Snuła się korytarzem ze wzrokiem wbitym w podłogę. Dopiero kiedy przed jej nogami pojawiła się laska, przez którą prawie przepadła, zatrzymała się i spojrzała przed siebie.
— Bardzo chciała z tobą rozmawiać, ale znowu jest nieprzytomna — Teraz raczej cię do niej nie wpuszczą.
Ayame westchnęła przeciągle i opadła ciężko koło ojca. Miała już dosyć wrażeń jak na ostatni czas.
— Jest tam Ren?
— Jest.
— To nawet dobrze, że nie mogę do niej iść.
— Zachowujecie się jak dzieci. — ojciec z dezaprobatą pokręcił głową.
— To on jest dzieckiem. — odburknęła. — To on na mnie wszystko zrzucił.
Ayame nie mogła uwierzyć nawet jak łatwo przyszło Renowi wszystko na nią zwalić. Poczynając od Theresy leżącej w szpitalu, kończąc na puszczającym się i przyprawiającym ją o rogi Izuku. Ren nie miał w sobie ani krzty odpowiedzialności czy troski o drugiego człowieka. On w ogóle powinien mieć związane nasieniowody, żeby nie karał swoimi zepsutymi genami następnych pokoleń.
— Powiedziało dziecko — skomentował. — Pocieszę cię. Rozmawiałem z Kawashimą i od początku były pewne komplikacje.
— I Ren to zataił?
— Przed nami? Z pewnością. Inaczej nie życzyłby sobie Kawashimy.
— No tak. Nawet on uważa, że to stary pasożyt.
— Nie mów tak o nim. Po prostu ja w czymś mu pomogę, a on czasami mi się odwdzięczy.
— A czasami nie. — wybąkała pod nosem.
Kawashima był dobrym przyjacielem ojca i wykorzystywał go bez skrupułów. Ojciec nie raz miał przez niego problemy z jakimiś szemranymi ludźmi, ale za każdym razem tyłek ratowało mu nazwisko i znajomości.
— Ostatnio w zamian za opiekę nad tą dziewczyną, miał dość dziwną prośbę...
Wówczas rozległ się odgłos kroków. Ayame i ojciec równocześnie spojrzeli na drugi koniec korytarza. Zmierzała nią kobieta w średnim wieku z furią wymalowaną na twarzy. Ayame mimowolnie cała spięła się.
— Co tu robisz?! — odrzuciła demonstracyjnie na bok opadające jej na czoło kosmyki włosów, wbijając lodowate spojrzenie w Ayame.
— O jak miło, cała rodzinka w komplecie.— ojciec zaczął sztucznie chichotać i wówczas niby bez powodu wysunął laskę pod nogi żony.
— Miło to chyba jest tylko tobie. — odfuknęła matka. Miała zapadnięte oczy, co świadczyło, że była tuż po skończeniu zmiany. — Co to ma wszystko znaczyć?! Jakie dziecko?! — zgrabnie przeskoczyła nad przeszkodą. Mimo zmęczenia, nadal posiadała duże zasoby energii jak na kobietę w jej wieku.
— Ren chciał to zachować w tajemnicy. — tłumaczył się z zakłopotaniem ojciec.
— Niby przed kim? — oparła dłonie na biodrach. Odpowiedziało jej milczenie. W trójkę świetnie wiedzieli, że to właśnie o nią chodziło. — Co to za frazes: bo Ren?! On jest twoim ojcem czy ty jego?
— No wiesz... — bawił się niezręcznie laską.
— No właśnie nie wiem. — wyrwała mu ją z ręki i uchwyt skierowała wprost na Ayame. — Nie wiem co ty sobie myślałaś wszczynając awanturę. Jak mogłaś tak po prostu przyjść i rzucić się na swojego brata?! Dobrze się czujesz?!
Ayame czuła się fatalnie. Ren jeszcze wymierzył na nią swoje najgorsze działo, czyli matkę. Jak miała jej wytłumaczyć, że facet, którego kochała, okazał się dziwką? Pewnie wykpiłaby ją tak jak Ren.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...