— Powinieneś pić lekarstwa od Kawashimy. — Shoto wbił wzrok w tabletki starannie zapakowane w woreczeku.
— Zamknij się.
— Izuku...
— Spieprzaj. Nie wypiję tego.
— Wypijesz.
— Nie chcę.
— Wypijesz.
— Słyszysz, co do ciebie mówię?! NIE WYPIJĘ.
— Kawashima twierdzi, że jest lekarzem i nie będzie ci pchał do gardła tabletek, ale ja nie jestem lekarzem i wepcham ci na siłę, jeśli tego sam nie wypijesz. — podniósł ze stolika nocnego woreczek z lekarstwami i podetknął mu je pod nos.
— Spieprzaj. — Izuku odwrócił głowę.
— Skończyły mi się już zasoby dobroci. — ostrzegł go, wysypując z woreczka do ręki tabletki.
Shoto wiedział, że nie mógł już pobłażać, znając stan jego zdrowia. Wyciągnie go z łóżka prośbą albo groźbą. Nie był lekarzem, żeby szanować jego wolę. Izuku im więcej spędzał czasu w impasie, tym więcej chorób mu zagrażało. Albo leczenie ruszy pełną parą, albo w konsekwencji umrze w boleściach.
— Otwieraj usta. — zażądał.
— Ugryzę cię.
— Śmiało. Sprawdzisz czy jestem smaczny. — złapał go za szczękę.
Izuku próbował wyrwać głowę, ale Shoto wbił palce w okolicy rosnących ósemek. Dowiedział się o nich dopiero od Hisashiego. Wcześniej Izuku nie dawał tego po sobie poznać. Midoriya teraz jednak zawył z bólu. Shoto szybko wsypał mu tabletki do gardła, po czym podciągnął go do siadu. Przez chwilę Izuku dręczył kaszel, ale połknął wszystko. Wyrwał się z uścisku i zaczął okładać Shoto pięściami.
— Ty zimna suko... — wyzywał go między szlochami. Naprawdę bolały go szczęki. — Poderżnę ci gardło w nocy.
— Będę czekał na tę noc, kiedy uda ci się samemu wstać z łóżka i pójść do salonu, żeby poderżnąć mi gardło — To będzie sukces.
Izuku zacisnął usta w wąską linię. Dobrze wiedział, że Shoto sobie z niego kpił.
— Daję ci wybór — ciągnął Todoroki. — Albo zaczniesz leczyć się na poważnie, albo umówię cię z masażystą.
— Nie pozwolę się dotknąć. — warknął.
— To cię zwiążę i wsadzę knebel do ust albo uśpię cię jak kota, którego zabiera się w podróż.
— Nie pozwolę...
— Nie obchodzi mnie to. — uciął.
— To jest niemoralne. — argumentował Izuku. — Żaden masażysta nie zgodzi się na coś takiego.
— Moralność kończy się po granicy trzydziestu tysięcy na rękę.
Izuku zaczął płakać spazmatycznie z frustracji.
— Nienawidzę cię tak samo jak tego sukinsyna. — wychlipał. — Zostawiliście mnie, a teraz się mną rządzicie! — wrzasnął.
Shoto przyznawał Izuku w tym miejscu rację. Nikt inny jednak nie mógł się nim zająć. Do Izuku potrzeba ogromnych środków pieniężnych, niewyobrażalnych zasobów cierpliwości oraz siły fizycznej i psychicznej. Todoroki może nie spełniał idealnie wszystkich warunków, ale bałby się komuś innemu powierzyć Izuku.
— Inko nie mogłaby się nim zajmować. — mówił Hisashi, kiedy ponownie spotkali się. — Co innego zajmować się dzieckiem, a co innego chorym, dorosłym, a do tego sprytnym facetem. Widziałaby w nim przede wszystkim dziecko. Na Izuku nie ma innej rady niż stanowczość i dlatego nie mam zamiaru panu go zabierać.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...