To jest satrasznie niesprawiedliwe

114 6 2
                                    

Wszyscy siedzieliśmy już przy stole i jedliśmy, panowała cisza dało się usłyszeć tylko przesuwające się wskazówki zegara -Czemu nie przyszłaś z Chloe?-zapytał -Spała a ja nie chciałam jej budzić-powiedziałam -Rozumiem... a dzisiaj się dobrze czujesz?-spojrzał na mnie Kalus -Tak jest dobrze-uśmiechnęłam się -Myślałaś już nad tym kto będzie zajmować się Chloe?-spytał Kalus i położył ręce na stole -Jeszcze nie nie, wiem że u każdego z was będzie bezpieczna ale...-nie dokończyłam bo przerwała mi Hope która wstała nagle od stołu-Możecie przestać! Mówicie teraz jakby to że umierasz było czymś normalnym, a wcale tak nie jest! Dlaczego nie szukacie czegoś co mogłoby ci pomóc?! Tak bardzo chcesz umrzeć i nas zostawić ?! Aż tak jest ci źle?! A ty Klaus czemu niczego nie szukasz?!-krzyknęła Hope,a z jej oczu zaczęły lecieć łzy -Hope... na prawdę myślisz, że chcę umrzeć?-spytałam i podeszłam do niej -Teraz? Kiedy nareszcie mam rodzinę? Czuję straszliwą nie moc w tym że nic nie mogę zrobić bo tak jest... Hope nie ma na to antidotum po prostu nie ma, muszę się pogodzić z tym rozumiesz?-przytuliłam ją -Ty również musisz-ona również mnie przytuliła -Będę bardzo tęsknić-rozpłakała się na dobre,podszedł do nas Klaus i nas objął -Prawda jest taka że ja też cały czas czegoś szukam... ale jak powiedziała Emily nie ma na to lekarstwa... kocham was tak bardzo że jakbym mógł oddałbym za was moje życie- po tych słowach nas przytulił.

Po skończonym obiedzie poszłyśmy razem z Hope do domu -Muszę ci coś dać-powiedziałam i zdjęła ze swojej ręki bransoletkę -To dla ciebie, był to mój talizman który mnie chronił teraz już mi nie jest potrzebny a tobie będzie-dałam dziewczynie rzecz -Nie mogę...-przerwałam jej gestem ręki -Mi się już nie przyda Hope, teraz ciebie będzie chronić-dziewczyna mocna mnie objęła -To jest strasznie nie sprawiedliwe...-powiedziała szeptem, kiedy mnie puściła poszłyśmy dalej w ciszy.

Kręciłam się w kółko, cały czas myślałam o tym co będzie kiedy umrę a Emanuel porwie Chloe to się nie mogło tak skończyć, wtedy mój wzrok skierował się w stronę półki na której miałam kołek wzięłam go do ręki -To jest jedyne wyjście...-powiedziałam sama do siebie, przyłożyłam go do swojego serca ale wtedy do pokoju wszedł Damon -Co ty robisz?!-krzyknął a ja szybko zamknęłam drzwi -Cicho bądź-powiedziałam-Ty chcesz się zabić?!-powiedział głośniej -I tak umieram Damon-spojrzałam na niego -Emily ale może coś...-nie dokończył -Nic się nie da zrobić! Rozumiesz! I tak umrę a Emanuel zabierze Chloe,a tak przynajmniej on też umrze rozumiesz? Muszę to zrobić-usiadłam na łóżku -Czułem że tak będzie-usiadł obok mnie -I wiem że to zrobisz, ale poczekaj do wesela, potem to zrobisz-powiedział a po jego policzku spłynęła łza -Racja nie chce psuć im wesela oni mają być szczęśliwi-oparłam głowę na ramieniu Damona, jednak on wstał i podał mi rękę, również wstałam -Co robisz?-nic nie powiedział tylko mnie pocałował-Przepraszam-odsunął się -Nie przepraszaj-teraz to ja go pocałowałam. Po chwili oderwaliśmy się od sobie i go przytuliłam -Cholerna Emily cały czas mącisz mi w głowie-powiedział -A ty mi.

PrzemianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz