|42|Numer

6 1 0
                                    

Obawiał się, że Kawashima naciągnął go na dziesięć tysięcy jenów, ale ten zgodnie z obietnicą przyjeżdżał.

Shoto za każdym miał nadzieję, że wreszcie czegoś się dowie (uważał że hojne napiwki rozwiążą usta lekarza). Izuku mimo że już nie mdlał, nie wyglądał na zdrowego. Był wciąż słaby, a wszelkie potłuczenia, tak jak wcześniej, nie znikały. Ile by go nie błagał, Midoriya nie chciał mu niczego powiedzieć. Todoroki czuł się ogromnie dotknięty tą zmową milczenia.

— Niech pan nie patrzy na mnie wilkiem. — prychnął Kawashima, zostawiając Izuku samego w sypialni. — W moim interesie nie leży zabić pacjenta.

— Ani go wyleczyć.

Starał się dowiedzieć, co Izuku dolega poprzez przejrzenie, jakie lekarstwa przynosi mu lekarz. Ten jednak wszystko starannie opakował w woreczki zawierające dawki na każdy dzień, przez co nie sposób było zweryfikować, co podawał pacjentowi. Shoto podejrzewał, że to była jakaś specjalna prośba ze strony Izuku.

Todoroki także pewnej nocy, gdy upewnił się, że Midoriya mocno śpi, zaczął szukać papiery spisane przez Kawashimę, które miały zostać dostarczone na uczelnię. Kiedy je znalazł i przeczytał, zrozumiał, że były kompletnie oderwane od rzeczywistości.

Po pierwsze, na papierach widniał nie podpis Kawashimy, ale niejakiego Hamasakiego. Shoto zaraz pomyślał o tym śmiesznym praktykancie, ale później przyszło mu do głowy, że chłopak był stanowczo za młody, żeby pisać jakieś zaświadczenia lekarskie; chociaż takich farmazonów nie napisałby żaden lekarz. Shoto wiedział, że choroby, które zostały tam uwzględnione – przy jego znikomej wiedzy medycznej – nie dotyczyły z pewnością Izuku.

Shoto pod wpływem irytacji wszystko wygarnął ginekologowi.

Ten przez moment spoglądał na niego badawczo, po czym parsknął śmiechem.

— Serio mu to napisał? — zaczął się zwijać ze śmiechu. — Nie czytałem tego, tylko po prostu przyniosłem. — wyjaśnił.

— Co to wszystko ma znaczyć?! Dlaczego sam pan nie napisał prawdy?

Kawashima poprawił okulary na nosie i odchrząknął.

— Gdybym napisał prawdę, wyrzuciliby go. Dopiero w to nie uwierzyliby. Chcieliby zobaczyć obdukcję, której pan Midoriya nie ma zrobionej, więc trzeba było pozmyślać. Gdybym ja się podpisał pod tymi farmazonami, to chcieliby zweryfikować, bo niby dlaczego ginekolog zajmuje się takimi sprawami? Gdyby był kobietą może mógłbym coś wykombinować, ale...

— Podrobił pan czyjś podpis i ukradł pieczątkę? — uniósł brew. Po lekarzu pracującym dla Yakuzy nie spodziewał się niczego dobrego.

— Skądże — uciął ze złością. — Hamasaki to mój dobry przyjaciel jeszcze ze studiów. Chłopak miał smykałkę do chirurgii i bardzo się zasłużył, zanim zrezygnował. Jego nie będą weryfikować. Poza tym dziekan to jego serdeczny przyjaciel i tym bardziej pan Midoriya może spokojnie wracać do zdrowia pod płaszczykiem Hamasakiego.

— I niby mam panu uwierzyć, że taki człowiek narażałby swoją reputację? — zapytał, nie kryjąc podejrzliwości. Strasznie nie podobała mu się ta nieczysta zagrywka.

Kawashima coraz bardziej się wściekał.

— Proszę mi nie zarzucać kłamstwa! — wybuchł. Po chwili jednak na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, a następnie zmieszanie. Odetchnął i kontynuował spokojniej: — Hamasaki pierwszy rozkleja się nad ludzkim nieszczęściem — Naprawdę, tyle lat go znam, a nadal jakoś nie rozumiem jak on mógł z takim charakterem rozcinać ludzi i grzebać w bebechach. — Poza tym chyba chłopaka skądś znał, bo nie musiałem go długo przekonywać.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz