|5|Âme sœur

17 2 2
                                    

Przenikliwy dźwięk skutecznie wyciągnął Izuku z krain snów. Sięgnął z jeszcze zamkniętymi oczami w kierunku źródła hałasu, aby zaraz natrafić na telefon. Przygotowany psychicznie na oślepiającą jasność ekranu, niechętnie uchylił powieki. Wbrew oczekiwaniom jego pokój był pogrążony nie w mroku, lecz w świetle dziennym. Zdezorientowany tym faktem, przejechał bezwiednie palcem po wyświetlaczu.

- Izuku! - wystraszony nagłym krzykiem, upuścił komórkę. - Wszystko dobrze?! - usłyszał, mimo że Ayame nie była na głośnomówiącym.

- Tak. - odparł niemrawo, uprzednio podnosząc urządzenie.

Z jego ust wypadło niekontrolowane ziewnięcie.

- Przepraszam, że cię obudziłam. Nie spodziewałam się, że jesteś takim śpiochem. - zachichotała, co zmusiło go do zerknięcia przez okno.

Wąska uliczka i sąsiednie gęsto zbite budynki były skąpane w jaskrawych promieniach popołudniowego słońca.

- Coś się stało?

- Właśnie. - dało się słyszeć ciche pstryknięcie palcami. - Ren się znalazł. Chciałeś się z nim wczoraj widzieć, więc...

- Naprawdę? Gdzie był?! - wtrącił się.

- Wyobraź sobie, plutonowy, że w środku nocy obudziły mnie dziwne odgłosy. - przeciągała, aby dodać atmosfery grozy do opowieści. - Otwieram oczy i widzę Rena wyjadającego moje zapasy! Hańba!

Wtem po drugiej stronie słuchawki rozległy się szelesty i urywane, kompletnie niezrozumiałe, krzyki. Wówczas narodziło się w nim przekonanie, że dziewczyna wpadła w tarapaty.

Midoriya nerwowo rzucał pytaniami, ale żadne nie uzyskało jakiejkolwiek odpowiedzi.

- Prosić cię o jakąś przysługę. - rozległ się głos Rena, lecz szamotanina w tle nie cichnęła. - Izuku, jest pilna sprawa. Czekamy na ciebie w pokoju Ayame. - rzucił w pośpiechu, a następnie rozłączył się, zostawiając rozmówcę z szeregiem wątpliwości.

Tym samym został całkowicie rozbudzony oraz zmobilizowany do jak najszybszego stawienia się w miejscu spotkania.

Umożliwienie wykonania tego zadania było okupione niesamowitym pośpiechem przy odprawianiu - ograniczonego do niezbędnych konieczności - porannego rytuału.

Przy takim chaotycznym poruszaniu się po ciasnym mieszkaniu kwestią czasu mogła się zdawać kolizja. Krążąc po nieregularnym torze z prędkością jakiegoś przypadkowego obiektu przyciąganego przez równie przypadkowe ciało niebieskie, niemal staranował Kiyoshiego.

Ten jednak nie okazał ani krzty zaskoczenia, a nawet pozostawał przy tym niewzruszony. Izuku uznał to za sygnał do kontynuowania swej podróży przez ograniczoną w dwudziestu pięciu metrach kwadratowych miniaturkę kosmosu.

W ostateczności skończyło się jedynie na zamiarze.

Ikeda wyciągnął w jego stronę zaciśniętą pięść, powodując konsternację.

- Zapomniałem ci oddać. - wyjaśnił lakonicznie i bez zwlekania wcisnął mu do ręki figurkę.

Wtem trochę poniewczasie przypomniał sobie o wiadomości od Ayame, jaką miał przekazać. Midoriya wykonał to bezzwłocznie, ubierając treść w jak najdelikatniejsze sformułowania przez co poczuł się jak saper: jeden nieprzemyślany ruch i wyleciałby w powietrze.

Ryzyko w pośredniczeniu między tą dwójką osiągało zenitu.

- Ciekawe dlaczego o coś takiego miałaby akurat ciebie prosić. - otwarcie zakpił, ale ku ogromnej uldze rozmówcy, wydawał się spokojny. - Prędko zżyliście się. - zauważył bezwiednie, po czym wyminął go.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz