Jednak w opowieści musimy się cofnąć do momentu, gdzie Teoria Tsunami nie była nawet embrionem, a Izuku zwyczajnie leżał w łóżku i wpatrywał się tępo w sufit.
- Masz zamiar tak przeleżeć cały dzień? - pytanie zakłóciło przyjemną ciszę.
Ikeda, zwykle kompletnie obojętny na wszystko i wszystkich, ostatnio stał się nad wyraz zaczepliwy, do czego Midoriya nie zdążył chociażby przywyknąć. W tamtym momencie karmił siebie już rezerwami zasobów cierpliwości, które dramatycznie się wyczerpywały.
- Nawet jeśli, to co z tego? - rzucił chłodno. - Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać, jak w odległości dwustu kilometrów od ciebie, będę nadal leżał w łóżku.
Jego współlokator dopiął z trudem walizkę, po czym uniósł się z niewygodnego przykuca i oparł dłonie na biodrach.
- Nie będzie mi przeszkadzać. - odparł spokojnie. - Pytam się tylko, czy jesteś zajęty, bo zostaliśmy zaproszeni na ten wieczór.
Dźwignął się natychmiastowo z wygodnego legowiska i przyległ plecami do ściany, której chłód spowodował, że przez jego ciało przebiegł lodowaty dreszcz.
- Nie przypominam sobie, żebym był gdzieś zaproszony. - odezwał się po dłuższej chwili namysłu. - Musiałeś coś pomylić. Z resztą wracasz jeszcze dzisiaj do domu. Pamiętasz o tym, no nie? - spojrzał z powątpiewaniem na Kiyoshiego.
- Tak, pamiętam. - potwierdził skinieniem głowy.
- Jestem ciekawy jak tego dokonasz. - skomentował sceptycznie, naciągając koc na głowę. - Nie wciągaj mnie w swoje niewykonalne plany. Nie pomogę ci. - wyściubił palec wskazujący zza ciepłego nakrycia, aby wzmocnić wagę swojej wypowiedzi.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. - odpowiedział bez jakiegoś szczególnego zabarwienia emocjonalnego, choć Midoriya mógł się założyć, że w środku aż kipiał ze złości. - Ale ty też jesteś zaproszony.
- Ile razy mam się powtarzać, że nikt mnie nigdzie nie zapraszał! - prychnął z poirytowaniem.
- Zaczepiła mnie dzisiaj przed szkołą Ayame Hama...saki i zzzzaprosiła nas... Wiesz... wypa...pa...dałoby... pójść.
Z trudnościami zrozumiał wypowiedź, dlatego też wpatrywał się zdezorientowanym wzrokiem na speszonego Ikedę, który podziwiał z niezwykłym zainteresowaniem szarą wykładzinę. Milczenie przeciągało się niemiłosiernie, a proporcjonalnie do niego gęstniała atmosfera.
- Kojarzę tylko Rena Hamasaki. - Izuku prędko zabrał głos, starając się opanować kąciki ust, które samoistnie pchały się do góry. - Jesteśmy na tym samym kierunku, ale pewnie to tylko zbieżność nazwisk.
- Nie. - pokręcił przecząco głową. - Ren i Ayame są rodzeństwem, a nawet bliźniętami. Ayame jest ze mną na filologii. - mówił już ze standartowym opanowaniem. - Dzisiaj razem wyprawiają przyjęcie urodzinowe.
- Wspaniale, ale Ren mnie nie zapraszał. Co do Ayame, to nawet nie wiem jak wygląda. - rzucił się z powrotem na łóżko, dochodząc do wniosku, że pogawędka powoli chyli się ku końcowi.
- Gdybyś dzisiaj cały dzień nie spędził w łóżku, to zostałbyś zaproszony. - rzucił ze szczyptą wyrzutu, który niesamowicie kontrastował się z wiecznie biernym nastawieniem chłopaka. - Cały rocznik z twojego kierunku tam będzie, więc ty też powinieneś iść.
- Jasne, jasne. - przytakiwał, nie słuchając już zupełnie rozmówcy.
W tym momencie powieki zaczęły mu niesamowicie ciążyć, tak jakby zostały do nich przytwierdzone odważniki. Nie sposób było się im przeciwstawić w jakikolwiek sposób.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...