|34.1|Adres

6 0 0
                                    

Po przebudzeniu nie miał pojęcia czy żyje czy nie - a właściwie nie potrafił przypomnieć sobie, co oba stany oznaczają. Shoto kompletnie nie potrafił zebrać myśli. Musiało minąć trochę czasu, aby z trudem cokolwiek sobie przypomniał.

- Możecie mu zmienić opatrunek. Tylko ostrożnie, bo się budzi. - usłyszał zachrypnięty kobiecy głos, a następnie oddalające się żwawo kroki.

- Ty to zrób.

- Niby dlaczego ja?

- Bo tak powiedziałem.

- Nie jesteśmy w przedszkolu i nie gramy w Simon mówi.

- Masz rację. Jesteśmy na intensywnej terapii i gramy w Ren powiedział.

- To w takim razie, Ren - Powiedz, że się boisz.

- Sam robisz po gaciach, romantyku - Ale przyznaj, że wygląda na szefa mafii. - dodał ciszej.

- Na moje oko bardziej na Shisho*- odburknął. - Ale gdyby był szefem mafii, to miałby swojego osobistego lekarza.

- Może ma taką tępotę jak ty, która przez całą medycynę fuksem zdawała i capo wolał już ryzykować, wysyłając szefa tutaj.

- Dziękuję za takiego capo. Policja nic nie robi tylko czeka aż się jakoś bardziej ocknie.

- Capo jeszcze tutaj wbije, zobaczysz. Dlatego wolę nie zaczynać z jego szefem. Jeszcze pomyśli, że chciałem go uśmiercić - Wiem, że nie chcesz żebym osierocił swojego dziecka. - rzucił niby mimochodem.

- Dobra wygrałeś z tą historią o mafii. Zajmę się tym. - odparł między salwami śmiechu. - Jesteś idiotą.

- Też cię nienawidzę.

Chwilę później nad twarzą Shoto nachylił się jeden z przegadujących się mężczyzn.

- Mam nadzieję, że pański capo nie będzie miał powodu się na mnie mścić. - mówił z uśmiechem i zaczął delikatnie ściągać z jego twarzy opatrunki.

Shoto nawet nie wiedział, że miał obwiązaną twarz. Normalnie zapytałby co się w ogóle stało, ale czuł się obezwładniająco zmęczony; tak bardzo, że aż nie miał siły bardziej unieść powiek czy chociaż wysilić się z myśleniem.

Kiedy bandaż mignął Todorokiemu przed oczami, beztroski uśmiech na twarzy mężczyzny drastycznie zrzedł. Dotychczas delikatnie acz zdecydowanie pracujące dłonie, nagle zaczęły drżeć. Opatrunek bezwiednie opadł obok zdezorientowanego Shoto.

- Co się dzieje? - ponownie usłyszał ten charakterystyczny kobiecy głos z wcześniej.

Odpowiedziała jej cisza.

- Zrób sobie przerwę. Ja to dokończę i spotkamy się przy...

Todoroki nie słuchał. Skupił się całkowicie na odchodzącym Midoriyi. Nagle przypomniało mu się, co postanowił zrobić zanim rozbił się. Miał go przede wszystkim odnaleźć. Shoto chciał go zatrzymać, ale jego dłonie nawet nie drgnęły. Zamiast tego zaczerpnął nieco większą porcję powietrza. Wszystko w jednej chwili go rozbolało i jęknął z bólu.

- Spokojnie, proszę pana. - mówiła ze stoickim spokojem. - Ma pan złamane dwa żebra i podaliśmy panu znieczulenie i to normalne, że nie może się pan ruszyć. Proszę o cierpliwość.

Cierpliwość?

Kiedy ból zelżał, czuł jak wszelkie siły z niego ulatują. Mimowolnie zapadł w sen.

*

- Czcigodna Kannon, jak się czujesz? - Natsuo padł z dozą dramatyzmu na krzesło tuż obok jego łóżka.

tsunami; tddkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz