Ile by nie dotykał Izuku, jego umysł nie mógł pojąć, że rzeczywiście spotkali się. Musiał się upewnić na sto procent, bo nie wierzył w aż takie przypadki.
Zatem jedną rękę zanurzył pod jego koszulkę, przejechał palcami wzdłuż jego pleców powodując tym samym gęsią skórkę. Shoto podobało się to aż za bardzo, przez co tracąc nieco kontrolę nad sobą, zacisnął trochę za mocno palce na jego boku. Izuku jęknął z bólu, a Shoto znowu zapomniał się, że powinien być delikatniejszy i przyciągnął go gwałtownie do siebie. Izuku zaczepił dłoń o jego bark jakby próbował go od siebie odepchnąć.
— Nie... dotykaj... — wydusił między niespokojnymi oddechami.
Todoroki puścił jego rękę, która śmiesznie bezwładnie opadła. Później zaczął gładzić go po twarzy, przypominając sobie, że w ten sposób można udobruchać Midoriyę.
— Prze... stań...
Shoto zbliżył do niego twarz, jednocześnie coraz mocniej przyciskając go do siebie. Czuł na twarzy jego płytkie oddechy.
— Nie... chcę... — odwrócił głowę, gdy Todoroki miał dotknąć ustami jego.
Shoto zaczął zachłannie całować jego szyję. Wówczas z każdą chwilą przypominało mu się jak było mu z nim dobrze i jak bardzo mu tego brakowało. Przywoływało to na myśl niegdyś ulubioną piosenkę, którą z różnych względów nie słuchał i wyrzucił wszystko związane z nią z pamięci; ale piosenka wróciła niespodziewanie. Poruszała tym samym, co wcześniej i dodatkowo powodowała poczucie nostalgii. Pożądał Izuku tak jak wcześniej, a podsycała to tęsknota (za przeszłością).
Shoto nie potrafił zebrać myśli. Dłoń, którą dotychczas zaciskał na jego boku, zsunął w dół po jego brzuchu i zacisnął na pasku.
— N-nie... chcę...— P-prze... stań... — Izuku zawodził, a żałość podkreślało to, że zaczął łapać oddechy z nienaturalnym świstem.
Shoto nie przestawał. Z każdą chwilą na nowo podobał mu się coraz bardziej.
W pewnym momencie poczuł jak wokół jego łydki Izuku zaplata swoją i lekko pociąga go do siebie. Chwilę później Shoto stracił równowagę i przewrócił się.
Siedział, podpierając się z tyłu rękami. Kiedy uchylił powieki, nie potrafił w ogóle zrozumieć co się dzieje. Po prostu patrzył jak Izuku kucał w rogu przyciskając obie dłonie do ust. Całym jego ciałem szarpały płytkie oddechy. Po dłuższej chwili stawały się one coraz spokojniejsze, ale Midoriya pozostawał w tej samej pozycji. Wówczas Todoroki otrząsnął się z otępienia i ciężko dźwignął się na równe nogi. Później postawił kilka chwiejnych kroków w kierunku Izuku. Wydawał mu się w tej chwili perfekcyjny. Shoto stracił dla niego głowę.
Kiedy znajdował się od niego na wyciągnięcie ręki, Midoriya nagle wyprostował się, podpierając się o ścianę. Na jego bladej twarzy malował się niespotykany wyraz. Todoroki nie wiedział, co on oznaczał, bo widział go pierwszy raz u niego.
Pchany ciekawością, jeszcze bardziej zbliżył się i koniuszkami palca dotknął jego policzka. Wtem poczuł promieniujący ból od nosa. Zrobił asekuracyjnie dwa kroki w tył i oparł się o umywalkę. Uniósł zaskoczony wzrok na Izuku.
— Nienawidzę cię. — wydusił, a rwane oddechy znowu zaczęły nim szarpać.
Dopiero wówczas z opóźnieniem zalała Shoto fala bólu. Spuścił mimowolnie wzrok na umywalkę. Jej białą powierzchnię zanieczyszczały czerwone kropki. Wpatrywał się w nie bez zrozumienia. Kiedy spadła kolejna, zerknął na lustro.
Z jego nosa ciągnęła się krew. Bez zastanowienia, przyłożył dłoń do twarzy. Wykwitły mu mroczki przed oczami, przez co szybko odsunął rękę. Była cała zakrwawiona.
CZYTASZ
tsunami; tddk
FanfictionPlanowany rewrite Życie lubi spłatać figla; szczególnie wysokie ryzyko niesie ze sobą przypadkowo poznany koneser wina. Izuku może jedynie zdać się na jego łaskę i starać się zrozumieć dotychczas niezrozumiałe. {warnings!: bnha; bxb: tododeku; au!:...