|14|Sny

8 0 0
                                    

Kolejne dni Izuku także przesypiał do południa; ale za każdym razem udawało mu się obudzić ciut wcześniej. Wstawał wypoczęty i rześki. Później wybierał się na krótki spacer wzdłuż skraju lasu, co dawało mu mnóstwo energii na cały dzień.

Kiedy wracał, zawsze czekało na niego jedzenie, które wydawało mu się największym rarytasem pod słońcem. W Tokio rzadko chciało mu się gotować i jeśli nie żerował na lodówce Shoto, to zjadał co nawinęło mu się pod ręką.

— Nabrałeś nieco kolorów. — zauważyła Inko, obserwując jak pakuje do ust ogromną grudę ryżu.

Izuku zerknął na nią pytająco.

— Kiedy przyjechałeś wyglądałeś jak zjawa. — wyjaśniła.

— Bez przesady. — złapał pałeczkami za jedną rybkę ikanago.

Później zjadł kolejną i kolejną, myśląc że mógłby je chrupać bez końca.

— Bez przesady? — załamała ręce. — To, że nie wyglądasz jak szkielet z anemią a po prostu szkielet, to niewielkie pocieszenie.

Poczuł lekką irytację. Przed wybuchem jednak powstrzymało go spostrzeżenie, że właściwie podobnie obchodził się z Shoto. Wytykał mu bez końca złe nawyki i ciągle narzucał się ze swoimi natręctwami.

Hipochondrię wyniosłem z domu. – zauważył gorzko.

— No ale patrz jak wszystko ładnie zjadłem. — zaprezentował z dumą opróżnione miseczki.

Miał nadzieję, że tym uspokoi matkę, lecz ta wybąkała pod nosem:

— Tak to powinieneś jadać na co dzień.

*

W ciągu dnia przekonał się na własnej skórze, że Inko postanowiła wprowadzić zdecydowane działania w życie.

Najpierw uraczyła go ogromną porcją swojego sławetnego katsudonu. Izuku niemal skakał z radości na widok mięsa, które nie było z budy z fast foodem. Tym sposobem poszedł na ustępstwo i podołał porcji przekraczającej jego możliwości. Nie zdążył pozbyć się jeszcze smaku wołowiny z ust, gdy przed nosem pojawił się talerz z mochi.

— Już nie dam rady. — jęknął padając ciężko na kanapę.

— Naprawdę? Wielka szkoda. — zasmuciła się. — Myślałam że chcesz spróbować te z truskawkami zanim zaniosę je dla sąsiadki.

— Truskawki? — poderwał się do pozycji siedzącej i zaczął nieufnie spoglądać na każde ciasteczko z osobna, aby zakończyć na Inko.

Grała nieczysto i świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Zastanawiało go jednak skąd wzięła truskawki. Powinien jej wierzyć?

— To te. — wskazała po lewej.

Izuku wyciągnął rękę.

— Rozmyśliłeś się?

W odpowiedzi porwał jedno ciasteczko. Ugryzł go i faktycznie – w środku znajdowała się truskawka.

Inko zachichotała i zostawiła go sam na sam z talerzem mochi.

*

Powoli nabierał dziwnego uczucia, że odgrywał sceny ze „Spritted Away"; że musiał tkwić jakiś haczyk w tym napychaniu się; że obudzi się jako prosiak. Izuku nie wierzył w to, aby wyglądał tak źle, jak przekonywała Inko; przez co coraz trudniej było mu kryć irytację.

Ile by się nie starał nie umiał na dłużej nagiąć swoich limitów. Wszystko wyglądało, pachniało i pewnie smakowało wyśmienicie, ale nie potrafił temu sprostać; przy czym matka nie wyrażała żadnego zrozumienia a jedynie grała mu na uczuciach.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz