Gdy wyjechałeś, miałem układ z Kiyoshim; że nie piśnie ani słówka o nas, jeżeli będę mu robił dobrze. Na początku nie chciałem się zgodzić, ale on wydawał się gotowy, żeby zniszczyć ci karierę. Bałem się wtedy – i teraz wiem, że całkiem słusznie – że praca jest dla ciebie ważniejsza niż ja i znienawidziłbyś mnie, gdybyś nie mógł piąć się po szczeblach kariery przeze mnie. Uznałem, że zwalenie mu parę razy nie zabije mnie. Zamknę oczy, postaram się myśleć o czymś innym i będzie okay. Jemu jednak wcale to nie wystarczało. Zaczął mnie zastraszać i zmusił mnie do obciągania mu.
Przyzwyczaiłem się. Wyrobiłem sobie mechanizm, żeby nie brać za bardzo tego do siebie; że robię to dla nas i to jest zło konieczne. Dopóki miałem tego sens, potrafiłem to wytrzymać. Później znowu mnie zastraszył. Oddałem mu swoje ciało. Zrobiłem to dla ciebie i dla nas, bo wiedziałem, że gdy tylko wrócisz będziesz umiał sobie poradzić z Kiyoshim. Zrobił ze mną co chciał, ale nie załamywałem się, dopóki nie powiedziałeś mi, że to koniec. On to zaplanował, żeby to tak wyszło.
Świat legł mi w gruzach, bo zrozumiałem bezsens tego wszystkiego. Miałem wtedy jedną próbę samobójczą. Chciałem się rzucić pod koła samochodu, ale uratowała mnie moja późniejsza dziewczyna. Początkowo miałem jej za złe, że nie pozwoliła mi się zabić. Byłem wobec niej niewdzięczny i usłyszała ode mnie o wiele za dużo na swój temat. To jej nie zniechęcało. Cały czas była przy mnie i o nic nie pytała. Po prostu zależało jej na tym, żeby wyciągnąć mnie z tego. Myślałem, że więcej nikogo nie pokocham, ale ona mnie rozkochała w sobie.
Kochałem ją, a ona mnie. Byliśmy ze sobą szczęśliwi. Zacząłem z nią nowe życie, które wierzyłem, że będzie znacznie lepsze. Trwało to może trzy miesiące. Kiyoshi ponownie stanął mi na drodze – w przenośni i dosłownie. Wracałem wtedy wieczorem z pracy.
— Wiesz, że pieprzyłem twojego byłego? Twoją wielką miłość. Jak się z tym czujesz?
— Nie obchodzi mnie to. Jesteście dorośli i nic mi do tego. — odparłem zgodnie z własnym odczuciem.
Chciałem, żeby dał mi spokój. Bałem się go, bo nadal dobrze pamiętałem, co zrobił mi ostatnim razem. Miałem przeczucie, że nie mogę uciekać, tylko jak najspokojniej odejść. Może gdybym wtedy biegł ile sił w nogach, nie uderzyłby mnie w tył głowy i nie straciłbym przytomności.
Gdy obudziłem się, wywijał mi przed nosem rakietką tenisową.
— Wiesz, że zacząłem grać w tenisa? Okazało się, że mam kopa w rękach.
— Gdzie jestem? — kręciło mi się w głowie i miałem strasznie obolałe ramiona. Dopiero po chwili zauważyłem, że mam skrępowane nadgarstki.
Czułem się jakbym miał deja vu. Szarpałem za więzy z całej siły, ale nie chciały popuścić. Wbijały mi się jeszcze bardziej w skórę. Później kątem oka zauważyłem swoje porozrzucane ubrania. Zrozumiałem, że rozebrał mnie, kiedy byłem nieprzytomny. Później trzonkiem rakietki podniósł mój podbródek.
— Wiesz dlaczego zacząłem grać w tenisa? — Musiałem wylać z siebie żal po rozstaniu z Shoto. Pomogło, ale nie całkowicie. — zaczął zjeżdżać rakietką w dół. Kiedy dotarł do mojej klatki piersiowej, nacisnął ( i chyba jeszcze mam w tym miejscu nadal siniaka). — Byliśmy bardzo zgraną parą...
— Gratulacje... — rzuciłem bezmyślnie. Chciałem, żeby przestał.
— Ale przez ciebie rozstaliśmy się — dokończył.
— Między nami już dawno niczego nie ma. — zacząłem się tłumaczyć. — Powiedziałem mu, żeby dał mi spokój. Przysięgam...
— Stwierdził, że zgwałciłem cię. Shoto to wbrew pozorom idealista i żal mi z tego powodu, że nie potrafi zrozumieć, że niektórzy ludzie są pozbawieni moralności i honor nic dla nich nie znaczy. To jest zrozumiały błąd, ale ty się puściłeś, bo jesteś męską kurwą. Prawda? — przestał naciskać mi na żebra.

CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...