Miał naiwną nadzieję, że kiedy wróci na parking, ojciec nagle rozmyśli się i łaskawie opuści jego samochód. Enji Todoroki jednak nie należał do tych, co zmieniali zdanie i nadal uparcie okupywał z przodu siedzenie pasażera.
Shoto otworzył drzwi, usiadł za kierownice i położył aktówkę na tylne siedzenie.
- Jadę prosto do Nakameguro. - poinformował go najspokojniej jak tylko potrafił.
- A ja chcę, żebyś mnie zawiózł do Chiby.
- Zadzwonię po taksówkę. - westchnął przeciągle.
- Ja chcę, żebyś ty mnie zawiózł do Chiby. - wypowiedział każde słowo z naciskiem.
- Nie ma mowy. Muszę przygotować się do wyjazdu.
Ojciec zarechotał gardłowo i oparł się wygodnie na skórzanym fotelu.
- Jeśli w tej chwili nie zawieziesz mnie do Chiby, to nie będę rozpatrywał tej sprawy drugi raz.
Zazgrzytał zębami, zaciskając mocniej palce na kierownicy. Już i tak był wściekły, bo Enji grzebał mu w biurku, żeby znaleźć kluczyki do samochodu i zrobił przy tym niezły bałagan; ale teraz jego furia sięgała dotąd nieznanych rozmiarów. Chciał trzech rzeczy: prysznicu, seksu z Izuku i krótkiej drzemki - a żądanie ojca wykluczało spełnienie wszystkich.
- Nie będę jeździł w jedną stronę godzinę. Nie mam na to czasu.
- Jak będziesz dalej jeździł jak panienka, to owszem, będziesz. - uśmiechnął się złośliwie.
Shoto korciło, żeby wyrzucić Enjiego z samochodu i jechać prosto do Nakameguro; ale w ostateczności zajął się wyjeżdżaniem z parkingu.
Przekonywał się w myśli, że to dla dobra projektu.
*
Wbrew wyjątkowo burzliwemu początku, podróż przebiegała spokojnie - zdecydowanie zbyt spokojnie - jak na standardy Enjiego.
W samochodzie, od kiedy opuścili Shinjuku, panowała cisza. Ojciec ani razu nie skrytykował jego stylu jazdy, co dotychczas z jego temperamentem zdawało się niemożliwe. Bowiem na każdy temat zawsze miał jakąś silną opinię i nawet jeśli była ona błędna, uparcie się jej trzymał.
Shoto niepokojąc się tym stanem rzeczy, w pewnym momencie specjalnie gwałtowniej zahamował; ale ojciec nie zareagował. Później jednak uznał, że zamiast szukać guza, powinien cieszyć się milczeniem.
Tym sposobem wyjechali na drogę szybkiego ruchu ciągnącą się wzdłuż Zatoki Tokijskiej. Shoto nie krył zawodu z tego, że ciemność szczelnie kryła malownicze nadbrzeże, które w ciągu dnia było widoczne. Droga bez tej atrakcji stała się monotonna i nie musiał długo czekać, aby opadające powieki wszczęły z nim walkę na śmierć i życie.
Przez jakiś czas starał się przeciwstawiać senności, ale z każdą chwilą jego wola walki topniała. Musiał zacząć rozmowę.
- To powiesz mi wreszcie czy ostatecznie zgadzasz się na projekt?
Enji gwałtownie drgnął, najpewniej wybudzając się ze snu.
- Powiem ci w domu. - wychrypiał.
- Ty wiesz, że za kilka godzin mam samolot? A ty mi właśnie każesz siebie wozić po okolicy. - mimowolnie dał upust niezadowoleniu. - Może jeszcze zostanę na obiad? - dodał złośliwie.
Wcześniej wmawiał sobie, że uda mu się jeszcze spotkać z Izuku; ale sceptyzm jednak wziął nad nim górę.
- Cierpliwości. - Enji poprawił się na siedzenie, zapewne chcąc wrócić do przerwanego snu.

CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...