VII.

1.5K 73 49
                                    

Rano obudziła mnie Sasha, byla 5 rano, no tak za godzinę trening z Kapitanem Levi'em. Strasznie mi sie nie chciało. Ale trzeba byłog wstać. Już przygotowana razem z sasha udałyśmy się na trening. Gdy byliśmy już na miejscu treningu podeszłam do Armina,Erena i Mikasy.

-Hejka..

-O hej Aya... - przywitał mnie armin

-W dwu szeregu szczeniaki - uslyszelismy chlodny głos kapitana... - na rozgrzewkę 50 kolek wokół bazy.

-Ale kapinie ze az 50 i to wokol bazy przecież ona jest ogromna-powedzial jeden z Zwiadowców

-widac to za malo więc niech bedzie 100

Wszycy spojzeli na żołnierza z złością i zaczelismy bec... Juz po 30 wiekszosc nie dawala rady. W tym ja.

-dawaj Aya jeszcze 70.-pocieszała mnie Mikasa ktora nie wyglondala na zmęczoną biegiem

-ale mi tez pocieszenie..

Gdy robilismy juz ostatnie kułko, mi zmachanej lekko zakrecilo sie w glowie... Ale nie dalam tego po sobie pozbac. Większość ludzi dyszała starsznie, lub leżała na ziemi... Teraz zauważyłam ze trening z nami ma oddzial specjalny Kapitana.

-dobra jakos sobie dlaiscie rade... Dobrac sie w pary... Na prośbę Dowudcy Smitha bedziecie dzisaj walczyc w recz.

Walka w recz znowu? Po co nam to czy ja z tytanem bede nawalac sie pieciami?

-Chcesz byc ze mna w paze kruszynko? - widzialam kto to byl... Przywykłam juzbdo tego ze Jean tak do mnie gada.

-spoko...

W sumie szybko poszlo, po chwili kon leżał na łopatkach.

-myslalam ze dłużej wytrzymasz....

-bardzo śmieszne Aya... Czemu w takiej drobnej dziewczynie jest tyle sily?.

-a to zle?

-..... nie..... - odpowiedzial zarumieniony.

W sumie powtórzyła sie pare razy ta sytuacja. Jednak chlopak zaskoczyl mnie gdy za 5 razem udalo mu sie mnie powalić. Troche bolało . Nie byla bym sobą gdybym tego nie zrobila.

-ał Jean.... To bolało - powiedziałam słodko... Na co chlopak sie zaczerwienił

-ja... Ja przepraszam Aya... Nie... Nie chciałem ci zrobic krzywdy.... - ja tylko usmiechlam sie do niego.

-juz dobrze, nic mi nie będzie. - chłopak prztaknoł i pomogl mi wstać.

-dobra Szczeniaki spadac na śniedanie.... - powedzial do nas a my ruszyliśmy w stone stołówki ale.. - Foster... Zostajesz.

-co ale czemu?

-bo tak mówię... - wszydcy spojzali na mnie zdziwieni ja sama nie wiedziałam o co chodzi, a gdy wszyscy poszli zaczęłam.

-po co mialam zostac Kapitanie??

-masz kare....

-co?! Za co!?

-za szlajenie sie po ciszy nocnej po korytarzach...

-pan sam sie szajał! - krzyknełam na niego

Kapitan z zdenrwowanym wyrazem twarzy podszedł do mnie, na co sie lekko wzdryglam. Chwycił w swoją dłoń moja szczękę i pokierowal w górę bym na niego spojzała.

-Nigdy wiecej.. Nie podnus na mnie glosu gówniaro rozumiesz? - powedzial pogardliwie patrzac na mnie, ja tylko na niego patrzylam również ze złością. - zapytałem czy rozumiesz?!

-nie zabardzo... Mam małe problemy ze słuchem - powedzialam złośliwe, w sumie nie wiem co ja chcialam tym osiagnac, wkuzyc go tym czy zarobic siniaka.

Wkurzył sie jeszcze bardziej i szarpną za moją szczeke przez co zabolała mnie ona, prubowalam sie wyszarpnąc ale byl za silny.

-posłuchaj mnie Gówniaro, nie wkurzaj mnie, bo to sie zle dla ciebie skończy. - powedzial nadal zły.

-to nie moj problem ze wkurza sie pan o każdą blachostke.. - powedziałam oschle, ja nie wierzę, dziewczyno co ty wyprawiasz, to jest twoj przelozony. Zawsze bylam pyskata, i nie bałam sie konsekwencji mojego dlogiego jęzora az do dzisiaj.
Mężczyzna ścisnoł jeszcze mocniej na co ja złapałam go za nadgarstek obydwoma rekami.

-koniec tego o 18.00 nie idziesz na kolację, posprztasz łazienki na 2 piętrze. Nie obchodzi mnie czy bedzesz zdychac z glodu... Mają byc posprzątane.

Powiedzial po czym mnie puscił i odszedł a ja zaczełam masowac sobie policzki. Skoro nie obchodzi go czy bede zdychac z glodu.... Nie jem dzisiaj nic. Dzisaj jestem tylko na wodzie. Oddam Sashy moją porcje nich sie dziewczyna naje wreszcie.

Wczoraj wydawał sie taki miły, myliłam sie jest idiotą i to jest nasza nadzieja ludzkości, karłowty pedant? Pff

Nie szlam na stołówkę... Poszlam do pokoju, kolejny trenig dopiero za 3 godziny...... A po tem bedzie obiad... Potem po  4 godznach trzeci trening i.... kolacja, dam rade.... Przeciez tyle razy zdazalo mi sie nie jeść..... Sama nie wiem co ja robie.. Zamiest sie najesc i potem nie glodowac to ja postanowiłam nic nie jesc caly dzien... Juz tego nie cofne... Czasem serio jestm idiotką.

*pov Levi*

Bylem na sniadaniu, siedzialem przy stole z Hange, Erwinem i Miche. Jedlismy w ciszy tak ja zawsze. Zdziwilem sie trochę ze ta Gowniara jeszcze nie przyszła. Wkurzyla mnie. Ma strszanie nie wyparzoną gębę.

-Ey Levi nad czym tak rozmyslasz? - zalytała Hange

-spadaj Okularnico, napewno nie o tobie. - powedziałem marszczac brwi.

-oj juz dobrze po prostu bylam ciekawa, nie wkurzaj sie o każdą blachostke.

Pff co sie dzisaj tak na mnie uwzieli.... A moglem miec dobry dzień.

Zakochany W Gówniarze (Levi x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz