Shoto zapiął ostatni guzik koszuli, po czym włożył ją do spodni. Później podniósł niedbale rzuconą na podłogę marynarkę i ubrał ją. Następnie usiadł na skraju łóżka i zaczął zakładać buty. Stoczył bój ze sznurówkami, które w akcie buntu zaplątały się. Dopiero po chwili jednak dało się zauważyć, że tak naprawdę to nie była niesubordynacja sznurówek, lecz jego dłoni. Palce trzęsły mu się, a związanie butów okazało się nie lada wyzwaniem. Źródłem tych niedogodności z pewnością stanowił niewyobrażalny pośpiech.
Co zrozumiałe w jego sytuacji, chciał jak najszybciej wyjść, oddać w recepcji karty (ewentualnie zajrzeć przed tym do drugiego pokoju i szybko sfabrykować jakieś ślady swojej rzekomej obecności tam – w końcu był ostrożny) i prędko wsiąść do samochodu.
Todoroki rozejrzał się ostatni raz po pokoju i uznawszy, że niczego nie zapomniał, postanowił jak najszybciej zbiec zanim obudzi się Ikeda. Nie mógł jednak wiedzieć, że wcale nie obudził się pierwszy. Kiyoshi o to zadbał. Czuwał całą noc i później, gdy Shoto zaczął się krzątać, jedynie leżał z przymkniętymi oczami.
Todoroki jednak zamarł w pół kroku. Odwrócił się i jednocześnie wyciągnął z marynarki portfel. Wygrzebał dwa tysiące jenów, zapewne na taksówkę.
Jakże miło z jego strony. Nie każe mi zapieprzać na nogach. — sarknął w myśli Ikeda i wówczas centralnie przed jego twarzą mignął banknot. Todoroki położył go z pedantyczną dokładnością na samym środku, idealnie równolegle do wszystkich krawędzi stolika nocnego. Gdy miał zabrać dłoń, Kiyoshi postanowił zakończyć farsę i złapał go w nadgarstku.
Shoto odwrócił swoją niezdrowo pobladłą twarz ku niemu. Właśnie spełniły się jego najgorsze obawy. Z pełnością wyrzucał sobie wówczas, że w ogóle pomyślał, aby być w porządku chociaż w tym jednym aspekcie. Przynajmniej tyle udało się wyczytać Kiyoshiemu z jego miny.
I co teraz zrobisz? — zastanawiał się Ikeda, świdrując wzrokiem przerażonego Todorokiego. Ten jednak w mgnieniu oka przybrał maskę:
— Podwieźć gdzieś pana?
Pytanie brzmiało w tej sytuacji co najmniej komicznie. Kiyoshi właśnie leżał nagi w łóżku przed swoim szefem, okrywając się kołdrą noszącą ślady ich nieprofesjonalnych działań, mających miejsce parę godzin wcześniej.
Tak, pozostały ślady. Shoto był zbyt pijany, aby myśleć o prezerwatywach czy w ogóle o jakiś konsekwencjach. Zdał sobie jednak sprawę ze zwielokrotnioną siłą po przebudzeniu. Kiyoshi widział jak ten zaglądał do kosza na śmieci z nadzieją, że jednak się zabezpieczali; ale tak oczywiście nie było. Todoroki zapewne wiedział z czym wiązało się pozostawienie spermy tam, gdzie nie powinna się ona znajdować, czyli między udami pracownika.
Ikeda nabrał mnóstwo samoświadomości z przypadku Izuku Midoriyi. Długo planował jak go bezpiecznie wziąć i właściwie wszystko sprowadzało się do kwestii spermy.
Po wszystkim prezerwatywę spłukał w łazience. Izuku był związany, więc nie mógł mieć pod paznokciami jego naskórka. Kiyoshi nie całował, nie gryzł ani nie robił nic takiego, gdzie mógłby pozostawić ślinę. O jego krwi nie było mowy, tylko Izuku poprzegryzał sobie wargi. Ikeda wiedział jednak, że w przypadku mężczyzny troska o inną wydzielinę niż sperma, to zamartwianie się na zapas. Gliniarze raczej poważnie nie przyjęliby bajeczki Izuku o gwałcie. Jemu jednak w ogóle brakowało przysłowiowych jaj, aby zagrozić w jakikolwiek sposób Kiyoshiemu. I dobrze. Inaczej zajebałbym tą nędzną kurwę.
Ikeda zacisnął mocniej palce na dłoni Todorokiego na samą myśl o Midoriyi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że został nazwany jego imieniem zdecydowanie zbyt wiele razy.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...