Rano obudziła mnie Sasha, byla 5 rano, no tak za godzinę trening z Kapitanem Levi'em. Strasznie mi sie nie chciało. Ale trzeba byłog wstać. Już przygotowana razem z sasha udałyśmy się na trening. Gdy byliśmy już na miejscu treningu podeszłam do Armina,Erena i Mikasy.
-Hejka..
-O hej Aya... - przywitał mnie armin
-W dwu szeregu szczeniaki - uslyszelismy chlodny głos kapitana... - na rozgrzewkę 50 kolek wokół bazy.
-Ale kapinie ze az 50 i to wokol bazy przecież ona jest ogromna-powedzial jeden z Zwiadowców
-widac to za malo więc niech bedzie 100
Wszycy spojzeli na żołnierza z złością i zaczelismy bec... Juz po 30 wiekszosc nie dawala rady. W tym ja.
-dawaj Aya jeszcze 70.-pocieszała mnie Mikasa ktora nie wyglondala na zmęczoną biegiem
-ale mi tez pocieszenie..
Gdy robilismy juz ostatnie kułko, mi zmachanej lekko zakrecilo sie w glowie... Ale nie dalam tego po sobie pozbac. Większość ludzi dyszała starsznie, lub leżała na ziemi... Teraz zauważyłam ze trening z nami ma oddzial specjalny Kapitana.
-dobra jakos sobie dlaiscie rade... Dobrac sie w pary... Na prośbę Dowudcy Smitha bedziecie dzisaj walczyc w recz.
Walka w recz znowu? Po co nam to czy ja z tytanem bede nawalac sie pieciami?
-Chcesz byc ze mna w paze kruszynko? - widzialam kto to byl... Przywykłam juzbdo tego ze Jean tak do mnie gada.
-spoko...
W sumie szybko poszlo, po chwili kon leżał na łopatkach.
-myslalam ze dłużej wytrzymasz....
-bardzo śmieszne Aya... Czemu w takiej drobnej dziewczynie jest tyle sily?.
-a to zle?
-..... nie..... - odpowiedzial zarumieniony.
W sumie powtórzyła sie pare razy ta sytuacja. Jednak chlopak zaskoczyl mnie gdy za 5 razem udalo mu sie mnie powalić. Troche bolało . Nie byla bym sobą gdybym tego nie zrobila.
-ał Jean.... To bolało - powiedziałam słodko... Na co chlopak sie zaczerwienił
-ja... Ja przepraszam Aya... Nie... Nie chciałem ci zrobic krzywdy.... - ja tylko usmiechlam sie do niego.
-juz dobrze, nic mi nie będzie. - chłopak prztaknoł i pomogl mi wstać.
-dobra Szczeniaki spadac na śniedanie.... - powedzial do nas a my ruszyliśmy w stone stołówki ale.. - Foster... Zostajesz.
-co ale czemu?
-bo tak mówię... - wszydcy spojzali na mnie zdziwieni ja sama nie wiedziałam o co chodzi, a gdy wszyscy poszli zaczęłam.
-po co mialam zostac Kapitanie??
-masz kare....
-co?! Za co!?
-za szlajenie sie po ciszy nocnej po korytarzach...
-pan sam sie szajał! - krzyknełam na niego
Kapitan z zdenrwowanym wyrazem twarzy podszedł do mnie, na co sie lekko wzdryglam. Chwycił w swoją dłoń moja szczękę i pokierowal w górę bym na niego spojzała.
-Nigdy wiecej.. Nie podnus na mnie glosu gówniaro rozumiesz? - powedzial pogardliwie patrzac na mnie, ja tylko na niego patrzylam również ze złością. - zapytałem czy rozumiesz?!
-nie zabardzo... Mam małe problemy ze słuchem - powedzialam złośliwe, w sumie nie wiem co ja chcialam tym osiagnac, wkuzyc go tym czy zarobic siniaka.
Wkurzył sie jeszcze bardziej i szarpną za moją szczeke przez co zabolała mnie ona, prubowalam sie wyszarpnąc ale byl za silny.
-posłuchaj mnie Gówniaro, nie wkurzaj mnie, bo to sie zle dla ciebie skończy. - powedzial nadal zły.
-to nie moj problem ze wkurza sie pan o każdą blachostke.. - powedziałam oschle, ja nie wierzę, dziewczyno co ty wyprawiasz, to jest twoj przelozony. Zawsze bylam pyskata, i nie bałam sie konsekwencji mojego dlogiego jęzora az do dzisiaj.
Mężczyzna ścisnoł jeszcze mocniej na co ja złapałam go za nadgarstek obydwoma rekami.-koniec tego o 18.00 nie idziesz na kolację, posprztasz łazienki na 2 piętrze. Nie obchodzi mnie czy bedzesz zdychac z glodu... Mają byc posprzątane.
Powiedzial po czym mnie puscił i odszedł a ja zaczełam masowac sobie policzki. Skoro nie obchodzi go czy bede zdychac z glodu.... Nie jem dzisiaj nic. Dzisaj jestem tylko na wodzie. Oddam Sashy moją porcje nich sie dziewczyna naje wreszcie.
Wczoraj wydawał sie taki miły, myliłam sie jest idiotą i to jest nasza nadzieja ludzkości, karłowty pedant? Pff
Nie szlam na stołówkę... Poszlam do pokoju, kolejny trenig dopiero za 3 godziny...... A po tem bedzie obiad... Potem po 4 godznach trzeci trening i.... kolacja, dam rade.... Przeciez tyle razy zdazalo mi sie nie jeść..... Sama nie wiem co ja robie.. Zamiest sie najesc i potem nie glodowac to ja postanowiłam nic nie jesc caly dzien... Juz tego nie cofne... Czasem serio jestm idiotką.
*pov Levi*
Bylem na sniadaniu, siedzialem przy stole z Hange, Erwinem i Miche. Jedlismy w ciszy tak ja zawsze. Zdziwilem sie trochę ze ta Gowniara jeszcze nie przyszła. Wkurzyla mnie. Ma strszanie nie wyparzoną gębę.
-Ey Levi nad czym tak rozmyslasz? - zalytała Hange
-spadaj Okularnico, napewno nie o tobie. - powedziałem marszczac brwi.
-oj juz dobrze po prostu bylam ciekawa, nie wkurzaj sie o każdą blachostke.
Pff co sie dzisaj tak na mnie uwzieli.... A moglem miec dobry dzień.
CZYTASZ
Zakochany W Gówniarze (Levi x OC)
Short StoryZAKOŃCZONA Opowieść o niezwykłej dziewczynie i jej niezwykłym świecie . Tyle ile ona przeszła nie przeszedł nikt. ...i to właśnie ją wyróżnia. I Levi w książce jest młodszy :)))