na swoje miejsce na łóżku, zwijając się w kocach.
Cole powoli położył się, biorąc koc z Ani i zakrywając nogi. Pociągnął nosem, wpatrując się w ścianę, a po twarzy płynęły mu łzy. Wymamrotał:
„Dobranoc, Aniu. Też cię kocham".
Ania uśmiechnęła się delikatnie
„Dobranoc..."
CZYTASZ
I am NOT a Gilbert Blythe fan- Tłumaczenie Pl
RomantizmPo tym, jak Gilbert decyduje się zostać w Avonlei, on i Anne spędzają więcej czasu razem, spoglądając na zachody słońca, książki i te głupie, stare wtorkowe kolacje w Zielonym Wzgórzu. To oczywiście tylko duże, stare, puszyste fikcyjne szaleństwo. O...