Ania usiadła przy biurku po obiedzie i po wyjściu Gilberta. Była rozczarowana, gdy Bash nie zaszczycił ich swoją obecnością, ale musiał spędzić trochę czasu z żoną. Wspomniał, że po długim dniu pracy musieli spędzać więcej czasu razem, ale działał dopiero po dziś dzień. Jęknęła i położyła głowę na biurku ale miała retrospekcje wojenne z ostatniego razu, kiedy zasnęła przy biurku. Podniosła głowę i głęboko zamyślona wpatrywała się w ścianę. Znów spojrzała w dół, na list miłosny. Gilbert oddał jej notatkę po tym, jak przewrócili plastikowy talerz na szczęście ze słodką kukurydzą. Uśmiechnęła się cicho, myśląc o wyrazie strachu w jego oczach, gdy kukurydza spadła na podłogę, szybko zmieniając się w radość, gdy prawie przewrócił się ze śmiechu. Ania poczuła ból w sercu, wyobrażając sobie, jak Gilbert pisze do niej ten list. Pomyślała o jego zmarszczonych brwiwch i kosmyku włosów. Potem zaskoczyło ją pukanie do drzwi. Prawie straciła stronę w książce, którą próbowała przeczytać.
„Maryla!"
Odwróciła się szybko, a jej serce przyspieszyło milę na minutę. Mateusz potrząsnął głową i niezręcznie stanął przy drzwiach.
"Jestem Mateusz".
Mówił z pokorą. Spojrzał na to, co robiła - siedziała przy biurku przy oknie i czytała książkę.
„Może... Czy mogę wejść?"
Ania skinęła głową i umieściła zakładkę, którą wybrała z pól, aby utrzymać swoje miejsce w książce. Zamknęła książkę i odwróciła się z uśmiechem na twarzy, żeby spojrzeć na Mateusza. Zastanawiała się, co miał na myśli. Rzadko wchodził do jej pokoju, a kiedy to robił, to dlatego, że Maryla nie mogła. "Czy coś się stało Maryli?"
„Muszę ci coś powiedzieć" - zaczął Mateusz. Nie chciał, mówić jej o tym na kolacji, co się stało, ponieważ Gilbert tam był. I nie wiedząc, czy chciałaby powiedzieć Gilbertowi, nic nie powiedział. Nerwowo chwycił się framugi i spojrzał na Anie szeroko otwartymi niebieskimi oczami. „Może być konieczne ... pozostanie w pozycji siedzącej."
„Tak?" Ania oparła się na krześle, zanim wstała. Jej dolna warga zadrżała lekko, gdy Mateusz otworzył usta, by coś powiedzieć. Wiedziała, że to było coś złego. Mateusz zwykle nie nosił złych wiadomości, więc było to niezwykłe i bardzo niepokojące. „Jerry..." Zaczął i zatrzymał się, by odchrząknąć. Naprawdę nie chciał powiedzieć Ani, co się stało. „Um ..Jerry jest w szpitalu." Mateusz wiedział, że spędziła z Jerry'm sporo czasu, odkąd go zatrudnili. Początkowo nie dogadywali się, ale po pewnym czasie zaczęli sobie ufać i kochać, jakby byli rodzeństwem.
„Co się stało? Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?" Ania wstała i podeszła do butów, które stały przy jej kredensie. Chciała pójść do szpitala, żeby go natychmiast odwiedzić. Ale poczuła, jak dłoń delikatnie odrywa ją od butów. Mateusz oderwał ją od butów i zmarszczył brwi. Mówił cicho:
„Jego rodzina wysłała nam wiadomość tuż przed twoim powrotem do domu. To dlatego kolacja się spóźniała" Wyjaśnił wszystko, co wiedział:
„Nie pytałem, jak to się stało". Ania zmarszczyła brwi i odwróciła się, przyciągając Mateusza do jednego z jej charakterystycznych uścisków. Ukryła twarz w jego piersi i poczuła, jak w jej oczach pieką łzy. Mateusz przytulił ją do wielkiego niedźwiedzia i delikatnie pocałował w czubek głowy. Tak naprawdę nie był kimś takim, ale Ania była wyjątkiem. Zawsze była wyjątkiem. Bardzo zależało mu na tej dziewczynie. Ania poczuła, jak gorąca łza spływa jej po policzku i zwilża koszulę Mateusza. Pociągnęła nosem i wymamrotała: „Nigdy nie mów Jerry'emu, że płakałam nad nim. Śmiałby się mojej twarzy." Poczuła, jak jej usta wykrzywiają się w drobnym uśmiechu, wyobrażając sobie, że śmieje się z tego, jak bardzo się o niego troszczy.
„Nigdy nie zobaczę końca... "
„Nie zrobię tego. Mateusz ostrożnie potarł jej plecy, nie zauważając Maryli stojącej w drzwiach z lekkim uśmiechem na ustach.
CZYTASZ
I am NOT a Gilbert Blythe fan- Tłumaczenie Pl
RomancePo tym, jak Gilbert decyduje się zostać w Avonlei, on i Anne spędzają więcej czasu razem, spoglądając na zachody słońca, książki i te głupie, stare wtorkowe kolacje w Zielonym Wzgórzu. To oczywiście tylko duże, stare, puszyste fikcyjne szaleństwo. O...