Kłamstwem nie byłoby stwierdzenie, że ostatnio siedział jak na szpilkach. Izuku rzucał się za każdym razem niczym dzikie zwierzę, gdy tylko zauważył na wyświetlaczu połączenie przychodzące, uprzedzając tym samym dzwonek. Doświadczenie nauczyło go, że nie zawsze wywiązywano się z obietnicy oddzwonienia. Dotychczas, jednak gdy otrzymał już jakąś odpowiedź zwrotną, nie była ona dla niego pozytywna. W takich momentach natychmiastowo ogarniał go wstyd za własne nieokrzesanie, ściągające jedynie pełne politowania spojrzenia.
Przez powtarzający się bez przerwy ów ciąg przyczynowo - skutkowy, powody do zwątpienia we własne siły mnożyły się jak grzyby po deszczu.
- Kapralu! - rozległ się krzyk po skromnym dziedzińcu uczelni. Wbrew sobie poderwał się do pozycji stojącej. - Rozkazuję wam schować ten czarci pomiot, który zabija wasz spokój ducha!
Zerknął na komórkę, uświadamiając sobie, że od dłuższej chwili wpatrywał się bez celu w ciemny ekran. Następnie z westchnieniem wyrażającym całe jego zmęczenie, schował ją do kieszeni.
- Chyba powoli wariuję. - przyznał nawiązując kontakt wzrokowy z zadowoloną Hamasaki.
- Jesteś ostatnio nieuchwytny jak wiatr, ale i tak złapałam ciebie w swoje sidła! Haha! - wypadł z jej ust demoniczny rechot. - Nie masz teraz innego wyjścia jak pójść ze mną na jakiegoś niezdrowego fast fooda! Haha! - Midoriya milczał, obliczając wszystkie za i przeciw. - Jesteś zajęty? - spytała z zatroskaniem.
- Mam rozmowę o pracę. - odparł , przełykając głośno ślinę. Na samą myśl miał ochotę wszystko rzucić, nie licząc się z konsekwencjami. Liczba tego typu bezowocnych rozmów tylko utwierdzała go w chorobliwym przekonaniu, że gdzieś tkwił niedostrzeżony przez niego problem . - Znowu. - dodał bez zapału. - Ale chętnie przejdę się.
Twarz Ayame zaraz przyozdobił promienny uśmiech
- Świetnie się składa, bo później mam casting do sztuki! - przyklasnęła, tryskając z godnym pozazdroszczenia entuzjazmem. - Kapralu! Położymy wszystkich naszych wrogów na łopatki! - zacisnęła dłoń w pięść i wzbiła ją w powietrze.
Z tymi solidarnymi zapewnieniami Izuku poczuł się nieco lepiej i już w bojowym nastroju opuścili teren szkoły.
Skierowali się w stronę powszechnie znanego skrótu, okalającego uczelnię. Prowadził on do równoległej ulicy poprzez wąski pas przestrzeni, dzielącej budynki. Midoriya ze ścieżką nie wiązał żadnych dobrych skojarzeń przez to, że nie była ona na tyle szeroka, aby kogoś bezwiednie wyminąć. Zawsze powodowała szereg niezręczności, których jednak wolał uniknąć.
Wbrew wszelkim własnym upodobaniom przemierzał ów dróżkę, a nawet znajdował się na czele dwuosobowej kolumny. Ayame nucąc wesołą melodię, podrygiwała tuż za nim.
Kiedy przemierzyli połowę dystansu, dzielącego ich od następnej ulicy, zatrzymał się.
- Kapralu, czemu stoicie w miejscu? - usłyszał za sobą.
- Sama zobacz. - przyległ do jednej ze ścian, aby nie zasłaniać widoku całującej się pary. - Może wrócimy się?
- Izuku?
- Tak? - zapytał, zerkając na nią przez ramię.
- Nie wydają ci się znajomi?
- Tym bardziej powinniśmy zawrócić. - gwałtownie odwrócił się na pięcie.
Przez głowę przeleciała mu wówczas pewna myśl: Gdyby został przyłapany wtedy w łazience z Todorokim, to ewentualny świadek mógłby być o wiele bardziej zażenowany (nie wykluczone, że nawet obrzydzony) niż on w tej chwili.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...