Przenikliwy dźwięk skutecznie wyciągnął Izuku z krain snów. Sięgnął z jeszcze zamkniętymi oczami w kierunku źródła hałasu, aby zaraz natrafić na telefon. Przygotowany psychicznie na oślepiającą jasność ekranu, niechętnie uchylił powieki. Wbrew oczekiwaniom jego pokój był pogrążony nie w mroku, lecz w świetle dziennym. Zdezorientowany tym faktem, przejechał bezwiednie palcem po wyświetlaczu.
- Izuku! - wystraszony nagłym krzykiem, upuścił komórkę. - Wszystko dobrze?! - usłyszał, mimo że Ayame nie była na głośnomówiącym.
- Tak. - odparł niemrawo, uprzednio podnosząc urządzenie.
Z jego ust wypadło niekontrolowane ziewnięcie.
- Przepraszam, że cię obudziłam. Nie spodziewałam się, że jesteś takim śpiochem. - zachichotała, co zmusiło go do zerknięcia przez okno.
Wąska uliczka i sąsiednie gęsto zbite budynki były skąpane w jaskrawych promieniach popołudniowego słońca.
- Coś się stało?
- Właśnie. - dało się słyszeć ciche pstryknięcie palcami. - Ren się znalazł. Chciałeś się z nim wczoraj widzieć, więc...
- Naprawdę? Gdzie był?! - wtrącił się.
- Wyobraź sobie, plutonowy, że w środku nocy obudziły mnie dziwne odgłosy. - przeciągała, aby dodać atmosfery grozy do opowieści. - Otwieram oczy i widzę Rena wyjadającego moje zapasy! Hańba!
Wtem po drugiej stronie słuchawki rozległy się szelesty i urywane, kompletnie niezrozumiałe, krzyki. Wówczas narodziło się w nim przekonanie, że dziewczyna wpadła w tarapaty.
Midoriya nerwowo rzucał pytaniami, ale żadne nie uzyskało jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Prosić cię o jakąś przysługę. - rozległ się głos Rena, lecz szamotanina w tle nie cichnęła. - Izuku, jest pilna sprawa. Czekamy na ciebie w pokoju Ayame. - rzucił w pośpiechu, a następnie rozłączył się, zostawiając rozmówcę z szeregiem wątpliwości.
Tym samym został całkowicie rozbudzony oraz zmobilizowany do jak najszybszego stawienia się w miejscu spotkania.
Umożliwienie wykonania tego zadania było okupione niesamowitym pośpiechem przy odprawianiu - ograniczonego do niezbędnych konieczności - porannego rytuału.
Przy takim chaotycznym poruszaniu się po ciasnym mieszkaniu kwestią czasu mogła się zdawać kolizja. Krążąc po nieregularnym torze z prędkością jakiegoś przypadkowego obiektu przyciąganego przez równie przypadkowe ciało niebieskie, niemal staranował Kiyoshiego.
Ten jednak nie okazał ani krzty zaskoczenia, a nawet pozostawał przy tym niewzruszony. Izuku uznał to za sygnał do kontynuowania swej podróży przez ograniczoną w dwudziestu pięciu metrach kwadratowych miniaturkę kosmosu.
W ostateczności skończyło się jedynie na zamiarze.
Ikeda wyciągnął w jego stronę zaciśniętą pięść, powodując konsternację.
- Zapomniałem ci oddać. - wyjaśnił lakonicznie i bez zwlekania wcisnął mu do ręki figurkę.
Wtem trochę poniewczasie przypomniał sobie o wiadomości od Ayame, jaką miał przekazać. Midoriya wykonał to bezzwłocznie, ubierając treść w jak najdelikatniejsze sformułowania przez co poczuł się jak saper: jeden nieprzemyślany ruch i wyleciałby w powietrze.
Ryzyko w pośredniczeniu między tą dwójką osiągało zenitu.
- Ciekawe dlaczego o coś takiego miałaby akurat ciebie prosić. - otwarcie zakpił, ale ku ogromnej uldze rozmówcy, wydawał się spokojny. - Prędko zżyliście się. - zauważył bezwiednie, po czym wyminął go.
CZYTASZ
tsunami; tddk
ספרות חובביםPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...